Zwiastun

Oto zwiastun opowiadania "Love??" http://www.youtube.com/watch?v=Eak2RV7yGz0
Zamówiony na stronie http://zwiastuny-na-blogi.blogspot.com/

piątek, 12 lipca 2013

Rozdział 9

*Z perspektywy Gemmy*
 Właśnie powoli zmierzałam do szkoły. Wczoraj był ten durny festyn, na którym poszłam na tą randkę w ciemno. W końcu dotarłam pod mury mojej szkoły. Ledwo weszłam do niej, a usłyszałam komunikat z głośników szkolnych : "Gemma XYZ*, proszona do pokoju nauczycielskiego". Co ja zrobiłam? Przecież w tym tygodniu byłam wyjątkowo grzeczna. Powolnym krokiem ruszyłam w stronę pokoju spotkań naszych kochanych pedagogów. Zadziwiające było to, że Jess jeszcze się na mnie nie rzuciła. Po dotarciu przed to przeklęte pomieszczenie zapukałam kilka razy.
- Proszę wejść - usłyszałam męski głos.
- Dzień dobry, byłam wzywana.
- Wyznaczyłem ciebie, abyś pomogła w zadbaniu o szkolną szklarnię. - Powiedział znienawidzony nauczyciel biologii.
- To my mamy w szkole szklarnię? - zapytałam podnosząc jedną brew do góry.
- Tak mamy, znajduje się ona na dachu szkoły, gdzie uczniowie wstępu nie mają. Od dzisiaj co tydzień będziesz tam pomagać. 
- Zrozumiałam. Ale pytanie, czy ja mam na wszystkich lekcjach tam siedzieć?
- Dzisiaj wyjątkowo tak. Za tydzień zostaniesz zwolniona tylko z dwóch lekcji.
- Zrozumiałam to idę tam. 
- Poczekaj, zaprowadzę cię tam. 
- Jak pan musi. - powiedziałam i ruszyłam w stronę schodów prowadzących na dach. Po dotarciu na miejsce nauczyciel kazał mi chwilę poczekać, na osobę pomagającą w szklarni. Usiadłam po turecku naprzeciwko wejścia do szklarni i czekałam. Minęło jakieś 20 minut zanim ten pomocnik łaskawie się zjawił. 
- Hej, jestem George. Od tej chwili będziemy razem pracować. - ten głos mi coś przypomina, wstałam i odwróciłam się w stronę chłopaka, aby zobaczyć jak wygląda. Zamarłam, ten chłopak to... - Gemma? Co ty tutaj robisz? 
- Najwyraźniej mam ci pomagać w szklarni. Pytanie brzmi co ty tutaj robisz? Przecież nie jesteś uczniem naszej szkoły. 
- Faktycznie nim niie jestem, ale dyrektor to mój chrzestny i poprosił mnie o małą pomoc. Raz w tygodniu dam o roślinność w tej szkole. 
- Hehe - nie bardzo wiedziałam jak mam się zachować, przecież wczoraj byłam z nim na randce w ciemno.
- Nie uważasz, że to przeznaczenie? - nagle wypalił
- Nie bardzo wiem o co ci chodzi. Zacznijmy już pracować. - odpowiedziałam zmieszana i weszłam do szklarni.
*Z perspektywy Jess*
Gemma przez cały dzisiejszy dzień pomagała w szklarni. Teraz moje wszystkie zajęcia się skończyły i właśnie zmierzałam do bramy szkolnej. Znajdował się tam podejrzany tłum dziewczyn z naszej szkoły, który uniemożliwiał. mi wyjście ze szkoły.
- Proszę się rozejść. - powiedziałam 
- Nie rozkazuj nam! - warknęła jakaś dziewczyna
- Właśnie, my tutaj prowadzimy bardzo ważną dyskusję. - dodała inna.
- Nie obchodzi mnie to, jak koniecznie chcecie sobie dyskutować to przenieście się gdzieś indziej.
- Ale nie możemy.
- Niby czemu.
- Bo on powiedział, że się stąd nie ruszy, dopóki pewna dziewczyna nie wyjdzie.
- Przepuście mnie. - zirytowałam się ich zachowaniem. Jakimś cudem zdołałam się przepchać do centrum tego zgromadzenia. Stało tam dwóch chłopaków.
- Możecie przenieść się gdzieś indziej? - zapytałam nie patrząc w ich stonę.
- O Jessica, w końcu wyszłaś ze szkoły. - skąd zna moje imię, spojrzałam w jego stronę i...
- Ashton? CO ty tu robisz?
- Czekam na ciebie.
- Na tą Mademoiselle czekaliśmy? - odezwał się ten drugi
- Tak.
- Ty musisz być koleżanką Grace? - odezwał się drugi 
- Taa.
- To znaczy, że ona chodzi tutaj do szkoły?
- Tak.
- To na nią poczekam. - odezwał się Ashton
- Dobrze. A więc Jess...
- Tak mogą mówić na mnie przyjaciele, dla ciebie to ja jestem "Jessica"
- Nadal jesteś na mnie zła?
- Oczywiście. A teraz żegnam. - powiedziałam wymijając go. Reszta dziewczyn była pewnie oszołomiona całym zajściem.
- Jess, znaczy Jessica... poczekaj na mnie! 
- Niby po co?
- Chcę cię odprowadzić do domu. 
- Nie dzięki.
- Jess! - usłyszałam ten irytujący głos za sobą, jeszcze jego mi tu brakowało. - Mam pomysł na kolejny zakład.
- Nie mam czasu, na twoje zakłady. Mam ważniejsze rzeczy na głowie. - powiedziałam odwracając się w stronę Tomlinsona, który stał za mną.
- Na przykład jakie?
- Jak się pozbyć tego gościa. - wskazałam kciukiem na Ashtona.
- Jesteś nie miła. - bąknął Ashton.
- Pomóc ci - zapytał Lou
- Coś czuję, że twoja pomoc okaże się zbędna. 
- Jess, wracamy dzisiaj razem. Tylko we dwoje, bez żadnych innych ludzi. - powiedział Lou i złapał mnie za dłoń.
-  Nie ona idzie ze mną. - Ashton złapał moją drugą dłoń.
- Wydaje mi się, że pójdę sama. - wyrwałam się chłopakom i pobiegłam prosto przed siebie. Szybko zgubiłam tę dwójkę po czym powolnym krokiem ruszyłam prosto do domu.
*Z perspektywy Grace*
Dzisiaj musiałam wyjść trochę później bo musiałam rozwiesić w stołówce nowe menu. Po szkole umówiłam się z Niallem, na naukę gry na gitarze. Chłopak miał na mnie czekać przed szkołą.
- Mademoiselle! - usłyszałam nagle na dziedzińcu szkoły, błagam tylko nie on. 
- Co ty tu robisz?
- Przyszedłem tutaj z kolegą do takiej Jess i okazało się, że jesteś jej koleżanką i pomyślałem sobie, że fajnie znowu będzie cię zobaczyć.
- Super. - wyminęłam go.
- Gdzie się wybierasz, Mademoiselle?
- Niech cię to nie interesuje.
- Dlaczego jesteś taka oziębła, Mademoiselle?
- Posłuchaj. - zatrzymałam się. - Nie mam teraz czasu na rozmowy z tobą. - poszłam w stronę wyjścia ze szkoły.
- Gdzie się tak śpieszysz, Mademoiselle? - chłopak nie dawał za wygraną.
- Jestem umówiona z kimś. - odparłam ozięble.
- Czy to chłopak, Mademoiselle?
- Tak.
- A więc będę musiał walczyć o serce mojej kochanej Grace. 
- Co mają znaczyć słowa "będę musiał walczyć o serce mojej kochanej Grace"? - nagle przed nami pojawił się Nialler.
- Przybyłeś w najlepszym momencie. - odetchnęłam z ulgą i szybko schowałam się za Horanem. 
- Oh, to ty jesteś wybrankiem mojej Grace? Jakoś za specjalnie nie wyglądasz. Może ona spotyka się z tobą z litości?
- Po pierwsze Grace nie jest rzeczą, a więc nie może być twoja. Po drugie mój wygląd nie ma nic do rzeczy...
- Po trzecie ja i Niall jesteśmy dobrymi przyjaciółmi i nie spotykam się z nim z litości. - dokończyłam po czym złapałam się ramienia Nialla i pociągnęłam go w stronę wyjścia ze szkoły.
___________________________________________________________
Boże dzisiaj było tak wiele wejść, bo ponad 100, a to wszystko dzięki mojej przyjaciółce. Dziękuję :*

* XYZ nie miałam pomysły na nazwisko Gemmy xd

Mile widziane komentarze ;3

Jej *_*

Jak już mówiłam zamówiłam zwiastun opowiadania Love??  a oto i on : http://www.youtube.com/watch?v=Eak2RV7yGz0

Dziękuję  ze strony http://zwiastuny-na-blogi.blogspot.com/

wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 8

*Z perspektywy Grace*
Od dyskoteki minęło trochę czasu. Ostatnio grzebiąc w internecie natknęłam się na  bardzo ciekawą informację. Dzisiaj o 16 rozpoczynał się festyn. Koniecznie chciałam na niego pójść. Po wszystkich zajęciach postanowiłam namówić dziewczyny do pójścia.
Po lekcjach
- Dziewczyny, mam do was sprawę. - zaczęłam
- Jaką? - zapytała Gemma
- Dzisiaj jest tak fajny festyn...
- Nie idziemy... - przerwała mi Jess
- Ale czemu?
- Po co mamy tam iść. Pewnie będzie pełno bazarków z zabawkami i jedzeniem. - odpowiedziała Jess.
- Na dodatek zero ciekawych atrakcji. - dodała Gemma
- No proszę. Zgódźcie się. - zaczęłam błagać
- Na co mamy się zgodzić. - znikąd pojawił się Louis. Chłopak objął ramieniem Jess.
- Po pierwsze nie twoja sprawa i po drugie zabieraj tą rękę. - warknęła dziewczyna.
- Spokojnie, spokojnie tylko nie gryź. - Tomlinson zaśmiał się nerwowo po czym odsunął się od dziewczyny.
- Błagam chodźmy na ten festyn.
- No dobra, ale idziemy tam góra na godzinę. - powiedziała Gemma
- Nie musiałam  was długo błagać. - powiedziałam po czym wszyscy mieliśmy spotkać się przed szkołą o 15:30.
W domu szybko się ogarnęłam. Wzięłam prysznic i przebrałam się w to. Potem szybko wyszłam z domu. Jeszcze trochę i się spóźnię. Szybkim krokiem zmierzałam w stronę szkoły. Gdy dotarłam na miejsce wszyscy na mnie czekali. Gemma była ubrana tak a Jess tak.
- No w końcu jesteś. - powiedziała Jess
- Przepraszam trochę się spóźniłam. - dopiero teraz zorientowałam się, że jest więcej osób. - A oni skąd się tu wzięli.
- Louis nam powiedział. - odezwał się Nialler.
- Super. To idziemy. - powiedziałam i ruszyłam w stronę miejsca gdzie zaraz miał rozpocząć się festyn.
Na festynie było dość sporo ciekawych atrakcji. Najciekawszą była randka w ciemno. Oczywiście ja z dziewczynami stwierdziłyśmy, że musimy z tego skorzystać. Randki w ciemno miały odbywać się w specjalnym namiocie. W nim były oddzielone miejsca ponumerowane od jeden do dziesięciu. Zasady były proste. Każda dziewczyna losowała numerek miejsca, w którym ktoś na nią czekał. Wylosowałam numerek 7 skierowałam się do odpowiedniego miejsca. Na wejściu zostałam przywitana nieśmiałym pocałunkiem w dłoń.
- Witaj, Mademoiselle.
- Hej. - powiedziałam lekko speszona jego zachowaniem.
- Pozwolisz, że się przedstawię. Jestem Justin. Do twoich usług, Mademoiselle.
- Ja jestem Grace.
- Cóż za wspaniałe imię, śliczne imię dla ślicznej dziewczyny. - chłopak usiadł razem ze mną na kanapie.
- Opowiesz mi coś o sobie? - po tym pytaniu chłopak opowiedział mi prawie cały swój życiorys.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, Mademoiselle.
- Co już tak szybko?
- Wybacz Mademoiselle, ale jeszcze inne klientki czekają. - zdziwiona wyszłam z namiotu zastanawiając się po co ja kasę wydałam.
*Z perspektywy Jess*
Teraz z dziewczynami zmierzałyśmy do namiotu, w którym były organizowane randki w ciemno.
- Jess, ja się pytam, gdzie ty idziesz? - zapytał zbulwersowany Louis.
- Idę na randkę w ciemno.
- Nie pozwalam się na to.
- Tak na pewno cię posłucham. - powiedziałam i poszłam losować numerek. Wylosowałam numer 3. 
- Cześć. - powiedziałam wchodząc do oddzielonego miejsca. 
- Witaj. - usłyszałam męski głos. - proszę usiądź. - powiedział po czym pomógł usiąść mi przy stole, który się tam znajdował. - Jestem Ashton.
- Ja jestem Jessica, ale mów mi Jess.
- Zrozumiałem. - nieznajomy uśmiechnął się.
- A więc ile ty masz lat?
- 18.
- Czyli jeszcze do liceum chodzisz. Mogę spytać: do jakiego liceum chodzisz?
- Chodzę do męskiego liceum, które organizuje ten fetsyn.
- Mam rozumieć, że siedzisz tutaj  cały dzień flirtując z laskami, które koniecznie chcą iść na randkę w ciemno i które myślą, że po tym jednym spotkaniu wyjdzie z tego wielka miłość?
- Tak... poza tym, czy sama nie jesteś taką laską?
- Nie. To, że tu siedzę jest przymusem koleżanki, tak na prawdę nie miałam ochoty tu przychodzić.
- Oh rozumiem. A teraz ty do jakiego liceum chodzisz... 
- Liceum sportowe.
- To teraz z innej beczki pytanie. Czy miałaś kiedyś chłopaka?
- Co to za pytanie? - podniosłam brew do góry.
- No odpowiedz.
- No miałam i co w związku z tym?
- To znaczy, że jesteś już po pierwszym pocalunku.
- Co cię to obchodzi?
- Wiesz chciałbym ci skraść ci pierwszy pocałunek bo jesteś strasznie słodka. - uśmiechnął się.
- No to spóźniłeś się. - wywróciłam oczami.
- Nic nie szkodzi. Możemy udawać, że to twój pierwszy pocałunek. - chłopak gwałtownie przybliżył się do mnie. Nawet nie zauważyłam kiedy mnie pocałował. Była w szoku nie mogłam nic zrobić. - Twoje usta mają słodki smak...
- Ty... draniu - starałam się opanować swój gniew. Gwałtownie wstałam i skierowałam się do wyjścia.
- Gdzie idziesz?
- Radzę ci lepiej się nie odzywaj, bo jak nie to moja mała piąstka wyląduje między twoimi oczami. - warknęłam po czym wyszłam.
*Z perspektywy Gemmy*
Ja wylosowałam numer 10. Poszłam do wyznaczonego miejsca i przeżyłam szok. Było tam pełno rozmaitych kwiatów. Na środku tego, że tak powiem "ogrodu", siedział bardzo przystojny chłopak.
- Hej  - powiedziałam podchodząc.
- Cześć, jestem George. 
- Jestem Gemma.
- Nie musisz mi się przedstawiasz. Po paru minutach sobie pójdziesz, jak reszta tych dziewczyn, które szukają tutaj pocieszenia.
- Nie szukam tutaj pocieszenia. 
- To niby czego?
- Przyszłam się tutaj zabawić i poznać nowych ludzi. - uśmiechnęłam się promiennie.
- Jakoś nie chce mi się w  to wierzyć.
- Niby czemu nie chcesz w to wierzyć?
- Bo zawsze dziewczyny, które tu przychodzą tak mówią.
- Udowodnię ci, że tak nie jest.
- Jeżeli ci się to uda to czekam.
- Może zmieńmy temat...
- To o czym chcesz rozmawiać.
- To miejsce ma fajny klimat. Jest taki romantyczny. Sam wpadłeś na pomysł takiej dużej ilości kwiatów w jednym miejscu?
- Tak.
- Lubisz kwiaty?
- Tal, to takie piękne rośliny. Każda z nich jest unikalna, a na dodatek ona mają swoje uczucia. Jeżeli się postarasz to może odczujesz to co kwiat czuje. Pewnie uważasz, że jestem dziwny. 
- Nie czemu?
- Po tych słowach wszystkie dziewczyny zazwyczaj wychodziły.
- Wychodziły bo nie potrafiły, a nawet nie próbowały zrozumieć duszy takiego romantyka jak ty.
- A ty możesz mnie zrozumieć?
- Nie, ale się staram.
- To całkiem miłe słowa.
- Nauczysz mnie, jak można poczuć co czują kwiaty?
- Pe..Pewnie. - powiedział chłopak lekko zawstydzony. Przez resztę naszego wspólnego czasu rozmawiałam z George'm. Ten chłopak był na prawdę miły. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Może kiedyś jeszcze wyjdziemy gdzieś wspólnie.
_______________________________________________________
Liczę na komentarze.

sobota, 6 lipca 2013

Rozdział 7

*Z perspektywy Jess*
Ze względu na dyskotekę dzisiaj w ogóle nie poszłam do szkoły. Wolałam obijać się w domu a potem naszykować na imprezę. Z resztą i tak nie byłoby większości zajęć sportowych, ponieważ cała sala gimnastyczna była udekorowana, a była brzydka pogoda na prowadzenie w-f na dworze. Cały dzień spędziłam na nic nie robieniu. Dopiero o 19 zaczęłam ogarniać. Szybki prysznic wysuszenie i ułożenie włosów, lekki makijaż, przebranie się w to i jestem gotowa. O umówionej godzinie czekałam na Tomlinsona na dworze. Nagle jakiś skuter podjechał pod blok.
- Cześć Jess! - okazało się, że osoba która podjechała to Louis.
- Siema. - powiedziałam podchodząc bliżej.
- Ślicznie wyglądasz. To dla mnie?
- Nie.
- Na pewno?
- Nie stroiłabym się dla ciebie.
- Sprawię, że tak będzie.
- Haha zobaczymy. - potem chłopak podał mi drugi kask i pojechaliśmy. W szkole było już pełno osób. Ja nie mogłam odnaleźć w tłumie dziewczyn, a więc byłam skazana na towarzystwo tego idioty.
- Chodź idziemy tańczyć. - złapał mnie za nadgarstek i zaciągnął na salę gimnastyczną. Tam znaleźliśmy resztę naszej ekipy i zaczęliśmy densić. Dziewczyny wyglądały fantastycznie. Grace była ubrana w to , a Gemma w to.
- A teraz specjalnie coś dla par. -usłyszeliśmy głos DJ'a. Ja nie chcąc tańczyć zaczęłam wycofywać się z sali gimnastycznej.
- A ty gdzie idziesz? - zostałam zatrzymana przez Louisa.
- A strasznie chce mi się pić i jestem zmęczona.
- Po tej piosence pójdziemy się napić i odpocząć. - powiedział przyciągając mnie i przytulając. Zaczęliśmy bujać się w rytm muzyki. Poczułam jak moje policzki stają się czerwone. Jeszcze nigdy nie byłam tak blisko z Louisem. Ta sytuacja była dość... jakby to ująć... ta sytuacja była dość krępująca. Byłam strasznie zestresowana. Z resztą nie tylko ja. Czułam jak serce Lou szybko bije.
- To ja idę się napić i odpocząć do miejsca dla vip'ów- powiedziałam gdy piosenka się skończyła. Nagle poczułam jak unoszę się nad ziemią. - Co jest? - spojrzałam w górę i zobaczyłam jak Tommo mnie niesie.
-  Powiedziałaś, że jesteś zmęczona, więc cię tam zaniosę.
- Mogę iść sama.
- Nie możesz.
- Wszyscy się na nas patrzą, odstaw mnie.
- Trudno.
- Jakie trudno, wiesz ile plotek będzie krążyć po szkole?!
- Nie obchodzi mnie to.
*Z perspektywy Gemmy*
Bawiłam się cały czas z Zaynem i Liamem.
- Hej Gemma! - powiedział Liam
-  Co?
- Musimy ci coś pokazać. - Zayn złapał mnie za rękę i wyprowadził z sali gimnastycznej
- No dobra. - powiedziałam. Zostałam zaprowadzona na koniec szkoły. - Po co tu jesteśmy?
- Zayn schował gdzieś tutaj parę puszek piwa. 
- Nie piję. 
- No weź.
- Będzie przypał.
- Nie bądź taka. 
- Ehh.. i co ja z wami mam? - westchnęłam i usiadłam pod ścianą. Zayn w tym czasie szukał wspomnianego wyżej alkoholu. 
- Hej Gemma, jesteś tutaj? Widziałem jak szłaś tutaj z Zaynem i Liamem. - usłyszałam głos Hazzy. 
- Tutaj jestem. - wychyliłam się zza rogu i pomachałam chłopakowi. 
- Co tutaj robisz? - podszedł i przykucnął obok mnie. 
- Znalazłem! - usłyszałam głos Zayna
- Co znalazłeś?
- Jak to co... puszki piwa, które tutaj schowałem. 
- Gemma... - westchnął Harry
- Co?
- Nie mów mi, że ty masz zamiar z nimi pić. 
- Czemu nie?
- Ja się nie zgadzam. - powiedział wstając i łapiąc mój nadgarstek. Pociągnął mnie w stronę schodów i wyszliśmy z budynku. Po drodze zadawałam mu milion pytań. 
- Możesz się w końcu zamknąć?!
- Możesz mi w końcu wytłumaczyć czemu mnie stamtąd zabrałeś?
- Powiedziałem ci nie będziesz piła.
- Super. - przez następne parę minut szliśmy w ciszy. - Boże ale zimno.
- Zaraz dam ci bluzę.
- Nie trzeba. 
- Trzeba - powiedział. Później rzucił na mnie swoją bluzę. 
- Gdzie idziemy?
- Do mnie jest najbliżej.
- Super - westchnęłam.
*Z perspektywy Grace*
Nialler był na całej dyskotece jakiś dziwnie spięty. Postanowiłam z nim trochę o tym pogadać.
- Nialler, co się dzieje? - zapytałam wyprowadzając go na dwór
- A co ma się dziać?
- Nie zachowujesz się normalnie.
- O to chodzi?
- Tak, starasz się zachować dziwny dystans między nami.
- Zachowuje ten dystans ponieważ jestem cały czas kontrolowany.
- Przez kogo?
- Przez radę.
- Radę?
- Chodzi o fanclub.
- Oh, rozumiem.
- Też się cieszę.
- Posłuchaj, ja muszę ci pewną rzecz przetłumaczyć. Ty możesz robić co chcesz, tak? Jak chcesz kogoś pocałować to zrób to, jak chcesz kogoś przytulić też to zrób, a im nic do tego.
- Ale chodzi tu o moje stanowisko...
- Czy ty w ogóle rozmawiasz z kolesiami z tego stowarzyszenia poza zebraniami?
- Nie.
- Czy macie ze sobą coś wspólnego. 
- Właściwie to nie.
- No to w czym problem?
- W tym, że yyyyyyy no tego no, nie ma żadnego problemu.
- Po co dołączyłeś do klubu?
- Myślałem, że się do ciebie zbliżę. 
- Odejdź z tego klubu.
- Co?
- Wtedy bez problemu będziemy mogli razem spędzać czas. I będziesz mógł sam nauczyć mnie na gitarze grać.
- Skąd wiesz, że gram na gitarze?
- Na początku mojej nauki w tej szkole codziennie na długiej przerwie zaszywałam się obok sali muzycznej. Tam zawsze słyszałam piękną grę na gitarze. Po pewnym czasie zebrałam się na odwagę i poszłam sprawdzić kto tak gra. Okazało się, że to był przystojny blondyn o ślicznych niebieski oczach, czyli ty. - puściłam mu oczko i poszłam do sali gimnastycznej dalej się bawić.
_________________________________________
Proszę  komentujcie ;>

czwartek, 4 lipca 2013

Rozdział 6

*Z perspektywy Jess*
Dzisiaj mieliśmy szykować szkołę na imprezę. wszyscy byli podzieleni na kilka grup. Ja byłam w grupie pompującej balony. Oczywiście Tomlinson wrył się do tej grupy i zaproponował kolejny idiotyczny zakład, a ja głupia się na niego zgodziłam. W tym momencie rywalizowaliśmy kto nadmucha więcej balonów.
- Poddaj się i tak przegrasz. - powiedział Lou.
- Nie przegram.
- Zobaczymy.
- Jakie mamy kary za przegraną? - zapytałam
- Jak ty przegrasz to jesteś zmuszona pójść ze mną na imprezę szkolną. - uśmiechną się szyderczo.
- To tym bardziej wygram.
- A co ja mam zrobić?
- Zastanówmy się. - posiedziałam przez chwilę w ciszy po czym powiedziałam - Będziesz sam sprzątał szkołę po imprezie.
- Zgadzam się. - powiedział przyśpieszając pompowanie. Po pewnym czasie zauważyłam, że skończyły się balony i tym samym musieliśmy zacząć liczyć ile balonów napompowaliśmy. Po skomplikowanych obliczeniach matematycznych okazało się, że przegrałam. Louis  napompował aż 10 balonów więcej. To było strasznie przygnębiającej.
- To przybędę po ciebie o 19:45. - powiedział
- Super.
- Widzę, że jesteś szczęśliwa.
- Po prostu tryskam szczęściem i radością.
- Właśnie widzę. - uśmiechną się.
*Z perspektywy Grace*
Po skończeniu przystrajania szkoły na dyskotekę razem z dziewczynami poszłyśmy na zakupy. Naszym celem było Westfield London.
- No to gdzie najpierw? - zapytałam pełna entuzjazmu.
- Emm... po kolei. Tak będzie prościej. - powiedziała Gemma.
- No to idziemy...- powiedziała Jess i wkroczyła do galerii handlowej. Tam zamiast jak planowałyśmy chodzić spokojnie po sklepach, to biegałyśmy jak wariatki bo galerii.
- To gdzie tym razem? - zapytała Jess
- Tam jest fajna wyprzedaż. - powiedziałam stając jedną nogą na ruchomych schodach jadących w dół. Nagle poczułam jak się rozjeżdżam - Hej dziewczyny? Potrzebuję waszej pomocy.
- W czy,? - usłyszałam głos Gemmy po czym upadłam.
- Hahahahhahaha - każda osoba, która widziała ten spektakularny upadek śmiała się. Na dodatek nie mogłam się podnieść i zjeżdżałam na leżąco na schodach.
- Emmm... Grace? - usłyszałam znajomy głos - Może ci pomóc? - właściciel głosu podszedł do mnie i mnie podniósł. Okazało się, że to Niall jest takim uczynnym człowiekiem.
- Dzięki... - powiedziałam
- A więc... co tutaj robisz?
- Szukam jakiegoś normalnego ubrania na dyskotekę.
- O może ci pomóc?
- Nie.
- Czemu?
- Bo to jak się ubiorę ma być niespodzianką dla ciebie. - puściłam mu oczko i ruszyłam na dalsze zakupy.
*Z perspektywy Gemmy*
Gdy skończyłyśmy zakupy rozeszłyśmy się do domów. Musiałam wracać sama. Na dodatek było już ciemno i nikogo nie było na ulicy. Strasznie się bałam bo w okolicy mojego domu kręciło się wielu podejrzanych typów. Postanowiłam zadzwonić do Hazzy.
- Słucham? - usłyszałam głos Harrego
- Cześć, mam do ciebie sprawę.
- Jaką?
- Jeżeli teraz nie robisz nic ważnego... i ten jeżeli byś oczywiście chciał.. i jeżeli masz czas i nie jesteś... zajęty to...
- Możesz się w końcu wysłowić?
- Tak już mówię. Czy mógłbyś wyjść po mnie?
- Ty chyba sobie żarty stroisz! - zdenerwowałam go.
- Jak nie chcesz to nie musisz wychodzić! - pisnęłam do słuchawki i się rozłączyłam. Chłopak nie musiał mnie tak traktować. Z resztą od początku jego ton głosu był niemiły. Powoli toczyłam się do domu gdy nagle ktoś złapał mnie za ramię. Odruchowo odskoczyłam.
- Ty... Nigdy więcej się tak nie rozłączaj. 
- Harry??
- Co?
- Czy ty nie powiedziałeś, że nie wyjdziesz po mnie?
- Nic takiego nie powiedziałem to ty tak stwierdziłaś. Poza tym nabiegałem się jak głupi szukając się bo łaskawie nie powiedziałaś gdzie jesteś!
- Wybacz... 
- Nie masz za co przepraszać. To ja powinienem przeprosić.
- Za  co? - podniosłam brew do góry.
- Za to, że podczas naszej rozmowy przez telefon byłem niemiły. Ale wiesz, byłem niemiły bo wiem, że nie idziesz ze mną na dyskotekę w poniedziałek tylko z kimś innym. - zarumieniłam się i uśmiechnęłam pod nosem. Harry odprowadził mnie do domu. Potem przez prawie całą noc pisaliśmy do siebie. Rodzina mnie zabije jak zobaczy mój  rachunek za telefon.