*Z perspektywy Marry*
Już miałam wychodzić z domu kiedy drzwi się otworzyły a w nich stał Harry z bukietem czerwonych róż.
- Widzę , że gotowa - powiedział z czarującym uśmiechem podając mi kwiaty. Ja szybko wstawiłam je do wazonu stojącego na korytarzu. Razem wyszliśmy z domu.Przez całą drogę byliśmy cicho. Czasami tylko zerknęłam na skupioną twarz Harrego , który jechał samochodem. To trochę dziwne ale chciałam mieć to za sobą , mimo że pragnęłam z nim porozmawiać to nie miałam na to ochoty. W końcu dotarliśmy na miejsce. Za miastem znajdowała się cicha knajpka. Usiedliśmy przy stoliku w kącie. Zamówiliśmy jedzenie i siedzieliśmy przez chwilę w ciszy.
- Wszystko sobie przemyślałem - powiedział nagle spoglądając mi w oczy.
- To znaczy?
- Za pochopnie zareagowałem. Nie powinienem się tak zachowywać. Przepraszam. Czy widziałabyś jeszcze jakąś szansę dla naszego związku??
- Musiałabym się nad tym bardzo poważnie zastanowić -powiedziałam
- Rozumiem to może zjedzmy te pyszny obiad , który zaraz dostaniemy. - powiedział słodko się uśmiechając. Nie potrafiłam mu odmówić. Po wspólnym posiłku odwiózł mnie do domu. Wtedy jeszcze nikogo nie było. Standardowo ubrałam szary dres i zaczęłam myśleć.
- Wszystko sobie przemyślałem - powiedział nagle spoglądając mi w oczy.
- To znaczy?
- Za pochopnie zareagowałem. Nie powinienem się tak zachowywać. Przepraszam. Czy widziałabyś jeszcze jakąś szansę dla naszego związku??
- Musiałabym się nad tym bardzo poważnie zastanowić -powiedziałam
- Rozumiem to może zjedzmy te pyszny obiad , który zaraz dostaniemy. - powiedział słodko się uśmiechając. Nie potrafiłam mu odmówić. Po wspólnym posiłku odwiózł mnie do domu. Wtedy jeszcze nikogo nie było. Standardowo ubrałam szary dres i zaczęłam myśleć.
*Z perspektywy Meg*
Wstałam dość późno bo o 09:12. To było dla mnie nie dopuszczalne. Normalnie wstaję o 06:30. Dzisiaj Liz miała do nas przyjść i się zintegrować. Zayan , który z nią chodzi od jakiegoś czasu , próbuje namówić naszych rodziców do wprowadzenia się. Ten pomysł nie podoba mi się. Jestem do niego negatywnie nastawiona. Przecież to przez nią się wyprowadziłam. Na razie starałam się w jakikolwiek sposób doprowadzić do porządku. Umyłam i wysuszyłam włosy. Ubrałam się w to. Potem zlazłam na dół. Zayn biegał po całym domu szukając swojej najlepszej czerwonej bejsbolówki (ulubiony kolor Liz). Każdy mu pomagał. Ja byłam na tyle inteligentna , że poszłam do jego pokoju i wyjęłam ją ze sterty ubrań wepchniętych na siłę do szafki. Podałam ją właścicielowi i walnęłam się na kanapę. Zaraz obok mnie usiadła Sue , z drugiej strony Marry a Sophie usiadła na kolana Marry , która ją wyrzuciła.
- Jak wyglądam? Jestem pociągający? - zapytał Zayn stojąc przed nami
- W tych bokserkach tak -powiedziała Sue śmiejąc się
- O kufa zapomniałem założyć spodni - powiedział i szybko pobiegł na górę
- CO ta miłość robi z człowiekiem ?? - powiedział Lou
- Ty się tak w ogóle nie zachowywałeś więc ... - powiedziłam
- A właśnie , że się tak zachowuję.
- Co masz na myśli ??
- Mam dla ciebie wspaniały prezent.
- A kiedy go dostanę??
- Jutro , jak go kupię
- Ty się już więcej nie odzywaj - powiedziałam i oddaliłam się do kuchni. Nagle wpadł tam jak poparzony Niall
- Megan jesteś potrzebna! - krzyknął
- Słucham
- Kiedy ma Sophie urodziny?
- Sieroto jesteś jej chłopakiem od jakiś 5 miesięcy i nie wiesz?? Na czym opiera się wasz związek??
- yyyy ... no ... nie ważne
- Wyjdź zboczeńcu??
- No ale nie odpowiedziałaś na pytanie 22 marca erotomanie!
*Z perspektywy Sue*
Po godzinie 16:00 do domu wpadł szczęśliwy Zayn z walizkami. To mogło znaczyć tylko jedno Liz się tutaj wprowadza. Właściwie to już zdążyła się rozsiąść u nas w salonie.
- Skarbie zaniosę twoje walizki do naszego pokoju - powiedział cały uradowany.
- Dobrze - powiedziała dość obojętnie.
- Może oprowadzić cię??
- Nie nie trzeba.
- Napewno??
- Tak dam sobie radę. - odpowiedziała - gdzie jest pilot? - zapytała zwracając się do mnie
- Leży na stole. - odpowiedziałam
- Dzięki - powiedziała wstając
- Czy mogłabyś podać mi książkę , która...
- Sama nie możesz jej sobie wziąść?? Czy a zawsze muszę każdego obsługiwać! - w tym momencie Liam wstał z fotela podszedł do stołu i wziął książkę , która leżała obok pilota. Liz momentalnie zrobiła się czerwona.
- Przepraszam - powiedziała spuszczając wzrok. Szybko wzięła pilot i przełączyła na jakiś tam program , a zanużyłam się w lekturze...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz