Zwiastun

Oto zwiastun opowiadania "Love??" http://www.youtube.com/watch?v=Eak2RV7yGz0
Zamówiony na stronie http://zwiastuny-na-blogi.blogspot.com/

niedziela, 30 grudnia 2012

Czterdzieści

*Z perspektywy Sophie*
Po zjedzeniu i ogarnięciu w domu poszłyśmy na rolki. 
- To gdzie widziałaś ten asfalt? - zapytała mnie Meg
- Yyyy...był niedaleko tamtego spożywczaka na plaży.
- Okey już wiem gdzie, to za mną - powiedziała po czym ruszyła. Szybko znalazłyśmy się na miejscu.
- Magan a może włączymy naszą play listę??
- Taaaak - odpowiedziała. Ja w tym czasie włączyłam Davida Guette-Just One Last Time. Do tej piosenki świetnie się jeździ. Robiłyśmy kółka, ósemki i beczki. Całkiem fajnie było sobie wspólnie pojeździć. Szczególnie wtedy, gdy nie jeździło się parę miesięcy. Po pewnym czasie jakieś chłopaki przyszły na ten asfalt. Nie zwracałyśmy na nich uwagi. Nie trudno jednak było zauważyć, że oni nas cały czas obserwowali. Po jakimś czasie znudziło mi się normalne jeżdżenie. Postanowiłam jeździć do tyłu. Nawet nie zauważyłam kiedy wjechałam w jednego z tych chłopaków. Oboje leżeliśmy na ziemi i zwijaliśmy się z bólu. Dokładnie słyszałam śmiech Megan, która prawie tarzała się ze śmiechu po ziemi, koledzy chłopaka, na którego wpadłam, również pękali ze śmiechu. Najgorsze było to, że nie mogłam wstać.
- Hahaha, bardzo śmieszne. Może, któryś by pomógł wstać? - powiedziałam.
- No dobra pomożemy - powiedzieli w marę się ogarniając. Jeden z nich podał mi rękę. Gdy już prawie wstałam, straciłam równowagę i znowu upadłam.  Przez moje sieroctwo zrobiłam tak ze trzy razy, czym doprowadziłam resztę do płaczu ze śmiechu. Ale w końcu wstałam.
*Z perspektywy Marry*
Wstałam rano z wielkimi worami pod oczami. Łeb mnie bolał i chciało mi się pić. Po prostu jeden wielki kac. Ledwo się trzymałam na nogach. Szybko zeszłam do kuchni po wodę. W lodówce zostały jeszcze trzy, a więc zabrałam dwie na zapas. Potem z szafki wzięłam coś na ból głowy i poczłapałam do łazienki. Tam się zamknęłam i łyknęłam tabletki. Wlałam ciepłej wody do wanny i zanurzyłam się w niej. Rozmyślałam o tym co możemy zrobić dzisiaj razem z Hazzą. W sumie to trzeba iść na jakieś świąteczne zakupy. Trzeba kupić coś, żeby ozdobić dom. Z moich rozmyślań wyrwało mnie walenie do drzwi.
- Pali się czy jak?? - zapytałam 
- Muszę siku - krzyknął Harry
- W domu jest co najmniej pięć łazienek, nie możesz użyć jednej z nich??
- Nie bo w tej jesteś ty!
- Hahahahahaha, ale ja już wychodzę - powiedziałam ubierając się w szlafrok. Chłopak pewnie liczył na powtórkę z wczoraj ale się przeliczył. Kazałam mu się szybko ubrać. Ja ubrana tak czekałam na Hazze. Chłopak szybko się uwinął i już jechaliśmy w samochodzie. Naszym celem był sklep świąteczny, znajdujący się na końcu Londynu. Musieliśmy jechać przez centrum miasta, które było już przystrojone. Wszędzie stały ubrane choinki i na lampach ulicznych wisiały rozmaite ozdoby. Nawet nie zauważyłam kiedy byliśmy już przed sklepem. 
- Królewno czas wysiąść - powiedział Harry wyłączając silnik samochodu
- Dobra - uśmiechnęłam się. Sklep wyglądał przecudnie. Wzięliśmy wózek sklepowy i poszliśmy na choinki. Spakowaliśmy do koszyka 5 różnych małych choinek na szafkę oraz wybraliśmy śliczną żywą choinkę do salonu, która miała czekać na nas przy wyjściu. Następnie poszliśmy na lampki. Kupiliśmy ze cztery sztuki na choinkę w salonie i dziesięć sztuk na drzewa w ogrodzie. Potem dość sporo bombek, a następnie zaciągnęłam Harrego na figury świąteczne do ogrodu. Wymusiłam na nim ślicznego święcącego renifera. Następnie poszliśmy do kasy.
*Z perspektywy Megan*
Cały czas śmiałam się z Sophie. Była cała czerwona ze wstydu.
- To jak masz na imię. - zagadną do mojej przyjaciółki chłopak, na którego wcześniej wpadła. 
- Sophie - warknęła otrzepując krótkie spodenki
- A ja jestem Nick - uśmiechnął się do niej. Widać było, że Sophie podobała.
- Dziękuję za informację, na pewno mi się przyda - dziewczyna odpowiedziała. Wyczuła, że chłopak próbuje z nią flirtować, jeżeli to flirtem nazwać można. - Megan znudziło mi się jeżdżenie, chodźmy do domu.
- A więc tamten aniołek nazywa się Megan? - powiedział jeden z nch
- Świetny tekst Bruce - szeptali jego koledzy. Mnie ten tekst nie co zirytował, a więc wpadłam na genialny pomysł.
- Hmmm...a więc tamten ogr nazywa się Bruce - powiedziałam ledwo powstrzymując się od śmiechu. 
- Nie źle ci pojechała - znowu szeptali. A ja i Sophie w tym czasie stwierdziłyśmy, że trzeba się zbierać i pojechałyśmy w stronę domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz