Zwiastun

Oto zwiastun opowiadania "Love??" http://www.youtube.com/watch?v=Eak2RV7yGz0
Zamówiony na stronie http://zwiastuny-na-blogi.blogspot.com/

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 25

*Z perspektywy Gemmy*
Tegoroczne półfinały były naszymi najgorszymi. Nie dość, że przegrałyśmy prawie wszystkie mecze to na dodatek zostaliśmy wygwizdani przez kibiców. Totalna porażka. A wszystko dlatego, że trener wypuścił na boisko nowy, nieprzetestowany skład. Na dodatek nie było osoby, która mogłaby się wykłócić o to. żeby tego nie robił. Tak Jess nie było. Nieważne. Właśnie teraz byłam przed budynkiem szkoły. Zaraz miała rozpocząć się nasz coroczny obóz treningowy. Siedziałam na ogromnej walizce, a zaraz obok mnie stała moja mama. Ta kobieta jak zawsze miała w zwyczaju mnie żegnać przed dłuższymi wyjazdami. Raz było nawet tak, że prawie spóźniłam się na wycieczkę do Polski. Powoli zaczęli zbierać się inni uczniowie. Nie każdemu towarzyszył rodzic, jednak szokującym było to, że niektórzy pojawili się. Tymczasem podjechał nieznany mi grat. tak, delfinowa Multipla  zaparkowała pod naszą szkołą. Nie widziałam kto tam jest jednak dokładnie słyszałam odgłosy kłótni.
- Po co mnie podwoziłeś! Powiedziałam, że tata mnie zawiezie!! - z samochodu wyskoczyła Jess. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Moja walizka zaczęła się ruszać i przechyliłam się do upadku, gdyby nie czyjeś ramiona, pewnie teraz gryzłabym beton.
- Uważaj co robisz. - usłyszałam głos Hazzy. Chłopak szybko mnie postawił na ziemi. - Twój lowelas przyszedł się pożegnać.- chłopak szybko odszedł zostawiając mnie samą z Georgem.
- Muszę ci coś ważnego powiedzieć. - powiedział tonem poważnym. Ja odruchowo wyprostowałam się i zamieniłam się w tzw słuch. - Wyjeżdżam. Powinniśmy ze sobą zerwać. - Co? Przecież nasz związek mógłby przetrwać jakąkolwiek odległość. - Jadę za granicę do Holandii.Tam rozpocznę studia i zostanę. Wybacz.
- Ale czemu.. - powiedziałam ze łzami w oczach, jednak on nie mógł tego usłyszeć, był za daleko.
*Z perspektywy Jess*
Ten idiota jak się na coś uprze to nie da się mu przetłumaczyć. wczoraj wieczorem stwierdził, że  przyjedzie po mnie. Chciał żebyśmy pojechali razem na zbiórkę. Jeszcze na dodatek powiedział o tym mojemu tacie i ten jak zwykle zgodził się na to. właśnie teraz po raz kolejny kłócę się z Lou. A to wszystko dlatego, ze nie chciał mi powiedzieć, że przegraliśmy mecz! Mi oczywiście nerwy puściły, bo wypadałoby o czymś takim powiedzieć, ale on tego nie zrobił! Na dodatek jego matka słyszała to wszystko i radośnie sobie chichotała pod nosem. Ta cała rodzina jest jakaś dziwna. W końcu podjechaliśmy pod szkołę.
- Po co mnie podwoziłeś! Powiedziałam, że tata mnie zawiezie!! - warknęłam wyskakując z auta. Mama chłopaka otworzyła ten gigantyczny bagażnik i w końcu mogłam wyciągnąć torbę. Szarpała się z nią z dobrą minutę, aż w końcu użyłam zbyt dużo siły i upadłam na beton wraz z tą torbą. 
- Uważaj co robisz złotko. - powiedziała matka Tomlinsona. To przecież jej wina,  mogła kupić samochód z normalnym bagażnikiem!
- Ty mała sierotko. - Lou podniósł minie i moją torbę. Prychnęłam pod nosem i szybko oddaliłam się od nich. Z daleka zobaczyłam cichutko płaczącą Gemmę. Od razu pomyślałam, że to przez tego obiboka Hazzę. W sekundę wypatrzyłam go w tłumie uczniów. Jednak chłopak przemieszczał się w stronę szkoły. Poszłam za nim. Za salą gimnastyczna zbierali się wszyscy palacze, tam właśnie udał się loczek. Dogoniłam go szybko.
- Co jej zrobiłeś? - zapytałam pozornie zachowując spokój. 
- Komu?
- A jak myślisz? Gemmie. 
- Co jej jest? - chłopak od razu a mnie poważniej spojrzał. 
- Płacze. 
- To pewnie George. Dorwę go później. - syknął i wrócił się z powrotem przed szkołę. Ja zrobiłam tak samo. Lada moment podjechały autokary.

Rozdział 24

*Z perspektywy Grace*
W szkole nigdzie nie mogłam znaleźć Nialla. Nabiegałam się za nim przez większość przerw, jednak nigdzie go nie było. No po prostu rozpłynął się w powietrzu. Nie wiem może zorganizował coś jak Jedyny Pierścień i nagle stał się niewidzialny. Muszę skończyć czytać książki przed snem, bo wymyślam absurdalne teorie. Nagle zobaczyłam jego blond włoski w tłumie ludzi ze szkoły. Jakoś zdołałam się do niego przepchnąć i zasłoniłam mu oczy. Chłopak najwidoczniej nie był zachwycony moim widokiem. Jego mina bardzo mnie zabolała. Wyglądał jakby chciał powiedzieć "nie chcę cię znać" czy coś takiego.
- Porozmawiajmy na osobności. - w odpowiedzi sztywno pokiwałam głową twierdząco. Poszłam z nim za szkołę.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? 
- Zerwijmy.
- Słucham? Chyba się przesłyszałam. - mój głos zadrżał.
- Nie przesłyszałaś się. Zerwijmy.
- Ale dlaczego? Przecież nasz związek był idealny!
- Nie. Nie był idealny. Właśnie dlatego ja nie chcę być już twoim chłopakiem.  - powiedział i odszedł szybko odszedł. Ja stałam i patrzyłam się w miejsce, w którym niedawno stał chłopak moich marzeń. Wybiegłam ze łzami w oczach ze szkoły. Pierwszy raz uciekłam z zajęć. 
*Z perspektywy Gemmy*
Na długiej przerwie potrzebowałam pomocy Grace. Oczywiście jej nigdzie nie było. Naprawdę chciałam uniknąć takiej sytuacji, ale musiałam skorzystać z jedynego środka kontaktu z nią. Nie! Jeszcze tego nie zrobię. Kolejna rundka po szkole i dziewczyna na pewno się znajdzie. Tak! To dobry plan. Chociaż...nie, nie robię tak. Za dużo z tym roboty. Mam jakieś parę groszy na koncie. Króciutki sygnał i czekam na jej oddzwonienie. Kontakty, później grupy, później "Idioci", o jest. Klikamy zieloną słuchawkę i jest jeden sygnał! Dobra rozłączam się.
- Gdzie ty jesteś!- wykrzyknęłam gdy Grace do mnie oddzwoniła.
- On ze mną zerwał. - wypłakała mi do słuchawki. - Nie wrócę tam.
- Nogi z dupy powyrywam - warknęłam rozłączając się. Od razu dorwałam Jess, która siedziała z Tommo. Opowiedziałam im co się stało.
- Na pewno musiał mieć jakiś powód. - powiedział Lou.
- Jaki niby? Taki zakochany był a teraz co? Olewa laskę? Znudziła mu się? Znam wielu dupków, ale Niall to przeszedł samego siebie. - Jess powoli się denerwowała, jeżeli można to tak nazwać.
- Nie obrażaj go. - powiedział Tomlinson z wyrzutem.
- Solidarność plemników się w tobie odezwała? - syknęła i odeszła. Współczuje Louisowi. Jess ma bardzo zmienny humor i każdą zmianę nastroju z dobrego na zły właśnie na nim musi wyładować. W każdym razie pognałam za nią. Dziewczyna intensywnie się za kimś rozglądała.
- NIALL!! - warknęła gdy znalazła swój cel. Chłopak aż podskoczył.
- Cześć dziewczyny.
- Nie denerwuj mnie tym swoim "cześć dziewczyny". Powiedz mi kiedy ty ostatnio pytałeś się o radę swojego "rozumu". - powiedziała  przez zęby.
- To było jakoś przed chwilą, gdy wybierałem kanapkę na stołówce.
- Ah tak? Może ci nastawić te twoje szare komórki, aby na pełnych obrotach cały czas pracowały, co?
- Ale o co ci chodzi?
- Chodzi mi o to, że moja najlepsza przyjaciółka,  właśnie w tej chwili, wylewa morze łez przez ciebie.
- Życie. - chłopak nagle stał się nadzwyczaj obojętny. Jess wzięła to za odzew bezczelności, której nienawidziła. Zamachnęła się i przywaliła chłopakowi w twarz. - Za co?!
- Za jajco. - warknęła i podeszła, żeby poprawić. W odpowiednim momencie pojawił się Lou, który zabrał dziewczynę jak najdalej od blondyna.
- Lepiej z nią pójdę. - powiedział i przerzucił sobie ją przez ramię. Dziewczyna na odchodne obrzuciła wszystkich mężczyzn wieloma obelgami i to chyba nawet w paru językach. Z dezaprobatą popatrzyłam na Nialla i bez słowa odeszłam.

Rozdział 23

*Z perspektywy Jess*
Przeziębiłam się. Genialnie. Siedzę w domu zamiast zdobywać punkty na zawodach. No po prostu geniusz. Na szczęście to tylko początki i jak szybko się wykuruję to jeszcze zdążę na finały, jeżeli do nich dotrzemy. Jak na razie to pozostało mi leżeć w łóżku z ciepłą herbatką pod ręką. Rodziców w domu nie było. Siedziałam z kotem na kolanach przed telefonem. Przeglądałam facebook'a i parę innych stron internetowych. W internetach jak zawsze nie ma nic do roboty. Koło godziny trzynastej zadzwonił dzwonek do drzwi. Chcąc, nie chcąc musiałam pójść i otworzyć. Znając życie to listonosz z pocztą do nas, albo sąsiadki. Tej kobiety wiecznie nie ma w domu.
- Gdzie podpisać? - zapytałam wyciągając rękę po przesyłkę.
- Nigdzie. - podniosłam wzrok.
- Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w szkole. - powiedziałam z przerwami na kaszel.
- Może mnie wpuścisz? Jest przeciąg. - powiedział na siłę wpychając się do środka. Szybko zamknął drzwi i zdjął ubranie. Zaprowadził mnie do salonu i posadził na kanapie. Potem zniknął na chwilę i pojawił się z kocem.
- Pozwoliłem sobie zajrzeć do twojego pokoju. - powiedział okrywając mnie. - Zaraz zrobię ci herbaty i opowiem jak było na zawodach. Ledwo przeszłyście do półfinałów. Nagrałem kilka meczy. Co jeszcze... Zorganizowałem ci lekcje. Wiesz jak przy tym musiałem się namęczyć? Poza tym z powrotem przyniosłem ci koszulkę ode mnie. Zaraz ją przyczepię do twojej ściany.
- Co ty tu robisz?
- Nie cieszysz się z mojego widoku?
- Nie o to chodzi. Kończysz dzisiaj po 15.
- Znasz mój plan?
- Oczywiście. Muszę wiedzieć, którą część szkoły muszę omijać!
- Unikasz mnie?
- I tak mi to nie wychodzi. - westchnęłam. - To co z tą herbatą? Możesz mi zrobić malinową z cytrynką. I w lodówce mam sałatkę. Nałożysz mi?? I sobie też, jak chcesz.
- Znowu mnie wykorzystujesz...
- Przepraszam.
- ...ale dla ciebie wszystko. - uśmiechnął się i pognał do kuchni. Ja w tym czasie obejrzałam filmiki z meczu.
*Z perspektywy Nialla*
Zostałem zmuszony do śledzenia Gemmy, przez zazdrosnych Liama i Malika. Chłopaki dowiedzieli się o tym, że Gemma ma chłopaka i właśnie w ten sposób teraz wylądowałem w krzakach. Malik szybko mnie tam wepchnął gdy Gemma się odwróciła. Najgorsze jest to, że mam uczulenie na pyłki, których tam akurat było pełno. Zacząłem zanosić się od kichania, a chłopaki chcieli mnie zabić. 
- Panowie to jakieś wasze nowe hobby. Siedzenie w krzakach? - Gemma stanęła nad nami rozbawiona.
- Tak. To znaczy nieee. Bo my sprawdzaliśmy czy Niall naprawdę ma uczulenie na pyłki i okazało się, że ma. - wyjąkał Liam.
- Fascynujące. Przepraszam, ale się śpieszę. - powiedziała.
- A gdzie idziesz jeśli można wiedzieć. - chłopaki szybko zostawili mnie i pobiegli za dziewczyną. Po jakimś czasie wygramoliłem się z tych chaszczy. Usiadłem na ławce zwracając na siebie uwagę starszych pań dokarmiających gołębie. 
- Przepraszam. - powiedziałem do nich. - Czy mają panie chusteczkę? - jedna z kobiet podała mi kilka. Szybko się wysmarkałem i rozłożyłem się na ławce. Żałosny ja z kawałkami gałęzi we włosach. Bluza pobrudzona. Po jakimś czasie usłyszałem znajomy chichot. Zacząłem się rozglądać. Od razu rozpoznałem ją. Niestety nie była sama. Szła z jakimś chłopakiem. Najwidoczniej dobrze się bawili. Spotykała się z kimś innym? Najwidoczniej tak. W końcu taka dziewczyna jak ona mogła chodzić z  kim  chciała. Po co jej taki ja? Po co jej taki żałosny ja? Z liśćmi i gałęziami na głowie? Taki ja, który jest cały ubrudzony w ziemi? Taki ja, który przez dłuższy okres czasu nie potrafił wyznać jej swoich uczuć i spadł do poziomu przewodniczącego jej fanklubu, którym już oczywiście nie jestem. Aż żałość człowieka ujmuje gdy się na mnie spojrzy. A tamten chłopak? Na pewno wyższy ode mnie. Znając życie też mądrzejszy i bardziej wysportowany. Ba! On może nawet lepiej grać ode mnie na gitarze. Na pewno to on więcej ją nauczy. Ale najgorsze jest to, że poczułem ukłucie w sercu. Jakby coś mi je rozerwało. Poczułem, że powinienem z nią zerwać.