Zwiastun

Oto zwiastun opowiadania "Love??" http://www.youtube.com/watch?v=Eak2RV7yGz0
Zamówiony na stronie http://zwiastuny-na-blogi.blogspot.com/

niedziela, 30 grudnia 2012

Czterdzieści

*Z perspektywy Sophie*
Po zjedzeniu i ogarnięciu w domu poszłyśmy na rolki. 
- To gdzie widziałaś ten asfalt? - zapytała mnie Meg
- Yyyy...był niedaleko tamtego spożywczaka na plaży.
- Okey już wiem gdzie, to za mną - powiedziała po czym ruszyła. Szybko znalazłyśmy się na miejscu.
- Magan a może włączymy naszą play listę??
- Taaaak - odpowiedziała. Ja w tym czasie włączyłam Davida Guette-Just One Last Time. Do tej piosenki świetnie się jeździ. Robiłyśmy kółka, ósemki i beczki. Całkiem fajnie było sobie wspólnie pojeździć. Szczególnie wtedy, gdy nie jeździło się parę miesięcy. Po pewnym czasie jakieś chłopaki przyszły na ten asfalt. Nie zwracałyśmy na nich uwagi. Nie trudno jednak było zauważyć, że oni nas cały czas obserwowali. Po jakimś czasie znudziło mi się normalne jeżdżenie. Postanowiłam jeździć do tyłu. Nawet nie zauważyłam kiedy wjechałam w jednego z tych chłopaków. Oboje leżeliśmy na ziemi i zwijaliśmy się z bólu. Dokładnie słyszałam śmiech Megan, która prawie tarzała się ze śmiechu po ziemi, koledzy chłopaka, na którego wpadłam, również pękali ze śmiechu. Najgorsze było to, że nie mogłam wstać.
- Hahaha, bardzo śmieszne. Może, któryś by pomógł wstać? - powiedziałam.
- No dobra pomożemy - powiedzieli w marę się ogarniając. Jeden z nich podał mi rękę. Gdy już prawie wstałam, straciłam równowagę i znowu upadłam.  Przez moje sieroctwo zrobiłam tak ze trzy razy, czym doprowadziłam resztę do płaczu ze śmiechu. Ale w końcu wstałam.
*Z perspektywy Marry*
Wstałam rano z wielkimi worami pod oczami. Łeb mnie bolał i chciało mi się pić. Po prostu jeden wielki kac. Ledwo się trzymałam na nogach. Szybko zeszłam do kuchni po wodę. W lodówce zostały jeszcze trzy, a więc zabrałam dwie na zapas. Potem z szafki wzięłam coś na ból głowy i poczłapałam do łazienki. Tam się zamknęłam i łyknęłam tabletki. Wlałam ciepłej wody do wanny i zanurzyłam się w niej. Rozmyślałam o tym co możemy zrobić dzisiaj razem z Hazzą. W sumie to trzeba iść na jakieś świąteczne zakupy. Trzeba kupić coś, żeby ozdobić dom. Z moich rozmyślań wyrwało mnie walenie do drzwi.
- Pali się czy jak?? - zapytałam 
- Muszę siku - krzyknął Harry
- W domu jest co najmniej pięć łazienek, nie możesz użyć jednej z nich??
- Nie bo w tej jesteś ty!
- Hahahahahaha, ale ja już wychodzę - powiedziałam ubierając się w szlafrok. Chłopak pewnie liczył na powtórkę z wczoraj ale się przeliczył. Kazałam mu się szybko ubrać. Ja ubrana tak czekałam na Hazze. Chłopak szybko się uwinął i już jechaliśmy w samochodzie. Naszym celem był sklep świąteczny, znajdujący się na końcu Londynu. Musieliśmy jechać przez centrum miasta, które było już przystrojone. Wszędzie stały ubrane choinki i na lampach ulicznych wisiały rozmaite ozdoby. Nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy już przed sklepem. 
- Królewno czas wysiąść - powiedział Harry wyłączając silnik samochodu
- Dobra - uśmiechnęłam się. Sklep wyglądał przecudnie. Wzięliśmy wózek sklepowy i poszliśmy na choinki. Spakowaliśmy do koszyka 5 różnych małych choinek na szafkę oraz wybraliśmy śliczną żywą choinkę do salonu, która miała czekać na nas przy wyjściu. Następnie poszliśmy na lampki. Kupiliśmy ze cztery sztuki na choinkę w salonie i dziesięć sztuk na drzewa w ogrodzie. Potem dość sporo bombek, a następnie zaciągnęłam Harrego na figury świąteczne do ogrodu. Wymusiłam na nim ślicznego święcącego renifera. Następnie poszliśmy do kasy.
*Z perspektywy Megan*
Cały czas śmiałam się z Sophie. Była cała czerwona ze wstydu.
- To jak masz na imię. - zagadną do mojej przyjaciółki chłopak, na którego wcześniej wpadła. 
- Sophie - warknęła otrzepując krótkie spodenki
- A ja jestem Nick - uśmiechnął się do niej. Widać było, że Sophie podobała.
- Dziękuję za informację, na pewno mi się przyda - dziewczyna odpowiedziała. Wyczuła, że chłopak próbuje z nią flirtować, jeżeli to flirtem nazwać można. - Megan znudziło mi się jeżdżenie, chodźmy do domu.
- A więc tamten aniołek nazywa się Megan? - powiedział jeden z nch
- Świetny tekst Bruce - szeptali jego koledzy. Mnie ten tekst nie co zirytował, a więc wpadłam na genialny pomysł.
- Hmmm...a więc tamten ogr nazywa się Bruce - powiedziałam ledwo powstrzymując się od śmiechu. 
- Nie źle ci pojechała - znowu szeptali. A ja i Sophie w tym czasie stwierdziłyśmy, że trzeba się zbierać i pojechałyśmy w stronę domu.

piątek, 28 grudnia 2012

Trzydzieści dziewięć

*Z perspektywy Megan*
Otworzyłam laptopa Sophie. Tam była nie wyłączona strona plotkarska. Zabrałam się za czytanie artykułu. Był o Louisie. To był da mnie szok. Osoba, którą nadal kochałam mimo jego zdrady, została oczerniona. Myślałam,  że eksploduje. Wygląda na to, że Sophie już go dawno przeczytała i nawet mi o tym nie powiedziała. Miałam do niej o to żal. 
- Czemu mi o tym nie powiedziałaś? - zapytałam z wyrzutem
- Nie chciałam, żebyś się martwiła o tego młota...
- To jest w pewien sposób zdrada. Jutro dzwonię do Louisa, muszę z nim porozmawiać.
- Lepiej tego nie rób
- Nie psujmy sobie wieczoru. Pooglądajmy filmiki tego gościa z Polski.
- JAkiego gościa.
- Tego, który przebiera się za Samare i Spidermana. 
- Aaaaa tego. Ostatnio widziałam jego filmik jak przebrał się za kibel.
- Taaaaa to włączamy.
*Z perspektywy Marry*
W końcu kelner przyniósł nam nasze dwie lasanie. Zajęliśmy się swoimi talerzami. Delektowaliśmy się smakiem jedzenia. W pewnym człowiekiem Harry spojrzał się na mnie nieobecnym wzrokiem.
- Coś się stało.
- Jak sama wiesz, za dwa tygodnie zaczynają się święta. Chciałbym, abyśmy, wróć, chciałbym poznać twoich rodziców. 
- Ty napewno wiesz co przed chwilą powiedziałeś- zachichotałam
- Tak. Jestem pewien swojej decyzji 
- Ja uważasz. No to teraz trzeba tylko przekazać moim rodzicom nowinę, że przybędzie mój chłopak na święta. 
- Ale wiesz czego się boję??
- No nie wiem
- Tego, że przez jakiś czas będziemy musieli być grzeczni.
- Damy rade. Możemy np zatkać sobie usta czymś.
- Ty masz zawsze genialne pomysły.
- No wiem - po dokończeniu jedzenia, dopiliśmy wino. Całkiem pijani wróciliśmy do domu. Nawet nie miałam siły ściągnąć butów. Szybko poszłam do pokoju i położyłam się spać. 
*Z perspektywy Sophie*
Obudziłam się rano pod łóżkiem. Brzuch mnie strasznie bolał. To pewnie od śmiechu. Wczoraj z Meg rżałyśmy całą noc. Teraz szybko poszłam się ogarnąć do łazienki. Pod prysznicem wpadłam na genialny pomysł. Wymyśliłam, że razem z Megan pójdziemy na rolki. Niedaleko plaży jest trochę asfaltu do jazdy. Po wyjściu z łazienki przekazałam tę myśl. Dziewczyna po krótkim zastanowieniu zgodziła się. Szybko zlazłam na dół, aby zrobić śniadanie. Zrobiłam grzanki z serem, które oczywiście musiały mi się przypalić. Ale trudno będziemy jeść do zwęglone danie. Megan po paru minutach zbiegła na dół.
- Czym tu tak śmierdzi?? - zapytała zatykając nos
- Grzanki z serem - ugryzłam spalone jedzenie
- Fuuuuu przecież ty ich nigdy nie umiałaś robić, a teraz przez ciebie w całym domu jebie spalenizną. 
- Wybacz, nie pomyślałam
- Dobra, dobra ja wiem swoje, ale teraz trzeba otworzyć trochę okien - powiedziała
- Już to dawno zrobiłam
- Okey - dziewczyna razem ze mną zaczęła jeść ten spalony syf - nie jest aż tak źle.
- Dziewczynki, nie wiecie, czemu na całej ulicy śmierdzi spalenizną. Sąsiedzi się skarżą - powiedziała babcia Beth wchodząc do kuchni
- Ładnie Sophie, przez ciebie na całej ulicy śmierdzi naszym śniadaniem - powiedziała Megan. Ja na to parsknęłam śmiechem i padłam na podłogę.

czwartek, 27 grudnia 2012

Trzydzieści osiem

*Z perspektywy Megan*
W restauracji zamówiłyśmy dość spory obiadek na koszt mojej babci. Najpierw specjalna zupa. 
- Co sądzicie o mieście, dziewczyny. Tylko szczerze. - powiedziała babcia.
- W sumie to spodziewałam się czegoś znacznie lepszego. - szepnęła Sophie
- W sumie mogłam się tego spodziewać, większość centrum nie jest takie okazała, natomiast mamy śliczną plażę i wspaniałą operę. Za parę dni tam pójdziemy.
- Ale na jakiś ciekawy spektakl, prawda??
- Postaram się wybrać coś fascynującego - roześmiała się babcia. Wszystkie zjadłyśmy zupę. Kelner - MIchal - przyniósł nam drugie danie. Spostrzegłam się, że coś jest nie tak
- Michael, czemu jest o jedno danie więcej?? - zapytałam lekko zirytowana
- Teraz kończę zmianę i pani Beth zaproponowała, żebym zjadł z wami, a później poszedł z wami na spacer. - odparł
- Super - postanowiłam się zająć ziemniakami i mięsem. Michael cały czas się na mnie patrzył. Czasami miałam wrażenie, że chciały mi coś powiedzieć. W sumie nie obchodziło mnie to. Przecież mnie olał.
- Hej Meg - powiedział - czemu przyjechałaś do babci??
- Po pierwsze tylko moi PRZYJACIELE  mogą na mnie mówić Meg, a ty nim nie jesteś od dawna, po drugie nie mogę odwiedzić własnej babci?
- Ale od wielu lat nie utrzymywałaś z nią kontaktu, co skłoniło ciebie akurat teraz do przybycia tu? - nadal drążył temat, ale teraz przegiął
- Co ty sobie wyobrażać mówiąc, że nie utrzymuję kontaktu z babcią. Tak dla twojej wiadomości prawie codziennie pisałam z nią i gadałam na skype. Codziennie dzwoniłyśmy do siebie. - powiedziałam. Babcię też tknęło jego zachowanie. Niestety mimo tego, że zarówno ja jak i moja babcia byłyśmy na niego złe, to on i tak poszedł z nami na ten spacer.
*Z perspektywy Marry*
Ja i Harry postanowiliśmy się trochę zrelaksować. Hazz wpadł na genialny pomysł pójścia na kolację.Wpadliśmy do domu jak burza. Ja pobiegłam się wykąpać. Harry oczywiście musiał wbić się do wanny. Zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Od razu wiedziałam co mu chodzi po głowie. W sumie nie miałam nic przeciwko. Harry  był nie zdecydowany. Postanowiłam, że go zaskoczę. Dosłownie rzuciłam się na niego. Całowaliśmy się jakbyśmy zaraz mieli zginąć. Hazza wszedł we mnie. Jego powolnie ruchy bioder baardzo mi się podobały. Ta nasza mała zabawa była zupełnie inna niż zwykle, ale niestety wszystko musi dobiec końca. W tej chwili stałam przed szafą z mokrymi włosami w samym ręczniku. Szukałam ubrania na dzisiejszą kolację z Hazzą. Nagle mój chłopak objął mnie od tyłu. Podał mi jakąś małą paczuszkę. 
- Taki mały prezent - mruknął mi do ucha. Otworzyłam paczkę. Prezentem była mała torebeczka w kształcie serca. Podziękowałam chłopakowi czułym pocałunkiem. Spojrzałam na nią i po paru minutach wiedziałam co założę. Miałam na myśli ten zestaw. Poszłam do łazienki, aby wysuszyć włosy. Lekko je podkręciłam prostownicą. Umalowałam się i byłam gotowa. Zeszłam na dół. Tam czekał na mnie Harry. Miał na sobie obcisłe ciemne spodnie, koszulkę i marynarkę. Spojrzałam się na niego i przygryzłam wargę. Wyglądał bardzo seksownie. Razem za rękę wyszliśmy i pojechaliśmy do restauracji. Tam mieliśmy już zarezerwowany stolik. 
- Co zamawiasz?? - zapytał
- Jeszcze nie wiem, a co polecasz??
- Hmmm... z ego co słyszałem to lasania jest dobra.
- No to zamawiam to, a ty??
- Chyba to samo co ty. - powiedział czarując swoim uśmiechem - Kelner! - zawołał
- Słucham? - powiedział podchodząc do nas
- Poprosimy dwie porcje lasanii i słodkie, czerwone wino.
- Dobrze - kelner uśmiechnął się i odszedł.
*Z perspektywy Sophie*
Wyszliśmy z restauracji. Ten Michael poszedł prosto za nami Nie obchodziło go to, że wszystkie jesteśmy na niego wkurwione. Poszłyśmy w stronę plaży. Tam miałyśmy razem obejrzeć zachód słońca. Usiadłyśmy na piasku i zajęłyśmy się oglądaniem zachodzącego słońca. Było przecudne. Po paru minutach babcia Beth powiedziała, że musimy iść do sklepu, bo dzisiaj ma ten cały wieczór brydżowy  musi przygotować grilla. Ruszyłyśmy w stronę spożywczaka. Tam kupiłyśmy kiełbaski kaszankę i mięso. Do tego dobrałyśmy odpowiednie przyprawy. Megan jeszcze dokupiła jeszcze wino. Potem dokupiłyśmy warzywa na sałatkę i poszłyśmy do domu. Babcia Beth kazała nam ogarnąć podwórko na przyjazd gości oraz naszykować grilla. Następnie poszłyśmy na górę z winem.
- Wiesz co ci powiem - powiedziała
- Co??
- Ja nadal kocham Louisa. Podobno nie jest już z Liz. Chciałabym do niego wrócić. Ale wiem, że znowu może mnie tak zranić.
- Może nie gadajmy o nim - powiedziałam
- Dobra. Odpalmy twojego laptopa. - uśmiechnęła się do mnie i otworzyła laptopa. W pewnej chwili przypomniałam sobie, że strona z tą plotką o Lou nadal była otworzona. Niestety było już a późno

środa, 26 grudnia 2012

Trzydzieści Siedem

*Z perspektywy Marry*
Ja, Hazz, Zayn i Niall ruszyliśmy do szpitala. Wzięliśmy drobną przekąskę dla Liama. Chłopak całą noc siedział u Sue. Zdążyliśmy tylko podjechać pod szpital, a tam tłum fanek z jakimiś plakatami. Moja pierwsza myśl brzmiała "jak one mogą przesiadywać pod szpitalem, kiedy Liam przeżywa taką tragedię, to się nawet w głowie nie mieści". Jednak okazało się, że są one tutaj z powodu Sue. Na ich plakatach znajdowały się hasła typu "Sue wracaj do zdrowia". Bardzo mnie  to zdziwiło bo byłam pewna, że czatują tutaj na autografy. Wysiadłam z samochodu i razem  chłopakami ruszyłam w stronę drzwi. Zatrzymało nas pięć fanek.
- Cześć - powiedziała jedna z nich nieśmiało. Była to niska blondynka.
- Hej - odpowiedziałam
- Jesteśmy taką małą delegacją - powiedziała szatynka
- Chciałybyśmy was prosić o udzielenie jakiś informacji o zdrowiu Sue?? - znowu blondynka, reszta dziewczyn stała i patrzyła na mnie.
- Właściwie to jeszcze ja nawet nic konkretnego nie wiem. Zaraz się wszystkiego dowiem i wyjdę wam wszystko przekazać, jeżeli będę mogła.
- Bardzo dziękujemy. Pozdrów Liama! - krzyknęła czarnowłosa dziewczyna. Potem cała nasza paczka poszła na piętro Sue. Chłopaki zmusili Liama do jedzenia, a ja udałam się do lekarza zapytać się o stan zdrowia Sue.
- Dzień dobry - powiedziałam podchodząc do starszego mężczyzny idącego korytarzem.
- Dzień dobry - przystanął i się uśmiechnął do mnie
- Jak z Sue?
- Teraz jest znacznie lepiej niż wcześniej. Lada dzień się powinna obudzić. Jest prawdopodobieństwo, że dzięki rozmowom z bliskimi i miłymi sytuacjami.
- Aha. Nie wiem czy pan wie, ale przed szpitalem koczują fanki zespołu chłopaka Sue. Czy mogę powiedzieć to co teraz pan mi powiedział??
- Tak, to są podstawowe informacje, a więc nie widzę sprzeciwu.
- Dziękuję - powiedziałam wybiegając przed szpital. Podbiegłam do znajomej niskiej blondynki i przekazałam jej wieści.
*Z perspektywy Megan*
Przez całą noc nie mogłam spać. Usnęłam dość późno. Dręczył mnie koszmar. Śniła mi się zdrada Lou. To jest jeden wielki koszmar. Nie dość, że czuję sie upokorzona przez ego palanta, to Michael się pojawił. Obudziłam się koło 14:30. Szybko się umyłam i ubrałam w to. Zeszłam na dół tam siedziała Sophie. Jadła jajecznicę z warzywami. Dosiadłam się do niej. Nałożyłam trochę jedzenia i zaczęłam jeść. 
- Trochę sobie pospałaś - szepnęła
- Tak, cały czas o nim myślałam
- Nie trudno się domyśleć - szepnęła - widzę, że się naszykowałaś na wyjście
- Taaak 
- Okey to wcinaj. Ja zaraz pozmywam. 
- Spoko - powiedziałam kończąc jajecznicę 
*Z perspektywy Sue*
Nagle usłyszałam, że ktoś śpiewa. Na początku nie mogłam wychwycić słów piosenki. Na szczęście Liam powiedział, że fanki śpiewają specjalnie dla mnie.
- Kochani, one koczują tu od godziny 09:00. A ty ich chyba wcześniej nie usłyszałaś. Otóż nawet stworzyły specjalną delegację, aby dowiedzieć się o twoim stanie zdrowia. - po tych słowach spłynęły mi łzy po policzkach. - Słyszysz je - rozpłakał się razem ze mną. Cieszył się jak małe dziecko.
*Z perspektywy Sophie*
- Okey dziewczyny to wychodzimy- powiedziała babcia Beth. - dzisiaj mam zamiar pokazać wam rynek. Tam coś zjemy a następnie pójdziemy na spacer na łonie natury - zaśmiała się. Potem razem wyszłyśmy z domu. Spacerkiem ruszyłyśmy w stronę centrum. Po parunastu minutach marszu byłyśmy na miejscu. Centrum było zwyczajne. Dużo ogromnych, wielopiętrowych budynków. Na samym środku stała fontanna. Gdzieniegdzie były porozstawiane ławki z pamiątkami. Spodziewałam się czegoś lepszego. Totalna żenada. Mam nadzieję, że reszta miasta jest ładniejsza. Trochę połaziłyśmy po sklepach. Ja u jubilera zamówiłam dwie bransoletki z koniczynką, jedna miała mieć wygrawerowane imie "Sophie", a druga "Niall". Bransoletka z moim imieniem była dla Nialla, a z jego imieniem miała być moja. To miał być prezent na zbliżając się rocznicę. Potem babcia Beth zaprosiła nas na obiad do wspaniałej restauracji. Poszłyśmy tam i zasiadłyśmy przy stoliku w kącie. Po paru minutach podszedł do nas kelner. Akurat nim musiał być Michael. Czy on akurat tam musiał pracować. Widok jego twarzy i tego wstrętnego uśmiechu zniszczył mi dzień...
________________________________________________________________________
Tak jakby co obraz Sydney został stworzony w mojej głowie, a więc wiele rzeczy nie jest zgodnych z prawdą xD

niedziela, 23 grudnia 2012

Trzydzieści sześc

*Z perspektywy Megan*
- Kto o tej porze mógłby mnie odwiedzic. Przecież wieczór gry w brydża jest jutro. Może się pomyliło komuś?- mówiła do siebie moja babcia po usłyszeniu dzwonka do drzwi.
- Babciu ja otworzę. - powiedziałam wstając z fotela. Powolnym krokiem podeszłam do drzwi. Otworzyłam. Przed domem stał dośc przystojny chłopak z plackiem w ręku. Zdziwiłam się. Co on mógł chciec od mojej babci. 
- Hej, jest Pani Beth - zapytał chłopak lekko zmieszany
- Tak jest. - powiedziałam - babciuuuuu!!!! - krzyknęłam 
- Czy ty przypadkiem nie jesteś Liz albo Megan??
- Co?
- Jak wnuczki pani Beth tutaj przyjeżdżały na wakacje pare lat temu to się z nimi przyjaźniłem. A właściwie przyjaźniłem się z Megan. 
- Eeeeee nic nie rozumiem kim ty właściwie jesteś??
- Aaaa no tak pewnie mnie nie poznajesz, zresztą ja też nie wiem czy jesteś Liz czy Megan, więc ja jestem Michael.- chłopak uśmiechnął się i podał mi rękę. Ja nagle dostałam olśnienia. Wspólnie razem bawiliśmy się, uczyliśmy się pływac i jeżdzic na rolkach. Ale kiedy byłam tu ostatni raz on mnie unikał. Był dla mnie nie miły, aż w końcu urwał się kontakt. Pewnego dnia chciałam z nim porozmawiac, ale on zacząl ze mną kłótnię i nasza przyjaźń się skończyła.
- Aha... super - powiedziałam 
- Coś się stało?- zapytał
- Dla twojej wiadomości, bo jak widzę nie pamiętasz, jestem Megan- powiedziałam. Wtedy nadeszła babcia.
- O cześc Michael. Wejdź do środka. - uśmiechnęła się i wpuściła go do środka.
*Z perspektywy Marry*
Z samego rana zasiadłam do laptopa. musiałam sprawdzic, co pisze na portalach plotkarskich. Moją uwagę przykuł jeden nagłówek "LOUIS TOMLINSON ZABIŁ DZIEWCZYNĘ SWOJEGO PRZYJACIELA" zaczęłam  czytac "Wszyscy dokładnie wiemy jaką tragedię przeżywa teraz Liam Payne z zespołu One Direction (...) Jego przyjaciel - Louis Tomlinson - przyszedł odwiedzic swoją przyjaciółkę i dziewczynę Liama w szpitalu. Po wejściu do sali, w której leżała Sue, siedział tam parę minut, a później został wyprowadzony stamtąd przez lekarzy i pielęgniarki. Okazało się, że podczas jego wizyty stan zdrowia Sue się pogorszył...". Czytając ten artykuł nie źle się uśmiałam. Musiałam obudzic Hazzę i pokazac mu to. Oczywiście ten leń nie chciał wstac. Siłą go zmusiłam do przeczytania tych bzdur. On zdziwiony szybko pobiegł do pokoju Tomlinsona. Po paru minutach przyprowadził go i kazał mu czytac. 
- Wy wiecie, że to nie prawda?? - powiedział załamanym tonem głosu.
- No raczej, ale musimy dowieśc twojej niewinności. - powiedziałam
- Musimy??
- To chyba jasne, że ci pomożemy w końcu jesteśmy przyjaciółmi - ostatnie parę słów powiedziała bardzo cicho. Prawda jest taka, że nadal uważałam Louisa za swojego przyjaciela. 
- Dziękuję wam...
- Zdajesz sobie sprawę co będzie jeżeli Megan to przeczyta??
- O bożee, zapomniałem. Gdzie ona wogóle jest??
- Myślisz, że ci powiem. Ona teraz odpoczywa od ciebie. Musi przemyślec parę spraw. A tak poza tym to muszę powiadomic o zaistniałej sytuacji Sophie. - powiedziałam wyciągając telefon. Napisałam przyjaciółce smsa. Potem zaczęłam się zastanawiac co powinniśmy zrobic. 
*Z perspektywy Sophie*
Czekałam na Megan i babcię oglądając telewizję. Zastanawiałam się co one tak długo robią. Nagle to pokoju weszła zdenerwowana Meg, zaraz za nią szła babcia z plackiem na talerzu, a na sammym końcu szedł jakiś chłopak. Byłam zdziwiona. 
- Sophie to mój BYŁY przyjaciel Michael - powiedziała zwracając się do mnie. Wyraźnie zaakcentowała słowo "były". W sumie to ona kiedyś nam o nim opowiadała. Wiem, że się pokłócili. Nagle dostałam smsa. Był on od Marry. Jego treśc mnie bardzo zaskoczyła. Nie mogłam pozwolic na to, żeby Meg się o tym dowiedziała. Szybko wstałam z kanapy i pobiegłam na górę pod pretekstem skorzystania z toalety. Chciałam szybko przeczytac dokładnie ten artykuł. Treśc okazała się jedną wielką bzdurą, więc nie miałam się czy martwic. Szybko zeszłam na dół. Zobaczyłam jak ten cały Michael za bardzo przybliża się do Meg. Wyglądało to mniej więcej tak: on się zbliża ona się oddala. Postanowiłam zainterweniowac. Szybko usiadłam miedzy nich i z uśmiechem zaczęłam oglądac TV. Chłopaka najwyraźniej zdenerwowałam bo rzucił mi parę złowrogich spojrzeń, a potem pożegnał się tylko z babcią Beth i Megan. 
- Kultura wymaga pożegnac się ze wszystkimi - powiedziałam gdy wychodził z domu. Tymi słowami najprawdopodobniej zepsułam mu resztę wieczoru.
*Z perspektywy Sue*
Liam całą noc siedział ze mną. Opowiadał mi różne historie związane z jego życiem. Mówił mi, że bardzo chce żebym się obudziła. Teraz miałam miec jakieś rutynowe badania. Coś w rodzaju sprawdzenia czy moje narządy poprawnie działają. Po tych badaniach odwiedził mnie Harry. Miło było usłyszec jego głos. Powiedział, że fanki organizują akcje na tt o haśle "Sue wracaj do zdrowia". To było bardzo miłe. Miałam nadzieję, że Louis i Megan będą razem, a także chciałabym bardzo wybudzic się przed gwiazdką. W ten sposób mogłabym spędzic ją ze wszystkimi.

piątek, 21 grudnia 2012

Trzydzieści Pięc

*Z perspektywy Megan*
Już dojeżdżałyśmy do domu mojej babci. Ona już wiedziała, że ja i moja koleżanka przez jakiś czas u niej u niej posiedzimy. Dokładnie wiedziała co się u mnie działo. Wszystkie media trąbiły o zdradzie Louisa. Nie przejmowałam się tym, bo miałam większośc directioner. W końcu wjechaliśmy do Sydney. Dośc długo szukałam odpowiedniej ulicy. Sophie przez dłuższy czas namawiała mnie do zapytania kogoś o drogę. Ja jak zawsze uparta nawet nie chciałam o tym słyszec. Powiedziałam, że nie raz jeździłam do babci więc znam drogę. Lecz w końcu się zgubiłam. Nie wiedziałam jak to przekazac Sophie.
- Ej Sophie...czy ty wiesz, że jeździmy w kółko i, że nie znam drogi??- powiedziałam robiąc głupawy uśmiech.
- To już dawno zauważyłam. To zatrzymaj się ja się kogoś zapytam. Jak się nazywa ulica, na której znajduje się domek twojej babci?
- Chowder Bay Rd
- Okey - w tym momencie Sophie zagadała do jakiejś kobiety z dzieckiem. Szybko się dogadały. Kobieta wskazała nam drogę, a ja według jej wskazówek dotarłam na miejsce. Szybko wysiadłam z samochodu i razem z Sophie zapukałyśmy do drzwi dośc sporego domku. Otworzyła nam moja babcia Beth. Zaprosiła nas do środka. Przedstawiłam jej Sophie. 
- Dziewczynki wy idźcie po swoje walizki a ja skończę robic kolacje.- powiedziała babcia. Ja nawet nie zorientowałam  się, że już wieczór. Szybko zebrałyśmy nasze walizki i rozpakowałyśmy się. Po czym zeszłyśmy na kolację.
*Z perspektywy Marry*
Kufa przez Louisa z Sue są znowu kombinacje. Oznacza to, że będzie z nią jeszcze gorzej, a nawet może się nie wybudzic. Przynajmniej tak mówią lekarze. Akurat parę tygodni przed świętami musiało się coś takiego stac przed świętami. Liam podobno miał zabrac ją do rodzinnego miasta. Wszystko miało byc wspaniałe, a tu nic nie wypaliło. Teraz jestem w drodze do domu. Razem z Harrym wracamy. Jesteśmy trochę zmęczeni, a ze szpitala wyganiali nas już. Jedynie Liaś mógł siedziec razem z Sue. Najbardziej zastanawiało mnie gdzie jest teraz Louis. Lekarze powiedzieli mu, że nie może jej odwiedzac. Od tamtej pory go nie widziałam. Wiem jeszcze, że pokłócił się z Liz. Musiałam to Megan przekazac. Zadzwoniłam do niej i przekazałam jej te wiadomości. W jej głosie wychwyciłam nutkę radości. Byłam pewna, że nadal go kochała, takiego uczucia nie dało się pozbyc od tak. Gdy wysiadłam z samochodu zobaczyłam Louisa stojącego w oknie z kubkiem kakao i łzami w oczach. Spokojnie weszłam do domu z Haroldem,. Wzięłam szybki prysznic i poszłam zrobic kolację. Nawet dla Louisa stała miska z płatkami, które były naszą kolacją.
- Czemu płakałeś??- zapytał Harry Louisa
- Nie ważne - odburknął
- Nie musisz byc ostatnim chamem - warknęłam
- No dobra chyba popełniłem błąd - parę łez mu spłynęło po policzku. Szybko odłożył pustą miske i uciekł do swojego pokoju.
*Z perspektywy Sophie*
Babcia Megan zrobiła pyszną kolację. Grzanki z masłem lekko posolone oraz sok pomarańczowy ze specjalną sałatką. Coś pysznego. 
- Pani Beth... - nie bardzo wiedziałam jak się do babci Megan odezwac.
- Mów mi babciu Beth - nagle przerwała mi kobieta
- A więc babciu Beth, chciałam powiedziec, że kolacja jest wyśmienita...- moją wypowiedź przerwał telefon Megan. Dziewczyna wyszła, żeby w spokoju porozmawiac. - co będziemy jutro robic?? - zwróciłam się do Beth.
- Ja chciałam wam pokazac miasto. Wiesz trzeba trochę połazic po sklepach i prawdopodobnie coś zjemy. Pogodę zapowiadali idealną. A w sumie to niedługo święta. Trzeba będzie zorganizowac jakieś ozdoby. - w tym momencie wróciła Meg. Była wyraźnie zadowolona.
- Co się stało - zapytałam
- Louis pokłócił się z Liz - powiedziała opanowując emocje. Ja i babcia Beth wszystko zrozumiałyśmy. Wróciłyśmy do konsumpcji kolacji. Potem trochę oglądałyśmy TV. Następnie miałyśmy niespodziewanego gościa...
*Z perspektywy Sue*
Ałaaaa ale mnie boli głowa. Gdy tylko Louis zaczął do mnie mówic ogarnęła mnie taka złośc, że nie potrafiłam się opanowac. Co on sobie myślał przychodząc tutaj. Ale stała się ważniejsza rzecz. Mianowicie powoli zaczęłam ruszac palcem. Na początku było ciężko bo był bardzo zdrętwiały ale później mogłam nim "machac" na wszystkie strony. Byłam zadowolona. Prawdopodobnie, oczywiście według mnie, niedługo powinnam się wybudzic. Liam nie martw się niedługo będę mogła z tobą rozmawiac.

piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział Specjalny

 *Z perspektywy Sophie*
Noc...
Godzina 23:31...
Wszyscy domownicy śpią...
- Sophie, Sophiee Jerry zlecił nam kolejne zadanie - krzyknął Niall zrzucając mnie z łóżka.
- Do szafy - powiedziałam wskazując na mebel stojący w kącie. W bazie założyliśmy nasze mundury. Włączyliśmy komputer do komunikacji z szefem i zaczęliśmy dyskusję. Zlecenie polegało na wysłaniu któregoś z naszych agentów, aby w dzień śledził Hazzę. Od razu wiedzieliśmy, że agent komar się do tego nada. Naszykowaliśmy konkretny plan działania i powróciliśmy do naszego pokoju. Teraz wszystko zależało od komara. Nie mogliśmy pozwolic, żeby coś poszło nie tak. Komar musiał wstac punktualnie. Nie mógł zaspac.
*Z perspektywy AGENTA KOMARA*
Gniazdo...
Godzina 08:32
 Ja Agent Komar szykuję się do śledzenia Harrego Stylesa. Nie trudna robota zawsze to robiłem. Ale coś było nie tak. Od samego rana miałem dziwnego pecha. Jakby coś mówiło mi "nie idź tam bo zginiesz..." oczywiście taki profesjonalista jak ja nie mógł nawet pomyślec o porażce. Koło godziny dziewiątej byłem w basie i czytałem plan działania. Obejmował on parę punktów. Najpierw dostac się do pokoju obserwowanego i śledzic go i zapisywac co robi. Standardowa robota. Musiałem tam byc między 09:11 a 09:12. Czyli za jakieś 5 sekund. Użyłem super odrzutowego plecaka dla owadów i ruszyłem. Byłem sekundę po czasie do źle wróżyło. Szybko wkradłem się do pokoju mojego celu i z notatnikiem usiadłem na zimnej, nie włączonej żarówce. Zacząłem pisac:
1. Obiekt śpi.
Po jakimś czasie.
2.Obiekt się obudził, podrapał po głowie, przeczesał loki i wrócił do snu.
3. Dziewczyna obiektu zapala lampę na której siedziałem - poparzyłem się. Kobieta budzi obiekt i na siłę zawleka go do łazienki. Potem powiedziała następujące słowa "jeżeli w tej chwili się nie umyjesz to zero seksu przez następne pół roku!".
4. Obiekt pachnący wyszedł z łazienki. Dziewczyna zadowolona ze swojego chłopaka przytuliła go i cmoknęła w nos. Powiedziała, że idzie zrobic im szejki.
5. Obiekt wymawia słowa "dobrze, że kupiłem ten specyfik maskujący smród" 
W tym momencie podleciałem bliżej Obiektu. Usiadłem zaraz obok i czekałem na dalsze wydarzenia..
6. Dziewczyna obiektu przyszła do pokoju i podała mu tajemniczy napój. Obiekt wstał, wyjrzał przez okno i usiadł prosto na mnie...
*NARRATOR*
Harry usłyszał jakiś zgrzyt. Przerażony wstał i zobaczył konającego Agenta Komara. Komar ostatnimi siłami przesłał zebrane informacje do bazy. Harry kazał Marry przynieśc słomkę. Zaraz przynisła mu tą rzecz. Styles starał się wykonac "usta-usta" przez słomkę, lecz tylko pogorszył sytuację. Na domiar złego zaczął uciskac jego małą klatkę piersiową. Agent Komar zmarł na skutek zgniecenia przez Obiekt - Harrego Stylesa...
 TO BE CONTINUED...

sobota, 8 grudnia 2012

Trzydzieści Cztery

*Z perspektywy Marry*
Ledwo wyszłam z sali Sue a już się musiałam denerwowac. Wystarczy, że podeszłam do okna. Zobaczyłam tam bardzo interesującą scenę. Mianowicie, przed wejściem do szpitala stał Louis z Liz. Trzymali się za ręce. Natomiast zaraz obok nich znajdował się Zayn. Miał łzy w oczach. Przykra sytuacja. Pewnie Louis i Liz są razem, Zayn się o wszystkim dowiedział i ma złamane serce. Później z budynku wyszła Sophie z Megan. Dziewczyny ominęły Zayna i parę zakochanych szerokim łukiem. Po paru minutach podszedł do tamtej trójki Nialler i odciągnął Zayna. Dalej nie chciałam nawet patrzec co się stało. Usiadłam obok Hazzy zaczęłam bawic się swoimi włosami z nudów. W pewnym momencie na sale weszła ta lady z Tomlinsonem pod rękę. Aż się we mnie zagotowało. Nie wiem czy on zauważył moją złośc i specjalnie przylazł z nami rozmawiac czy po prostu myślał, że jest wszystko okey i sobie  z nami od tak pogada z nami.
- Cześc, w której sali leży Sue?- zapytał jakby nigdy nic.
- A co cię to obchodzi. Przecież wszyscy wiemy jak ty traktujesz tutaj przyjaciół więc daruj sobie swoje odwiedziny i idź stąd bo nie potrzebny tutaj jesteś - starłam się zachowac spokój.
- Nie rozumiem o co ci chodzi?
- Nie rozumiesz, tak? To musisz byc naprawdę tępy jak nie wiesz o co mi chodzi. Ale dobrze wytłumaczę ci to krok po kroku, wolno i dokładnie tak, żebyś zrozumiał. A więc zdradziłeś swoją dziewczynę z jej siostrą, która jest dziewczyną twojego najlepszego przyjaciela. Aż tak trudno to zrozumiec?
- Po pierwsze...
- Nie tłumacz się i tak nikt nie będzie cię tu słuchał. Czy ty myślałeś, że po takiej akcji nadal będziecie kumplami a Megan zostanie twoją przyjaciółką?! Czy ty naprawdę jesteś takim idiotą? Dajesz się manipulowac przez ta małą. Nie masz za grosz honoru. Sue już wie o wszystkim! I na koniec powiem tyle jesteś skurwysynem!
- Proszę panią jeżeli pani w tej chwili nie zmieni swojego zachowania to będę zmuszona wezwac ochronę i panią stąd wyprowadzic. - nagle za sobą usłyszałam głos pielęgniarki.
- Przepraszam - powiedziałam krótko. Obrzuciłam wrogim spojrzeniem Tomlinsona i zeszłam kupic coś w sklepiku szpitalnym.
*Z perspektywy Sue*
Od dłuższego czasu nikt nie wchodził. Z nudów zaczęłam w myślach liczyc. Doszłam do 669, ale ktoś wszedł do mojej salki. Przez dłuższy czas nic nie mówił. Byłam trochę zaniepokojona. Czekałam na chociaż jedną sylabę wypowiedzianą przez nieznajomego. Chciałam rozpoznac go po głosie. Na razie siedział cicho. Nawet nie szepnął. Wiedziałam, że to tylko kwestia czasu. Mijały minuty. Ów człowiek nie wydał z siebie żadnego dźwięku. W tej ciszy nagle usłyszałam ciche łkanie. Z czasem przerodziło się to w głośny płacz.
- Bożee Sue co ja zrobiłem. Nie dośc, że straciłem Sue to dałem się wziągnąc w jakieś gierki Li- usłyszałam głos Louisa. Momentalnie skoczyło mi ciśnienie. Bardzo zaczęłam się denerwowac. Przez to zkoczyło mi ciśnienie. Zaczęłam słabnąc. Wiem, że lekarze wyprowadzili Louisa. Znowu zaczęłam tracic świadomośc...
*Z perspektywy Megan*
Właśnie nasz samolot wystartował. Ja i Sophie jak na razie siedziałyśmy w ciszy. Postanowiłam włączyc mp4 i posłuchac jakiś tam piosenek. Sophie wyraźnie mi się przyglądała.
- Jak się czujesz z tym co zrobił Tomlinson?
- Wisi mi to. W sumie nie obchodzi mnie teraz co zrobi. Zachował się jak się zachował. Ja chyba mu nie wybaczę. - odpowiedziałam.
- Czemu "chyba"
- Moje uczucia do niego się nie zmieniły. Nie potrafię ich od tak zmienic. To trochę irytujące, ale trzeba to przetrwac i już. 
- Twoja logika jest wkurzająca.
- Heh, tak bywa. Musisz to przeżyc bo teraz będę mega wkurzająca. 
- Wiem. W sumie to nigdy nie pytałam się o twoją babcię. Jaka ona jest?
- Typowa starsza pani. Ma na imię Beth. Mieszka niedaleko plaży w  Sydney. Teraz jest na emeryturze, ale jak jeszcze pracowała to była szanowanym prawnikiem. Teraz się zastanawiasz czemu ona mieszka aż tak daleko ode mnie i rodziców? Otóż moja mama i mój tata urodzili się w Australii, ale po zawarci związku małżeńskiego przeprowadzili się do Londynu. Potem urodziłam się ja i tak dalej.
- Interesująca historia - szepnęła
*Z perspektywy Sophie*
- Za godzinę będziemy lądowac - powiedziała stiuardesa 
- W końcu - powiedziałam zmieniając pozycje siedzenia. Takie siedzenie było naprawdę uciążliwe. Nie dośc, że tyłek boli to sztywnieją ci kości. Niedawno dzwoniła do mnie Marry. Powiedziała, że Sue jest w złym stanie. Na razie lekarze robią co mogą. Lekarz prowadzący mówi, że na pewno z tego wyjdzie. Miejmy nadzieję, że ma rację. Tymczasem w internecie afera. Nikt nie wie gdzie zniknęłyśmy. Są różne spekulacje na ten temat. Niektórzy mówią, że Megan ucieka, a ja jej w tym pomagam. Inni mówią, że nasze zachowanie jest żałosne, a jeszcze inni doskonale nas rozumieją.
- Proszę zapiąc pasy. Podchodzimy do lądowania - usłyszałam głos stiuardesy. Po paru minutach wyszłyśmy z samolotu. Byłyśmy na lotnisku w Camberry. Szybko wzięłyśmy nasz bagaż i wypożyczyłyśmy samochód. Ruszyłyśmy do Sydney do domu babci Beth.

niedziela, 11 listopada 2012

Trzydzieści trzy

*Z perspektywy Sue*
Obudziłam się , a właściwie tak mi się zdawało. Mogłam usłyszeć to co yo co mówią inni , gdy oczywiście byli w pomieszczeniu , w którym teraz przebywałam. Nie mogłam ruszyć żadną kończyną , nawte na podniesienie powieki nie miałam siły. W tej chwili nikogo nie było w sali. Nagle ktoś powoli zaczął otwierać drzwi. Kroki dziwnie znajome. Wyraźnie słyszałam jakieś szmery. Może ten osobnik przysunął krzesełko , które prawdopodobnie stało gdzieś obok. Potem ta osoba złapała mnie za rękę i zaczęła ją gładzić. 
- Sue? Słonko? Nie wiem czy mnie słyszysz ale zrobię wszystko żebyś wróciła do zdrowia. Jestem w stanie zaryzykować swoją karierę , przyjaciół , rodzinę , a nawet życie... - powiedział Liam ,  po tych słowach spłynęła mi pojedyncza łza po policzku - a jednak mnie słyszysz? Dziewczyny muszą z tobą koniecznie porozmawiać. - powiedział puszczając moją dłoń. Usłyszałam lekkie zamknięcie drzwi. Ciekawe co one ode mnie chcą? Raczej nie będą się nade mną użalać.
*Z perspektywy Marry*
W końcu Liam wyszedł z sali Sue. Cały zapłakany udał się do łazienki. We trójkę weszłyśmy do sali naszej przyjaciółki. Widok był straszny.Sala wypełniona sprzętem poprzyczepianym do dziewczyny. Ona cała blada , nieruchoma , wyglądająca jak martwa. Na sam widok chciało się płakać.
- Sue ? - powiedziałam podchodząc i łapiąc ją za rękę. Przycisnęłam jej rękę i zaczęłam płakać.
- Sue , muszę ci coś powiedzieć. - zaczęła Megan - Louis mnie zdradził z Liz. To cła historia w skrócie. Ze względu na to , że nie chcę go widywać wyjeżdżam do babci. Proszę cię wybacz  mi moje zachowanie - kontynuowała Meg. Na twarzy Sue było widać zrozumienie.
- Pojadę z nią , żeby ją pilnować , Marry będzie tuta z tobą. Jakoś zorganizujemy metodę na komunikację z tobą - dodała Sophie
- Musisz wybaczyć nam nasze zachowanie. Siedziałybyśmy dłużej , ale samolot mamy za 10 godzin , a nie chciałabym wpaść na Louisa. Na dodatek muszę się spakować , zniszczyć wszystkie nasze wspólne zdjęcia i pamiątki. To będzie długie i pracowite 10 godzin. - powiedziała Meg wychodząc.
- To może opowiedzieć ci co dzieje się na stronach fanów? Oczywiście tak jak się domyślasz informacja o twoim pobycie tutaj już wyciekła zarówno jak i o zdradzie Louisa...
*Z perspektywy Megan*
Wychodząc ze szpitala zauważyłyśmy Liz , Louisa i płaczącego Zayna. Pierwsza dwójka zachowywała się jak para. Pewnie chłopak się o wszystkim dowiedział. W pewnym momencie podszedł do nich Niall. Horan odciągnął Zayna od tamtej dwójki i podszedł do nas.
- Megan , czy ty ich przyłapałaś tak jak wszyscy mówią? - zapytał Zayn
- Tak - odpowiedziałam krótko 
- Co teraz zrobisz?
- Wyjeżdżam - kolejna lakoniczna odpowiedź.
- Gdzie?
- Do babci. Sophie możemy jechać już?
-  Tak - powiedziała otwierając samochód. Wsiedliśmy i pojechaliśmy do domuWpadłam do mojego pokoju i zaczęłam chować wszystkie moje ubrania i ważniejsze rzeczy do walizek. Resztę rzeczy pochowałam do jakiś pudełek. potem przeniosłam je do piwnicy. Cały pokój , w którym spałam z Lou oraz nasza łazienka były bez moich rzeczy. Na dodatek powywalałam wszystkie jego ciuchy z jego półek. Koszule , które mu kupiłam podarłam , wszystkie zdjęcia zostały pocięte i porozrzucane po pokoju. Potem wpdałam do łazienki do łazienki. Czerwoną szminką zaczęłam wypisywać różne rzeczy na lustrze.
*Z perspektywy Sophie*
- Niall , posłuchaj - mówiłam pakując się - ja muszę pilnować Megan bo ona ma różne dziwne pomysły. Ty staraj się pomóc Zaynowi. Nie zapomnij też o odwiedzeniu Sue w szpitalu , przecież jesteście przyjaciółmi.
- Ale ...
- Nie ma żadnych "ale" za jakieś 5 godzin mamy samolot pojedziemy jeszcze coś zjeść z Megan i jedziemy na lotnisko - powiedziałam zasuwając walizkę. Pocałowała Nialla na pożegnanie. Wyszłam Przy samochodzie czekała na mnie Megan.
- No w końcu jesteś - powiedziała
- Pakujemy walizki - zapytałam
- Taa , jest możliwość szybszego dotarcia dl Australii. To znaczy , że jest samolot , który zawiezie nas do Camberry , a później wypożyczonym autem , pojechałybyśmy do domu mojej babci w Sydney.
- Okey ,a kiedy ten samolot.
- Za godzinę - powiedziała Megan. Wsiadłyśmy do samochodu i ruszyłyśmy.

sobota, 10 listopada 2012

Trzydzieści Dwa

*Z perspektywy Megan*
Postanowiłam poszukać Tomlinsona. Byłam już prawie wszędzie. Pomyślałam , że może być w kiblu. Poszłam sprawdzić. Nikogo nie było. Zaczęłam otwierać po kolei wszystkie kabiny. Pomału zaczęłam otwierać trzecią. W końcu otworzyłam. Widok był oszałamiający. Liz i Lou...
- Louis może mi to wyjaśnisz?! - powiedziałam dość głośnym tonem. On na pewno mnie usłyszał , ale zignorował moje słowa. Ja wybiegłam stamtąd. Nawet nie oderwał się od ust tej tej ... sami z resztą wiecie. Postanowiłam wyjść przed klub , bo usłyszałam sygnały karetki. Wyszłam i podbiegłam do Marry , która stała w szoku. Zaraz koło niej zalewała się łzami Sophie i pocieszający ją Niall. Nagle przed moimi oczami przemknęła burza loków. 
- Co się stało? - zapytałam zdezorientowana.
- Sue miała wypadek. Przed chwilą karetka ją zabrała. Dzwoniłem po taksówkę. Zaraz po nas przyjedzie. Gdzie Tommo i Liz? - zaczął  nawijać Harry
- Louis sobie poradzi - powiedziałam zdeerwowana. - Gdzie Liam?
- Pojechał karetką z Sue. 
- Okey to nam pozostało czekać - westchnęłam i usiadłam na krawężniku zrezygnowana.
*Z perspektywy Marry*
W końcu ta taksówka przyjechała po nas. Cały czas bałam się o Sue. A co by było gdyby ... nie lepiej nie krakać. Wszyscy szybko władowaliśmy się to samochodu i podaliśmy adres. Kierowca ruszył. Zastanawiało mnie jedno. Czemu Megan jest taka poważna? Ona jak jest pijana nie ogarnia świata , tylko się śmieje i już. Teraz wygląda jakby nad czymś myślała. Postanowiłam zapytać o to jak będę miała ku temu okazje. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Wysiedliśmy jak stado dzikich zwierząt. 
- Wie pani na jaki oddział Susanne Lucas? - zapytałam panią siedzącą na recepcji
- A państwo rodziną jesteście - zapytała starsza kobieta.
- Jesteśmy przyjaciółmi , mieszkamy rzem - powiedziała Sophie.
- Rozumiem. Kobieta ta została pokierowana na oddział intensywne terapii , proszę tam się udać. 
- Mogła by nas pani pokierować?
- Całe 4 piętro to oddział intensywnej terapii , proponuję udać się tam i spokojnie poczekać w poszekalni.
- Dziękujemy za pomoc - powiedzieliśmy chórem i jak dzicz ruszyliśmy w stronę windy. 
*Z perspektywy Sophie*
W końcu jesteśmy na czwartym piętrze. Szybko znaleźliśmy Liama , który siedział i płakał.
- Jak z Sue? - zapytał Niall 
- Stan ... zagrożenia ... życia - wyszlochał
- Jak w ogóle do tego doszło? - zapytała zdezorientowana. Wiedziałam tylko , że Sue miała wypadek. Liam w skrócie opowiedział nam co miało miejsce. Lekarze powiedzieli , że dopiero rano będą mogli przeprowadzić jakiekolwiek badania. Mogliśmy zostać w szpitalu. Interesowało mnie zdenerwowanie Megan. Postanowiłam ją wziąć na rozmowę. Oczywiście dołączyła się do nas Marry.
- Megan co się stało? - zaczęłam
- A co miało się stać
- Twoje zachowanie jest dziwne - szepnęła Marry
- Nie wasza sprawa
- Właśnie , że nasz. Jesteśmy przyjaciółkami.
- To czy wiecie co się stało , czy nie wiecie nie zmieni nic.
- Powiesz nam czy nie?
- No dobra - w tym momencie zaczęła nawijać o zdradzie Lou z Liz...

niedziela, 4 listopada 2012

Trzydzieści Jeden

*Z perspektywy Megan*
Nastał ranek. W ogóle nie chciało mi się wstawać. Niestety musiałam zwlec się z łóżka. Poszłam do łazienki. Szybki prysznic w ciepłej wodzie i czułam się jak nowo narodzona. Spięłam wysuszone włosy w koka i usiadłam przy toaletce z lustrem. Zastanawiałam się jakby tu spiąć włosy na dzisiejszą galę. Dobrą godzinę użerałam się z nimi. Dalejniestety nie miałam pomysłu. Musiałam zajrzeć do internetu. Może się skontaktuję z moją kuzynką , która jest fryzjerką. Tak właśnie zrobiłam. Dziewczyna doradziła mi , żeby tylko je ułożyć w odpowiedni sposób. Ona jak zawsze ma rację. Ale co z makijażem. Nie miałam bladego pojęcia jak się umalować. Na szczęście z pomocą przyszła mi Sue , która miała jakieś pojęcie o tym. Powiedziała , że później zrobi mnie na bóstwo. Była 12:30. Zostało jakieś 3 godziny na naszykowanie się. Ja jak zawsze byłam w proszku. Nie przejmowałam się tym. Zapomniałam o jednej ważnej rzeczy. Nie jadłam śniadania. Zleciałam do kuchni jak błyskawica. Zajrzałam do lodówki i zaczęłam nakładać wszystko co mi wpadło w ręce na talerz. Szybko zjadłam tą mieszankę i poszłam na górę ogarnąć. Najpierw układanie włosów , a później ubranie w to. Później zwołałam Sue. Ona mnie umalowała. Razem zeszłyśmy na dół. Było już dobrze po 15 , areszty nie było. W końcu postanowiliśmy ich pospieszyć.
*Z perspektywy Sophie*
Gdy szykowałam się na galę Horan zamknął  się w pokoju i zaczął się rozbierać. 
- Horan co ty robisz?? - zapytałam
- Jak  to nie  widzisz??
- Ja ci radzę się ubrać , bo jak nie to ...
- To co ?? - zbliżył się do mnie.
- To dostanie w dziób. 
- Gdzie są moje spodnie?? 
- Są tam gdzie je rzuciłeś.
-  O kur...
- Co jest?? 
- Moje spodnie zostały wyrzucone w stronę otwartego okna. 
- To znaczy , że ...
- Taaak leżą gdzieś na dworze. - w tym momencie nie mogłam powstrzymać się od śmiechu.
- Zapomniałem ci czegoś powiedzieć
- Klucze od naszego pokoju są w tych spodniach.
- I co z tego??
- Przecież nas zamknąłem.
- Ty głąbie jeden!!  Czy ty myślisz. Teraz jak my stąd wyjdziemy. 
- Nie wyjdziemy. 
- Ejjjjj ludzie słyszycie mnie! - zaczęłam się wyzierać. Usłyszał as chyba Harry.
- Co chcesz?? - zapytał
- Mógłbyś przynieść spodnie Nialla , które leżą na dworze?? A i w nich powinien być kluczyk.
- Co one robią na dworze? - zapytał podejrzliwym tonem
- Długa historia. 
- Dobra zaraz tu wrócę. - powiedział i tak też zrobił. Szybko otworzył nam drzwi. Powiedział , że za parę minut wychodzimy. Na szczęście ja byłam gotowa , w przeciwieństwie to Horana. Zeszłam a dół ubrana tak.
*Z perspektywy Marry*
No nie ja jak zawsze w proszku. Zaraz wychodzimy , a ja nawet nie ubrana jestem. Biegałam po całym domu szukając komórki i chusteczek. Harry tylko się na mnie patrzył zamiast pomóc. W końcu znalazłam zguby. Nie było to proste. Chusteczki były za pralką , a telefon w szufladzie z bielizną. Tylko ja mogłam schować takie rzeczy w takim miejscu. Szybko ubrałam się w to. Na korytarzu spotkałam Liz. Razem zeszłyśmy na dół nie odzywając się do siebie. 
- Szybciej się nie dało - zapytał zdenerwowany Paul 
- Przepraszamy - powiedziała Liz
- Dobra limuzyna już czeka. - powiedział i wyszedł z domu. My zaraz za nim. Dotarliśmy w miarę szybko. Nasz kierowca doskonale wiedział gdzie są korki i je sprytnie ominą. Ja z dziewczynami zajęłyśmy miejsca za chłopcami w 2 rzędzie. W końcu się rozpoczęło. Prowadzący się przedstawił i zapowiedział występ Lady Gagi. Później ona wręczała nagrodę dla najlepszego wokalisty. Potem nagroda dla wokalistki i występ kolejnej gwiazdy. W końcu nagroda dla najlepszego zespołu. Oczywiście wygrali chłopcy.Po całej gali wszyscy poszliśmy świętować do najlepszego klubu w Londynie.
*Z perspektywy Sue*
W klubie było całkiem przyjemnie. Wszyscy pili oprócz mnie i Liama. Megan organizowała konkursy na picie. Oczywiście ona wygrywała. Wszyscy tańczyli i śpiewali. Ja i Liaś sączyliśmy soki owocowe. W pewnym momencie zauważyłam , że nie  ma Tomlinsona. Megan też nigdzie nie było. Dziewczyna po paru minutach się odnalazła. Była w łazience. Ciekawe gdzie Lou. Pewnie zarz gdzieś się znajdzie. 
- Sue zatańczymy?? - zapytał nagle liam
- Dobrze - powiedziałam. Tańczyliśmy jak dwójka wariatów. W pewnym momencie zrobiło się za gorąco. Powiedziałam Liamowi , że zaraz przyjdę. Poszłam się przewietrzyć. Przed klubem było za głośno , ale na drugiej stronie było całkiem przyjemnie. Poszłam na pasy , które znajdowały się na skrzyżowaniu. Rozejrzałam się i powoli zaczęłam przechodzić przez ulicę. Nagle usłyszałam silnik samochodu. Później słyszałam pisk opon i czułam ból. Słyszałam jak jakiś mężczyzna mówi do mnie. Chciałam odpowiedzieć ale nie mogłam , nie potrafiłam. 
- Sue? Gdzie jest Sue? - usłyszałam głos Liama
- Tam leży jakaś dziewczyna może to ona - powiedziała jakaś osoba.
- Boże to ona - usłyszałam głos rozpłakanego Liama. - Dzwońcie po karetkę. 
- Już to zrobiliśmy. Zaraz będą.- w oddali było słychać sygnały karetki. Poczułam, że ktoś mnie wkłada na prawdopodobnie nosze. Nagle zaczęłam tracić świadomość ...

sobota, 3 listopada 2012

Trzydzieści

*Z perspektywy Megan*
Chłopcy przez całe cztery dni mają prób. Rzadko ich widujemy. Czasami nawet nie mają czasu porozmawiać z nami przez telefon. Z dziewczynami postanowiliśmy umilić sobie czas siedząc z maseczkami na twarzy. Szybko wykonałyśmy maseczki. Zaczęłyśmy nakładać je na twarze. Na oczy położyłyśmy plasterki ogórków. Włączyłyśmy naszą ulubioną stację muzyczną i zaczęłyśmy sączyć sok pomarańczowy.
- Ej dziewczyny w co my mamy się uczesać na gale - zapytałam nagle
- Nie wiem , ale na pewno coś wymyślimy - odparła Marry
- A tak właściwie to gdzie jest Liz - zapytała Sophie.
- Chyba wyszła do koleżanke 
- W sumie to dobrze , mamy chociaż trochę spokoju. 
- Ooooo patrzcie co leci. - powiedziałam szczerząc się
- Tak Calvin - Sophie zaczęła się cieszyć jak głupia.
- Ej laski 
- Cooooo?? - odpowiedziały chórem
- Może jakiś wypad na narty , albo na Hawaje?? - zaproponowałam
- Może masz rację. Ale to po gali. 
*Z perspektywy Sophie*
Już dobrą godzinę bawimy się z tymi maseczkami. Cały czas zmywałyśmy je i nakładałyśmy nowe. W pewnym momencie usłyszałam krzyk Nialla.
- Boże , to kosmici - zaczął drzeć się Liam
- Co gdzie?? - powiedział Tommo wyskakuąc z patelnią.
- Louis , odłóż tą  patelnię - powiedziała Megan zdejmującMegan zdejmując ogórki z oczu.
- Uffff odetchnąłem z ulgą - powiedział Harry
- To na szczęście wy. - powiedział Zayn
- Ale nas przestraszyłyście. - powiedział Niall
- Niby czemu? - zapytałam
- Lady Gaga będzie występowała na gali. - Zaczął Lou
- A przewodnią jej występu są kosmici - skończył Harry. 
- To nie dziwię się takiej reakcji. 
- Może zmyjecie to paskudztwo z siebie? - powiedział Hazz 
- Harry , daj buziaczka - powiedziała Marry podchodząc do chłopaka.
- W  życiu , nawet nie podchodź bliżej - powiedział robiąc dwa kroki do tyłu. Dziewczyna automatycznie przesunęła się do niego i dała mu całusa w nos. Przez co Harry był cały w maseczce. - teraz musimy to zmyć. 
*Z perspektywy Sue*
- Co robicie tak wcześnie w domu? - zapytałam Liama zmywając maseczkę
- Wiesz jutro gala i trzeba odpocząć.
- Cooooooo?? A no tak , ale przecież Marry nie ma butów , a jak nie ma butów to ...
- Spokojnie Harry specjalnie zrobił zdjęcia jej całej kreacji i poszedł do najlepszego obuwniczego, aby dobrał buty. Teraz zabiera tam Marry aby je przymierzyła , a później pójdą na jakiś spacer. 
- W sumie to bardzo dobry pomysł.
- Zjadłbym coś.
- Ja też - powiedziałam zmywając ostatnią warstwę maseczki.
- Może płatki i owoce w jogurcie??
- Dobry pomysł , ale musimy zrobić to szybko bo jak się zlecą do kuchni to nie będziemy mieli jedzenia. 
- No to do kuchni - szybkim krokiem ruszyliśmy do niej. Naszykowaliśmy potrzebne produkty i zaczęliśmy kroić owoce. Wymieszaliśmy je  z jogurtem i płatkami kukurydzianymi. Szybko uciekliśmy do naszego pokoju aby spokojnie zjeść.
*Z perspektywy Marry*
Harry kazał mi się pozbyć maseczki z twarzy i ubrać normalne spodnie i bluzę. Pewnie mamy gdzieś wyjść. Oczywiście tak było. We dwójkę jechaliśmy w nieznanym mi kierunku. Korków nie było więc szybko dojechaliśmy na miejsce. Okazało się , że to jest jeden z lepszych butików w Londynie. Weszłam tam z Harrym. Ekspedientka od razu do nas podeszła pytając się o rozmiar buta. Powiedziałam jej , a ona przyniosła jedną parę. 
- Przymierz - powiedział Harry.
- Okey , ale po co? - zapytałam
- Bo jutro gala , a ty nie masz butów do kreacji. 
- A no tak , zapomniałam - powiedziałam zabierając od kobiety opakowanie z butami. Usiadłam na pufie i zaczęłam zdejmować swoje trepy. Założyłam. Buty były za małe. Poprosiłam rozmiar większy. Nadal były za małe. Harry zaczął się ze mnie śmiać.
- Zakochałem się w wielkiej stopie.
- Śpisz dzisiaj na kanapie. 
- Przepraszam. 
- Dobrze , wybaczam. Ale i tak śpisz na kanapie. 
- Mogłaby pani dać jeszcze większy rozmiar - w końcu but był idealny.

piątek, 2 listopada 2012

Dwadzieścia Dziewięć

*Z perspektywy Sophie*
Wstając rano nie zastałam obok mnie Niallera. Ciekawe co ten kołek  znowu robi. Założyłam kapcie i futrzany szlafrok. Zeszłam na dół by go poszukać. Usłyszałam rozmowę. Dochodziła ona z salony. Aby sprawdzić co się tam dzieje stanęłam w progu słuchając o czym i kto rozmawiał. Okazało się , że menadżer przyszedł ich odwiedzić i powiadomić o gali , która miała odbyć się niebawem , a mianowicie za cztery dni. Chłopcy musieli zorganizować sobie plany tak aby mieli czas na próby jak i naszykowanie się do całej imprezy. Wiedziałam jedno , takie okazje to czas na zakupy. Szybko pobiegła do kuchni robić śniadanie. Zwołałam wszystkich i zaczęliśmy pogawędkę n temat dzisiejszego dnia.
- Ja proponuję się ogarnąć i zasuwać do sklepu po kreacje na gale- powiedziałam biorąc gryza kanapki. 
- Może masz rację trochę biegania po sklepach nigdy nikomu nie zaszkodziło - nagle wszystkim dziewczynom się oczy zaświeciły. 
- No to kończymy to śniadanie - powiedział Lou. Szybko zjadłam kanapki i poszłam na górę. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w to. Potem zeszłam na dół i zaczęłam oglądać tv. Powoli zaczęli schodzić na dół. Najpierw zeszła Liz ubrana tak. Musiałam z nią wysiedzieć jakieś10 minut.To była męczarnia.Później zeszła reszta. Megan wyglądała tak Sue tak a Marry tak
*Z perspektywy Megan*
Powoli zaczęliśmy się ładować do samochodu. Objeździliśmy całe miasto, Byliśmy w najsłynniejszych butikach. Tomlinson cały czas grzebał za coraz bardziej dziwnymi sukienkami. Zachowywał się gorzej niż baba. Miałam go dość. Jednak przez jego grzebanie znalazłam idealną sukienkę. Dobraliśmy do niej dodatki w innych sklepach i wyszliśmy ze sklepu. Po pewnym czasie każda miała skompletowany strój. Tylko Marry nie mogła dobrać butów do swojej kreacji. Powiedziała , że jutro jeszcze przejdzie na spokojnie za butami.
- To gdzie teraz??- zapytałam zmęczona
- Może zjemy coś. Później pójdziemy wypożyczyć jakiś film na wieczór. - powiedział Tommo obejmując mnie. 
- Ciekawy pomysł - powiedziała Liz.
- To gdzie jemy? - zapytał Niall
- Proponuję jakąś pizzerię. - powiedział Harry.
- Za rogiem jest jakaś - powiedziała Sue. Wszyscy razem poszliśmy tam Zamówiliśmy i zjedliśmy dwie duże pizze. Szybko zorganizowałyśmy film i pojechaliśmy do domu. Po drodze Liamowi ubzdurało się , że chce mu się sajgonek. Po powrocie do domu zamówiliśmy je w dużych ilościach.
*Z perspektywy Sue*
Gdy wróciliśmy poszłam się ogarnąć do łazienki. Wcisnęłam się w jakiś szary dres i za dużą koszulkę. Zeszłam na dół z kocem i podusią. Następnie rozłożyłam się na fotelu czekając na resztę. Zaczynało się ściemniać. Nie na widzę jesieni. Jest zimno , wcześnie robi się ciemno i zazwyczaj siedzi się głównie w domu.
- To jaki film wypożyczyliście??- zapytałam
- Superhero - powiedział Zayn siadając z michą popcormu. Liz zaczęła bawić się dvd. Nie potrafiło go nawet włączyć. 
- Odejdź siermięgo - powiedziała Megan i włączyła film. Wszyscy oglądaliśmy w wielkim skupieniu. Było parę fajnych i śmiesznych akcji w filmie , ale nie bardzo mnie to interesowało. Była bardziej zajęta szybkim uśnięciem. Niestety nie mogłam tego zrobić i niestety oglądałam cały film. 
*Z perspektywy Marry*
Cały czas się śmiałam. Teksty wszech czasów. Najbardziej bawiła mnie "szalona srajmaszyna". W końcu po jakimś czasie usnęłam. Męczył mnie jeden sen. Nie mówię , że to był koszmar. Ale nawet nie wiem co on mógł oznaczać. " Walizka , łzy , kłótnia , nie było w domu dziewczyn " obrazy jak przez mgłę. Ze względu na to , że później przez to nie mogłam spać zaczęłam się rozciągać. Na początku całkiem nie źle mi szło , ale później coś mi strzyknęło w plecach i Hazza musiał mi rozmasowywać je. Resztę nocy przesiedziałam słuchając muzyki i patrząc się w sufit.

sobota, 27 października 2012

Dwadzieścia Osiem

*Z perspektywy Sophie*
Wstałam po nie przespanej nocy. Horan cały czas zabierał mi pościel i kładł się na mnie. Dwa razy spadłam z łóżka. Na dodatek gadał mi przez pół nocy o tym , że musi kupić bitą śmietanę i truskawki. Boże co ja mam z nim zrobić. Na dobry początek postanowiłam zrobić sobie dłuższą kąpiel. Postanowiłam zaszaleć i wlałam dość sporą ilość płynu od robienia bąbelków czy jak to się tam nazywa. Wygodnie ułożyłam się w wannie. Po przyjemnej i odprężającej kąpieli ubrałam się w to. Zeszłam na dół i zaczęłam pomagać w przygotowaniach na grilla. Połowa osób poszła do sklepu po jedzenie , a reszta została szykując miejsce na wieczorne spędzanie czasu. Ja Marry Megan i Sue zaczęłyśmy rozstawiać grilla. Krzesełkami i stolikiem zajął się Liaś i Nialler. Reszta natomiast poszła do sklepu.Gdy wszystko było zrobione postanowiliśmy trochę odpocząć.. Zaczęliśmy się trochę niecierpliwić. Już dobre półtorej godziny siedzą w tym sklepie. Rozumiem mogły być korki ale żeby tak długo tam siedzieć w sklepie szukając kiełbasy , mięsa i kaszanki. W końcu przybyli. Za karę Lou i Liz mieli pomagać mi i Megan w kuchni. Rozpoczęliśmy od zrobieni sałatki. Meg miała kroić warzywa , a Liz miała jej pomagać. Ja i Tommo zabraliśmy się za sos.
*Z perspektywy Megan*
Powoli kroiłam warzywa. Nie widziałam powodu dla , którego miałabym się spieszyć. Jeszcze się pokaleczę i co będzie?? Ale moja siostra tego nie rozumiała. Cały czas mówiła "szybciej szybciej" lub "jak ty to kroisz", co ona w ogóle wie o poprawnym krojeniu warzyw na sałatkę. W końcu się zdenerwowałam.
- Liz wyjdź z tej kuchni - powiedziałam
- Hahaha ,jesteś bardzo śmieszna. Lepiej się pośpiesz bo ie zdążysz z tą sałatką  powiedziała perfidnie się patrząc. W tym momencie rzuciłam fartuch na podłogę.
- Albo sama wyjdziesz , albo ci w tym pomogę. -warknęłam
- Hahahaha dobra skończ z tymi żartami , na pewno teko nie zrobisz bo nie zrobisz i już - powiedziała. Jej ton był przesiąknięty pogardą.Postanowiłam jej udowodnić , że stałam się zupełnie inną osobą odkąd wyprowadziłam się z domu. Zaczęłam iść w jej stronę. Ona przerażona szybko uciekła. W sumie to cieszę się , że ją tak przestraszyłam. Założyłam na siebie fartuch , który wcześniej podniosłam z płytek kuchennej podłogi. Powróciłam do robienia sałatki.
- Przed chwilą byłaś przerażająca. - powiedział Lou podchodząc do mnie. Z krzesełkiem.
- Po co ci to krzesełko??
- Nie wiadomo co ci przyjdzie do głowy gdy jesteś zdenerwowana. Wolałem się ubezpieczyć.
- Odłóż to bo zrobisz sobie krzywdę. 
*Z perspektywy Marry*
Wszystko było już naszykowane.Jedzenie było znoszone na dwór. Horan zaczął grać nam różne kawałki. Do niektórych dało się tańczyć a do niektórych nie. Najgorsze było to , że zaczynał grać coraz bardziej znane piosenki , które znała Megan , a właściwie znała ich teksty na pamięć. Zaczęła nam je śpiewać. Ona nie była za bardzo utalentowaną śpiewaczką. Po pewnym czasie wpadłam na pomysł żeby zakleić jej buzię taśmą. Po 10 minutach udało się to. Od tamtej chwili siedziała grzecznie przysłuchując się naszej dyskusji. 
- Kiedy będzie jedzenie?? - te słowy cały czas były powtarzana przez Niallera. Rozumiem chłopak jest głodny , ale musi stać się bardziej cierpliwy. 
- Mam pomysł!! - krzyknęłam - dla zabicia nudy pokopiemy piłkę. Co wy na to?
- Ale to jest takie nudne i męczące. - zaczęła narzekać Liz
- Ty nie musisz się z nami bawić- powiedziała Megan
- Wiecie co wam powiem , niektórych należy nauczyć pokory i pokazać gdzie jest ich miejsce i kto jest lepszy.
- W każdej chwili możemy się o tym przekonać - powiedziła Sophie ,która na samą myśl o faulowaniu nie mogła usiedzieć na miejscu. Ta dziewczyna grała brutalnie. Zresztą Megan też , właśnie dlatego tworzyły zgrany zespół , do tego wchodziłam ja całkiem dobry bramkarz. 
*Z perspektywy Sue*
Cały czas obserwowałam zażarty mecz. Niestety wiadome było , że drużyna , w której w skał wchodzili Marry Megan Sophie Niall i Lou wygra. Mecz był przesądzony.Na dodatek Liz nie potrafiła odebrać piłki rozlazłemu jak zawsze Horanowi. W końcu obie drużyny były tak zmęczone , ze skończyły mecz nie zważając na to jaki był wynik zasiedli wspólnie do jedzenia.
- Sophie ile razy faulowałaś - zapytałam
- Nie wiem , ale na pewno nie zliczysz tego używając wszystkich palcy - zaśmiała się ,po czym zaczęła jeść swoją kiełbaskę. 
- Dawno nie grałam i cienko mi to wyszło - powiedziała Liz , która przed meczem założyła się z siostrą o to , że strzeli przynajmniej jednego gola , a tymczasem nie strzeliła żadnego.
- Tak jasno , po prostu nie umiesz grać - powiedziała Megan
- Co ty możesz wiedzieć o piłce nożnej ?? - powiedziała
- Powinno wystarczyć ci to , że sto razy lepiej gram id ciebie.
- Ta jasne 
- Chcesz spróbować swoich sił w grze eden na jednego?? - powiedziałaMeg
- Nie dzięki nie skorzystam z tej propozycji - powiedziała i zajęła się jedzeniem.

sobota, 20 października 2012

Dwadzieścia Siedem

*Z perspektywy Megan*
Po dotarciu do domu zaczęłam gotować obiad. Postanowiłam przetestować swój przepis na ramen. Teraz będzie 3 raz robię tą potrawę, Chyba udoskonaliłam sposób przygotowania co polepszyłoby smak dania. Zastanawiałam się co robi reszta..Marry siedziała z Hazzą, Sue wybyła z Liamem na badania , Lou siedział ze mną w kuchni i co chwile mi przeszkadzał. Tylko gdzie jest Liz i Zayn? W sumie nie bardzo mnie to obchodziło. W tej chwili jedyną ważną rzeczą dla mnie było nie przypalenie poprawy. Całkiem nie źle mi szło. Kazałam Tomlinsonowi rozłożyć talerze na stole , które przygotowałam wcześniej. Zaczęłam nakładać potrawę do misek. Kiedy skończyłam przyszła Sue z bada. Liz i Zayn też nagle się znaleźli Gdy jużwszyscy byliśmy zasiedliśmy do wspólnego posiłku. Wydawało się że wszystkim smakowało , tylko Liz miała jakieś "ale" do mojego gotowania. Jej uwagi spływały po mnie jak po kaczce.
- To co planujemy na dzisiejsze popołudnie? - zapytała Marry odkładając naczynia do zmywarki.
- A może posprzątamy ogródek. Wiecie trzeba zgrabić liście i takie tam- powiedział Liam.
- To dobry pomysł. Wypocznijmy chwilę i zabierajmy się do roboty. - powiedziałam n co wszyscy się zgodzili , nawet Liz.
*Z perspektywy Marry*
Po jedzeniu usiadłam na kanapie i zaczęłam oglądać jakiś program. Nie interesowała mnie jego treść, ale nie było nic w telewizji. Wszyscy koło godziny 16:30 zebraliśmy się w ogrodzie. Wszyscy grabiliśmy trawnik oprócz Sue , która obserwowała nasze działania. Nie źle się przy tym uśmiała.W sumie też bym się śmiała gdybym zobaczyła 8 debili trzymających pierwszy raz w życiu grabie no i Liz , która rozkazywała każdemu. Ta dziewczyna potrafi zepsuć nerwy. Po zgrabieniu liści w jedną kupę zabraliśmy się za czyszczenie tarasu. Ja biegałam z miotłą i zamiatałam , Megan z mopem biegała za mną i myła zamiecioną podłogę. Trochę komicznie to wyglądało. Sue i Niall szorowali stół. Liam i Harry myli okna. Zayn ,Liz oraz Sophie , a właściwie tylko Zayn i Sophie czyścili poręcz schodów i barierki otaczające taras. 
- Ej patrzcie co znalazłam - krzyknęła Megan wyciągając starego grilla ze sterty gratów.
- Co z nim zrobimy? - zapytała Sophie.
- Może jutro wieczorem zrobimy grilla. Wiecie kiełbaski , kaszanka ,mięcho , w tle gitara i śpiew. - powiedział Horan
- W sumie to czemu nie.Dawno nie byłem na grillu.Będzie fajnie- powiedział Zayn.- tylko trzeba ten sprzęt trochę wyczyścić.
*Z perspektywy Sue*
Po sprzątaniu ogrodu wszyscy zmęczeni ruszyliśmy do domu. Ja wzięłam sobie kąpiel i założyłam moją piżamkę w świnki.  Poszła do kuchni zrobić sobie gorącą czekoladę z piankami. Wypiłam i wróciłam do pokoju. Odpaliłam laptopa i wbiłam na facebooka. Oczywiście jak zawsze milion powiadomień. Głównie od Megan i Sophie. To one wysyłają mi jakieś zaproszenia do aplikacji i oznaczają mnie w postach pod którymi zawsze jest tysiąc komentarzy. One mi uprzykrzają życie i to na dodatek specjalnie. Wiedzą , że tego nienawidzę. Mam ich dość. Pewnie kiedyś się ogarną choć w to wątpię. Potem weszłam na twittera. Nagle zachciało mi się oglądać Pretty Little Liars. Obejrzałam parę odcinków i poszłam spać.
*Z perspektywy Sophie*
Zaczęłam kłócić się z Horanem kto lepiej tańczy. A więc żeby mu udowodnić, że ja jestem lepsza zrobiliśmy sobie konkurs tańca. Jurorem miała być Megan ,która najwidoczniej się nudziła. Najpierw był Horan. On zatańczył taniec , w którym zawsze był najlepszy - taniec irlandzki. Całkiem nieźle wywijał tą nóżką, ale to było za mało na pokonanie mnie.On na dodatek tańczył bez muzyki. Gdy przyszła moja kolej włączyłam refren piosenki Gangnam Style. Zaczęłam tańczyćak w teledysku dzięki czemu wygram.
- I kto lepiej tańczy?- zapytałam z Niallem. 
- Przykro mi ale Sophie lepiej tańczy. Jak ona zacznie tańczyć to Gangnam Style to nie ma sobie równych.
- Megan - powiedziałam poważnie. 
- Sophie - nagle stała się tak samo poważna jak ja. To znaczy , że ...
- TAŃCZYMY ! - krzyknęłam i włączyłam muzykę. Razem we dwie zaczęłyśmy biegać i tańczyć,jeżeli to tańcem nazwać można Ze dwie godziny tak szalałyśmy. potem nie miałam siły nawet siedzieć. Chłopaki musieli nas zaprowadzać na górę bo my nie dawałyśmy rady. Wyglądałyśmy jak po jakiejś grubej imprezie. Szybko usnęłyśmy.

piątek, 19 października 2012

Dwadzieścia Sześć

*Z perspektywy Marry*
- I jaka jest twoja odpowiedź...
- Dam ci kolejną szansę - powiedziałam przytulając go. 
- Naprawdę - zaczął całować mnie po całej twarzy
- To teraz taka propozycja. Ja sie przebiorę w piżamkę ty się umyjesz i przebierzesz a potem ...
- A potem ...
- Pójdziemy grzecznie spać !
- Czemuuu przecież nie widzieliśmy się tak długoooo
- Harry jak kochasz to poczekasz - powiedziałam zamykając przed nim drzwi od łazienki na klucz. Szybko przebrałam się w piżamę i dopiero wtedy sobie uświadomiłam że łazienka i pokój są zalane. Trudno dzisiaj pójdę później spać. Wyszłam z łazienki i poszłam szukać jakiś ścierek i mopu oraz ręczników żeby jakoś ogarnąć to wszystko. Gdy już skończyłam zaczęło świtać. Byłam strasznie zmęczona. Na dodatek Harry nie chciał mi pomagać. Cudem zmusiłam go do godziny pracy.Teraz jedyną rzeczą o jakiej marzyłam to ciepłe łóżko. Szybko weszłam do łóżka i przez następne kilka godzin spałam jak zabita.
*Z perspektywy Megan*
Wstałam pełna energii. Założyłam moje kapcie i dosłownie w podskokach zaczęłam robić śniadanie. Pomyślałam , że zrobię płatki z mlekiem. Wyciągnęłam potrzebne produkty i zaczęłam gotować mleko. Potem wpadłam na pomysł zrobienia gofrów. Niestety okazało się , że przez wczorajszy konkurs jedzenia można było tylko jeść płatki z mlekiem. Gdy wszystko było gotowe zwołałam wszystkich na dół. 
- Smacznego - powiedziałam radośnie. 
- Dzięki i nawzajem - powiedziała reszta
- A gdzie Marry - zapytała Sophie
- Śpi - odpowiedział Harry
- To co ona robiła??
- Sprzątała całą noc zalany pokój - westchnął
- Nie pomogłeś jej?? - zapytała Lou
- Pracowałem równą godzinę
- To musiało być straszne - powiedziałam i zajęłam się własnymi płatkami. Po śniadaniu wzięłam się za zmywanie. Tak się zastanawiałam i pomyślałam , że należy iść do sklepu. 
- Ej za godzinę macie być wszyscy gotowi idziemy na zakupy. -krzyknęłam  zakręcając kran. 
*Z perspektywy Sue*
Powoli poszłam się myć. Szybki prysznic i ubranie w naszykowany wcześniej zestaw . Potem zeszłam na dół. Tam czekały na mnie Megan i Sophie.
- Gdzie Marry - zapytałam
- Drze się na Hazzę. Podobno kazała mu robić kucyka - powiedziała Sophie
- Oho o wilku mowa - powiedziała Megan patrząc na schodzącą Marry trzymającą gumkę do włosów i szczotkę
- Kto mnie uczesze bo ten idiota nie potrafi - powiedziała. Szybko pomogłam jej zrobić wysokiego kucyka i razem wyszłyśmy na dwór. Usiadłyśmy na schodach i zaczęłyśmy myśleć co by tutaj kupić. Zrobiłyśmy swoją małą listę. Nagle jak burza wylecieli chłopcy i wparowali do samochodu. My patrzyłyśmy na nich jak na ostatnich debili.
- Dziewczyny nie jedziecie?? - zapytał Lou  , nasz stały kierowca , nagle wszystkie wstałyśmy i podeszłyśmy do drzwi. Tommo oczywiście znalazł sobie zabawę i zaczął odjeżdżać.
- Dobra albo się ogarniesz albo śpisz na kanapie - powiedziała Megan. Ten szybko wyskoczył z samochód i otworzył nam drzwi , gdy wsiadłyśmy zamknął je. Pojechaliśmy.
*Z perspektywy Sophie*
Zaparkowaliśmy pod TESCO. Wzięliśmy koszyki i zaczęliśmy łazić po całym sklepie. Od stoiska z pieczywem do z owocami i warzywami. Nasze koszyki były pełne. Znajdowały się w nich warzywa , owoce , bułeczki , chlebek , mleko , płatki itp ... W końcu poszliśmy do kasy. Staliśmy w niej dość długo . Potem jeszcze płacenie i pakowanie , a także musieliśmy się przebić przez tłum fanek. Ciekawe skąd one się wzięły. A no tak , prawie zapomniałam. Wystarczy , że jedna napisze. 
- Dobra to co dalej -powiedziałam jak tylko zdołaliśmy się wydostać ze sklepu. 
- Teraz musimy dojść do samochodu. Tylko uważajcie. Jak jakaś fanka nagle wyskoczy zza zakrętu i się rzuci na was to co będzie ?? - zapytał Horan
- Ty już nie wymyślaj łomie - powiedziałam podchodząc do samochodu - może by ktoś otworzył bagażnik??
- A tak już - powiedział Tommo i zajął się szukaniem kluczy. Szybko spakowaliśmy zakupy i ruszyliśmy do domu.

piątek, 12 października 2012

Dwadzieścia Pięć

*Z perspektywy Megan*
Siedziałam w kuchni i robiłam sobie mleko. Wlałam je do kubka i poszłam na górę. Po drodze spotkałam Lou. Był lekko speszony.
- Co  jest Promyczku?? - zapytałam
- Lepiej wejdź do naszego pokoju - powiedział i zszedł na dół. Z pewnością był speszony i zażenowany. Tylko kufa czym. Wbiegłam bo schodach na górę i weszłam do naszej sypialni. To co tam zobaczyłam było straszne , aż mi kubek wypadł z rąk. Cały się potłukł , ale nie to tera było ważne. Na środku pokoju stała Liz poprawiająca ręcznik , którym była owinięta.
- Mogłabym wiedzieć co ty tu robisz?? - zapytałam starając wyzbierać się jak najwięcej szkła
- To chyba mój pokój??
- Nie to mój pokój.
- Aaaaa to dlatego siedział tu Lou. JUż myślałam , że chce ze mną spać - spojrzała na mnie z wyższością
- Ty się lepiej zajmij Zaynem , a teraz wypad. - powiedziałam i poszłam po zmiotkę i ścierkę. Wyczyściłam wszystko i położyłam sie na łóżku przed laptopem.
*Z perspektywy Marry*
Postanowiłam wszystko przemyśleć wszystko podczas długiej kąpieli z bąbelkami. Wlałam wodę i płyn. Wlazłam do kąpieli z pustką w głowie. Brakiem jakiegokolwiek zdania w jakiejkolwiek sprawie. Usiadłam wygodnie i pogrążyłam się w myśleniu. Wspominałam te wszystkie dobre chwile z Harrym , a także te najgorszy okres. Właśnie wtedy pojawił się David. Popsuł wszystko. Potem Harry wyjechał bo nie udało mi się ukryć bukietu tych cholernych róż od Davida. Andy mówił mi , że David wyjechał z jakąś dziewczyną na wakacje.  Dałabym Hazzie jeszcze jedną szansę , ale jeżeli  David znowu wróci i zechce znowu nasz związek zniszczyć? W sumie to chcę spróbować. Ale nie mam pewności. W sumie zaprosił mnie do tej restauracji. Z moich rozmyślań wyrwało mnie walenie w drzwi. Właśnie teraz zorientowałam się , że nie zakręciłam kranu i cała łazienka zalała się wraz z pokojem,
- Marry żyjesz?? - usłyszałam głos Hazzy. Kufa co ty tu robisz- uwaga wchodzę! -  powiedział i gwałtownie otworzył drzwi. Wbiegł do środka i wyglebał się na środku płytek.
- Nie waż się wstawać i patrzeć - powie działam sięgając po ręcznik i owijając się w niego. - co ty tu robisz?
- Chciałem przywitać się z chłopakami i poszedłem na górę do ciebie. Zobaczyłem , że z twojego  pokoju wycieka woda i postanowiłem zainterweniować. 
- Okey 
- I jaka jest twoja odpowiedź...
*Z perspektywy Sophie*
Ja i Horan urządziliśmy sobie konkurs kto pierwszy zje całą lodówkę. dosłownie biliśmy się obok lodówki. W końcu się zdenerwowałam i kopnęłam go w piszczel a on złapał mnie w pasie i wyniósł z kuchni. Zamknął mnie w naszym pokoju. Potem chyba poszedł zjeść resztę bo słyszałam tylko krzyki. 
- Kufa Niall wpierdoliłeś całe żarcie - krzyczał Liaś
- I wygrałem konkurs
- A teraz w nagrodę nakurwiasz do sklepu  po jedzenie.
-Ale jest 22:45 wszystkie sklepy pozamykane.
 - Trudno Sue też musi coś jeść ona jest w ciąży!
- No przecież wiem !
- No to do sklepu , jakiś całodobowy spożywczak w Londynie się znajdzie!
Ja tam tarzałam się ze śmiechu. Przeturlałam się przez cały pokój dwa razy.
*Z perspektywy Sue*
-Liaś czemu się tak drzesz - zapytałam wchodząc do kuchni
- Bo Niall zjadł wszystko co było w lodówce i nie masz co zjeść na kolację.
- Zostaw biedaka , przed ich konkursem zjadłam kolację.
- Cooo??
- Przecież każdy ich konkurs kończy się tym , że nie ma co jeść w domu. Ja osobiście jutro wyślę Horana do sklepu po jedzenia.  To będzie połowa jego kary. Zrobisz nam jeszcze pyszny obiad , podczas niego masz założyć fartuszek skruchy - już tłumaczę tzw. "fartuszek skruchy" to fartuszek w oryginalnym różowym kolorze z dużą ilością falbanek.
- No dobra zgodzę się na wszystko.
- A teraz rozejść się do swoich pokoi i spać. 
- Hej Sue czy to prawda , że pokój Marry jest kompletnie zalany ??
- Tak 
- To gdzie ona będzie spać?
- Jak to gdzie?? Razem z Hazza w ich dawnej sypialni.

sobota, 6 października 2012

Dwadzieścia cztery

*Z perspektywy Marry*
Już miałam wychodzić z domu kiedy drzwi się otworzyły a w nich stał Harry z bukietem czerwonych róż. 
- Widzę , że gotowa - powiedział z czarującym uśmiechem podając mi kwiaty. Ja szybko wstawiłam je do wazonu stojącego na korytarzu. Razem wyszliśmy z domu.Przez całą drogę byliśmy cicho. Czasami tylko zerknęłam na skupioną twarz Harrego , który jechał samochodem. To trochę dziwne ale chciałam mieć to za sobą , mimo że pragnęłam z nim porozmawiać to nie miałam na to ochoty. W końcu dotarliśmy na miejsce. Za miastem znajdowała się cicha knajpka. Usiedliśmy przy stoliku w kącie. Zamówiliśmy jedzenie i siedzieliśmy przez chwilę w ciszy.
- Wszystko sobie przemyślałem - powiedział nagle spoglądając mi w oczy.
- To znaczy?
- Za pochopnie zareagowałem. Nie powinienem się tak zachowywać. Przepraszam. Czy widziałabyś jeszcze jakąś szansę dla naszego związku??
- Musiałabym się nad tym bardzo poważnie zastanowić -powiedziałam
- Rozumiem to może zjedzmy te pyszny obiad , który zaraz dostaniemy. - powiedział słodko się uśmiechając. Nie potrafiłam mu odmówić. Po wspólnym posiłku odwiózł mnie do domu. Wtedy jeszcze nikogo nie było. Standardowo ubrałam szary dres i zaczęłam myśleć.
*Z perspektywy Meg*
Wstałam dość późno bo o 09:12. To było dla mnie nie dopuszczalne. Normalnie wstaję o 06:30. Dzisiaj Liz miała do nas przyjść i się zintegrować. Zayan , który z nią chodzi od jakiegoś czasu , próbuje namówić naszych rodziców do wprowadzenia się.  Ten pomysł nie podoba mi się. Jestem do niego negatywnie nastawiona. Przecież to przez nią się wyprowadziłam. Na razie starałam się w jakikolwiek sposób doprowadzić do porządku. Umyłam i wysuszyłam włosy. Ubrałam się w to. Potem zlazłam na dół. Zayn biegał po całym domu szukając swojej najlepszej czerwonej bejsbolówki (ulubiony kolor Liz). Każdy mu pomagał. Ja byłam na tyle inteligentna , że poszłam do jego pokoju i wyjęłam ją ze sterty ubrań wepchniętych na siłę do szafki. Podałam ją właścicielowi i walnęłam się na kanapę. Zaraz obok mnie usiadła Sue , z drugiej strony Marry a Sophie usiadła na kolana Marry , która ją wyrzuciła.
- Jak wyglądam? Jestem pociągający? - zapytał Zayn stojąc przed nami
- W tych bokserkach tak -powiedziała Sue śmiejąc się
- O kufa zapomniałem założyć spodni - powiedział i szybko pobiegł na górę
- CO ta miłość robi z człowiekiem ?? - powiedział Lou
- Ty się tak w ogóle nie zachowywałeś więc ... - powiedziłam
- A właśnie , że się tak zachowuję. 
- Co masz na myśli ??
- Mam dla ciebie wspaniały prezent.
- A kiedy go dostanę??
- Jutro , jak go kupię 
- Ty się już więcej nie odzywaj - powiedziałam i oddaliłam się do kuchni. Nagle wpadł tam jak poparzony Niall
- Megan jesteś potrzebna! - krzyknął
- Słucham
- Kiedy ma Sophie urodziny?
- Sieroto jesteś jej chłopakiem od jakiś 5 miesięcy i nie wiesz?? Na czym opiera się wasz związek??
- yyyy ... no ... nie ważne 
- Wyjdź zboczeńcu??
- No ale nie odpowiedziałaś na pytanie 22 marca erotomanie!
*Z perspektywy Sue*
Po godzinie 16:00 do domu wpadł szczęśliwy Zayn z walizkami. To mogło znaczyć tylko jedno Liz się tutaj wprowadza. Właściwie to już zdążyła się rozsiąść u nas w salonie. 
- Skarbie zaniosę twoje walizki do naszego pokoju - powiedział cały uradowany.
- Dobrze - powiedziała dość obojętnie. 
- Może oprowadzić cię??
- Nie nie trzeba. 
- Napewno??
- Tak dam sobie radę. - odpowiedziała - gdzie jest pilot? - zapytała zwracając się do mnie 
- Leży na stole. - odpowiedziałam 
- Dzięki - powiedziała wstając
- Czy mogłabyś podać mi  książkę , która...
- Sama nie możesz jej sobie wziąść?? Czy a zawsze muszę każdego obsługiwać! - w tym momencie Liam wstał z fotela podszedł do stołu i wziął książkę , która leżała obok pilota. Liz momentalnie zrobiła się czerwona.
- Przepraszam - powiedziała spuszczając wzrok. Szybko wzięła pilot i przełączyła na jakiś tam program , a zanużyłam się w lekturze...

sobota, 29 września 2012

Dwadzieścia trzy

*Z perspektywy Marry*
Minęło dużo czasu od kąt Harry wyjechał do Holmes Chapel. Brakowało mi go i to strasznie. Zaniedbałam się. Nie wychodziłam na imprezy. Siedziałam tylko w oknie ze szklanką gorącej czekolady.  Ten okres czasu był okropny. Jedyną dobrą wiadomością było to , że ciąża Sue dobrze się rozwijała. Powiedziała , że ja będę chrzestną. Podniosło mnie to trochę na duchu. Niestety na krótki czas. Najgorsze było myślenie o nim. Nie było go dobre 4 miesiące jesień się zaczęła , a jego cały czas nie ma. Czasami myślę , że znalazł sobie inną. W nocy cicho szlocham w kącie. Wszędzie unosił się jego zapach. Mimo , że ledwo dało się go wyczuć. Starałam się zapomnieć. Czytałam jakieś durne książki. 
Rano , promienie słoneczne przedzierały się przez zasłonę okna od mojego pokoju. Powoli otworzyłam oczy. Standardowo wzięłam mój telefon do ręki i sprawdziłam , która godzina. 12:00. Ospałym wzrokiem rozejrzałam się po pokoju.  Na półce nocnej leżał mały bukiecik moich ukochanych pelargonii. Zapach tych cudnych kwiatów rozchodził się po całym pokoju. Między liśćmi była karteczka. Przetarłam oczy i zabrałam się do czytania. 
- Zabieram cię na obiad o 13:00. Szykuj się. - przeczytałam na głos. Pismo było znajome. Po dłuższym analizowaniu go zorientowałam się czyje ono jest. Wyskoczyłam jak oparzona z łóżka. Pobiegłam do łazienki. Szybki prysznic i dawaj do szaf wybrać jakieś ubranie. Przegrzebałam ją całą i wybrała to. Potem rozczesałam i wysuszyłam włosy. Zbiegłam na dół w trybie natychmiastowym. Już miałam wychodzić z domu kiedy drzwi się otworzyły a w nich stał....
*Z perspektywy Meg*
Siedziałam w kuchni powoli przeżuwając kanapki , które zrobił mi Tomlinson. Były na nich narysowane serca z nutelli i dżemu truskawkowego. Jak on sam stwierdził te wzorki są dowodem jego miłości. Ładny mi dowód , który muszę zjeść. Ja , Lou , Sophie , Niall , Liam i Sue postanowiliśmy wyjść do kia. Dawno tam nie byliśmy , Horan bardzo chciał zobaczyć "Taken2". Wszyscy przystaliśmy na tą propozycję. MIeliśmy wychodzić koło 14:10. Seans zaczynał się o 15:25. Biorąc pod uwagę korki i inne przeszkody akurat wyrobiliśmy się w wyznaczonym czasie. Teraz wypadałoby się ogarnąć. Poszłam na górę przemyć twarz. Następnie ubrałam się w to i zeszłam na dół. Nie zastałam tam nikogo oprócz Horana wpierdzielającego jedzenie prosto z lodówki. 
- Podasz mi sok pomarańczowy - powiedziałam obserwując każdy jego ruch.
- Ten w kartonie - powiedział wyciągając głowę z lodówki. Był cały ubrudzony czekoladą. Zaczęłam się śmiać - co jest?? - zapytał zdezorientowany
- Jesteś cały ubrudzony czekoladą. Weź idź się umyć. 
- Co jak to?? - powiedział zamykając lodówkę. Przejrzawszy się w swoim odbiciu uciekł z krzykiem. 
- A nie mówiłam - powiedziałam podchodząc i zabierając sok z lodówki. W tym momencie weszła śmiejąc się Sophie. Miała łzy w oczach.
- Horana widziałaś??
- hahahahaha t hahaha ak hahahahahahaha tak hahahahaha
- Aha okey. To czas się zbierać. Zaraz będzie 14:10. - w tym momencie do kuchni wparowała Sue
- Ej dziewczyny samochód już jest odpalany , chodźcie - oznajmiła nam dziewczyna , po czym wyszłyśmy za nią.
*Z perspektywy Sophie*
Przed kinem Horan cieszył się jak małe dziecko. Wszyscy ludzie patrzyli się na niego jak na idiotę. Robił straszną siarę. Wstyd gdziekolwiek z nim iść. W kinie cieszy się jak małe dziecko bo zobaczy jakiś tam film , w Nandos ubrudzi się jak świnia jakaś , a na imprezie zachlany w 4 dupy chodzi , a w tedy to jakaś masakra jest. 
- Horan nie sraj się tak. - powiedziałam zirytowana jego zachowaniem.
- Postaram się skarbie- objął mnie ramieniem. Przez cały seans siedziałam i nic nie robiłam. Nialler był tak przejęty filmem , że nie kontaktował. Czasami słychać było głośne chrząknięcie. Lou i Meg byli zajęci tylko i wyłącznie sobą. Postanowiłam poprowadzić pogawędkę z Sue , która wydawała się być tak samo znudzona ty filmem jak i ja. Jednak myliłam ledwo otworzyłam usta a już ona i Liaś mnie karcili , że gadam. Nie miałam co robić więc zaczęłam pisać z Marry. Ona nie odpisywała. W ogóle to gdzie ona była. Nagle tak zniknęła z domu. Zaczynałam się o nią martwić. 
*Z perspektywy Sue*
Gdy wyszliśmy z kina było już ciemno na dworze. Latarnie oświetlały cały parking. Powoli przemieszczaliśmy się do samochodu. Wszyscy byliśmy podekscytowani filmem. Sophie jako jedyna nie podzielała naszego zdania.
- To co robimy wieczorem??- zapytał Tomlinson
- Ja bym coś zjadł - powiedział Niall - Sophie upieczesz mi te swoje pyszne placki ziemniaczane.
- Nie ma takiej możliwości. Po pierwsze nie zasłużyłeś sobie , a po drugie nie mamy ziemniaków.
- Mamy w piwnicy. Mógłbym tam z tobą zejść , a tam ...
- Nieee 
- Czemuuu??
- Bonie ma dżemu.
- Jest.
- Zapomniałeś jak cały zeżarłeś??