Zwiastun

Oto zwiastun opowiadania "Love??" http://www.youtube.com/watch?v=Eak2RV7yGz0
Zamówiony na stronie http://zwiastuny-na-blogi.blogspot.com/

środa, 29 sierpnia 2012

Osiemnaście


*Z perspektywy Sue*
Dzień nie zapowiadał się ciekawie. Cały czas padał deszcz. Na dodatek Harry się źle czół. Marry co jakiś czas latała do niego z tabletkami od bólu głowy. Z tego co mi było wiadomo to strasznie wymiotował w nocy. Czuję że Harold zatruł się czymś. Reszta siedziała przed telewizorem oglądając maraton „Wstydliwe choroby”. Co jakiś czas sprawdzałam czy nadal pada deszcz. Do wieczora pogoda się nie zmieniała. W końcu co Liam wymyślił , że idziemy na imprezę. Wszyscy zaczęli przygotowania , oprócz Marry. Ona uważała , ze musi zostac z Harrym. On stanowczo protestował uważał , ze jego dziewczyna nie musi się nim cały czas zajmować. Kazał jej tam iść po groźbą nie odzywania się przez miesiąc. Dziewczyna w końcu się ugięła.
*Z perspektywy Meg*
Wszystkie byłyśmy gotowe. Ja byłam ubrana w to , Marry w to , Sue w to , a Sophie w to. Po godzinie 20:00 wyszliśmy z domu. Na imprezie było trochę nudno. Fakt natańczyłam się z Tomlinsonem za wszystkie czasy , ale nadal mam zakaz picia , a zaraz zrobiłabym jakiś konkurs picia , chociaż osoba , która miała szansę ze mną wygrać w tym konkursie leżała teraz w domu i bolała ją głowa oraz cały czas wymiotował. W końcu ubłagałam Tomlinsona na jeden kieliszek , a za tym rozpoczęłam walkę na picie z Horanem. Chłopak ma słabą głowę bo odleciał przy 5 kuflu piwa. W końcu nadszedł ten czas kiedy ledwo co stałam na nogach...
*Z perspektywy Hazzy*
W końcu wszyscy poszli się bawić. Ja siedziałem sam w domu oglądając telewizję. Nic ciekawego nie leciało. Oglądałem jakiś durny program o surykatkach. W pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Poszedłem otworzyc. W drzwiach stały kwiaty zaadresowane do Marry!! Łzy stanęły mi w oczach. Od kogo one były? Czy mnie zdradza? Co zrobiłem nie tak , że znalazła sobie jakiegoś cichego wielbiciela? Te pytania krążyły po mojej głowie. Postanowiłem iść spać. Musiałem zastanowić się nad przyszłością naszego związku. Przede wszystkim musiałem z nią to wszystko wyjaśnić.
*Z perspektywy Marry*
Na imprezie było całkiem ciekawie. Ja siedziałam przy barze i patrzyłam jak Megan tworzy kolejne konkursy  na picie. W końcu jakaś laska podeszła do niej.
- Teraz ja się z tobą zmierzę. - powiedziała ledwo stojąc. Masz ci los wyglądała na to , że laska est taka sama jak Meg. Na dodatek Megan się zgodziła. Mogę powiedzieć , że szły łeb w łeb. Nie wierzę , że mają takie końskie zdrowie do takiej ilości picia. Horan po 5 kuflach padł a Meg pije i pije i jeszcze potrafi ustać na nogach , ale po tej konkurencji już niestety nie ustoi za długo. Nadszedł czas powrotu do domu. Ledwo wlazłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i odleciałam.

niedziela, 26 sierpnia 2012

Siedemnaście


*Z perspektywy Marry*
Wstałam dość wcześnie rano. Jakoś nie mogłam spać. Nie dość , że Harry całą noc kręcił się i wiercił to co jakiś czas dostawałam smsy miłosne od nieznanego numeru. Miałam wrażenie , że zaraz eksploduję ze złości. Zlazłam do salonu i zaległam na kanapie. To był pierwszy poranek od zdjęcia gipsu. Lekarz powiedział , że normalnie mogę już biegać itd. Stopniowo każdy się budził ze snu. Najpierw zlazła Megan na dół. Już ubrana. To było dość dziwne. Ona tak wcześnie rano nie wstawała.
- Co się stało ?? – zapytałam zdziwiona
- A miało się coś stać?
- No nie wiem godzina 06:30 a ty na nóżkach i to ubrana.
- A bo ja tak od jakiegoś czasu prowadzę zdrowy tryb życia.
- To gdzie idziesz??
- Na spacer , to skateparku , a tam sobie pojeżdżę na moim sprzęcie.
- Którym??
- Nie wiem ale chyba na rolkach. – zastanawiała się chwilę – może poszłabyś ze mną??
- Ale ja nawet nie jestem naszykowana.
- A ile ci zejdzie?? W tej chwili do łazienki , ja ci idę naszykować rolki i ubranie.
- Ale ja nawet śniadania nie jadłam.
- JA też nie. Niedaleko skateparku jest chińska restauracja można brać jedzonko na wynos. A więc po drodze kupimy coś sobie do zjedzenia – powiedziała prowadząc mnie do łazienki. Ja szybko się ubrałam  w to.
*Z perspektywy Megan*
Dźwigając rolki ruszyliśmy w stronę chińskiej restauracji. Tam zamówiłyśmy jedzenie i ruszyłyśmy na skatepark. Jeździłyśmy tam godzinę. W końcu postanowiłyśmy zjeść. Usiadłyśmy na ławce i zaczęliśmy wcinać chińszczyznę. Potem chwilowy odpoczynek. Łyk wody z butelki wziętej z domu. I znowu jazda na całego. W końcu zaległyśmy na ławce.
- Dasz rade jeździć dalej – zapytałam
- Nie
- To co robimy?? – zaczęłam się rozglądać
- Ej czy to nie nasi szanowni koledzy ?? – zapytałam spoglądając w stronę 3 gości którzy jeździli w kółko na rowerach??
- Taaa to chyba oni
- Ale tacy jacyś niepodobni do siebie.
- Może – po paru minutach obserwacji stwierdziłyśmy że to jednak muszą być  oni. Zaraz podjechał do nich kolejny chłopak. Nie widziałam go tu wcześniej. Zaczęli szeptać coś sobie na ucho a potem gapić się w naszą stronę. W końcu podjechali w naszą stronę i z głupkowatym wyrazem twarzy zapytali:
- Marry Megan , czy to wy??
- Nie kufa , to nie my. – powiedziałam robiąc głupią minę.
- A to sorry jakaś pomyłka – powiedział Max robiąc głupsza minę ode mnie
- A tak naprawdę to cooo wy tutaj robicie ?? – zapytał Andy
- Nie widać odzyskujemy siły na dalsza jazdę na rolkach , ale chyba jej nie odzyskamy. – powiedziałam
- A tak w ogóle to może byście nas przedstawili swojemu nowemu koledze? – powiedziała Marry
- A no tak to jest Zac. – powiedział Tom
- Miło poznać – Marry uśmiechnęła się przyjaźnie.
- Nóżki mnie bolą – powiedziałam udając straszny ból
- Mnie też i jak my teraz wrócimy do domu – Marry od razu ogarnęła o co mi chodzi,
- Nawet o tym nie myślcie nie zawieziemy was nigdzie – powiedział Andy. Ja i Marry zrobiłyśmy śliczne oczka.
#Parę minut później#
Ja jechałam z Andym na jego rowerze , a Marry z Maxem. Tom i Zac wieźli nasze rolki. W końcu dojechaliśmy do naszego domu. Zaprosiłyśmy ich do domu. Zac chyba spanikował i wrócił się na skatepark.
*Z perspektywy Sophie*
Ubrana siedziałam i jadłam śniadanie. Zastanawiałam się gdzie jest Marry z Meg. W pewnym momencie usłyszałam znajome krzyki i śmiechy. A potem zza rogu wyłonili się Andy Max i Tom. Te wariaty jedne. Pamiętam ich dobrze. Do niedawna byliśmy najlepszymi przyjaciółmi , ale urwał się nasz kontakt. To pewnie przez to , że ich dziewczyny miały do nas jakieś „ale”.
- Po co przyprowadziłaś tutaj tą hołotę?? – zapytałam pełna radości ale starałam się to ukryć pod poważną miną.
- Też się cieszymy , że cię widzimy – powiedział Andy
- Czas na zbiorowego Misiaka! – krzyknęła Meg i wszyscy się przytuliliśmy.
- Zbiorowy Misiak i to beze mnie!! – oburzył się Tomlinson , który przed chwilą wszedł do kuchni.
- Wybacz skarbie – powiedziała Meg całując czule Lou w usta
- Od razu lepiej – wyszeptał chłopak. Nasi chłopcy stali jak wryci. Nie spodziewali się , że każda z nas znajdzie sobie chłopaka.
- Czy my jeszcze o czymś nie wiemy – zapytał oburzony Max.
- Faktycznie nie wiecie. – opowiedziałyśmy im całą historię. Oni słuchali w milczeniu. Potem przedstawiłyśmy ich chłopcom. Wspólnie spędziliśmy czas.
*Z perspektywy Sue*
Wieczorem zamówiliśmy pizzę. Po godzinie już była. Poszłam odebrać i zapłacić. Przy odbieraniu dostałam bukiet dla Marry. Zawołałam ją do siebie.
- Marry dostałaś kwiaty.- powiedziałam
- Ciszej. Jeżeli dostawałabym takie kwiaty to możesz się ich pozbywać??
- Tak ale czemu??
- Tylko pamiętaj , żeby Hazzie nic nie mówić tą sprawę muszę sama załatwić.
- Okey – powiedziała i wyrzuciła te kwiaty do kosza zrywając karteczkę dla kogo one są. Potem wróciłyśmy do salonu i razem z resztą pałaszowałyśmy pizzę. Jak zawsze Horanowi było mało i poszedł zrobić sobie stos kanapek. Wszyscy patrzyli się na niego dziwnie. Potem wszyscy poszliśmy spać.

sobota, 25 sierpnia 2012

Szesnaście


*Z perspektywy Marry*
Następnego dnia wstałam dość wcześnie. Postanowiłam zrobić wszystkim na śniadanie „Zwariowane tosty Meg”. Megan wymyśliła te tosty więc ona nadała im taką nazwę. Wyjęłam z lodówki ser , szynkę , kiełbaski , parówki , pomidory. Potem wzięłam chleb tostowy i zaczęłam zabawę. Nakładałam wszystkich składników po trochu potem wkładałam do tostera i czekałam. Po wykonaniu odpowiedniej porcji dla nas wszystkich zaczęłam nakładać je na talerze. Potem zaczęłam wołać wszystkich na śniadanie. Po zjedzeniu ja i Sue postanowiłyśmy zrobić lemoniadę. Z jej zdolnościami kulinarnymi robiliśmy ją prawie 2 godziny. Gdy skończyliśmy nie było czasu nawet jej spróbować. Od razu poleciałyśmy ogarniać się. Wszyscy wychodziliśmy na obiadek do Nandos. Szybko ubrałam się w to spięłam włosy w koczka w nieładzie i zeszłam na dół. Usiadłam w kuchni i rozmawiałam z Harrym. Nagle z za rogu wyłonił się Tomlinson.
- Marry ktoś zosta...- ja jak oparzona wstałam z krzesełka i pobiegłam w stronę Lou. Zatkałam mu buzię ręką i wyprowadziłam siłą z kuchni.
- Harry nie może się o nich dowiedzieć rozumiesz??- syknęłam przez zęby Louis tylko kiwną twierdząco głową.
- Ale czemuu??
- Ja wiem od kogo są te kwiatki i ja muszę tą sprawę sama załatwić. Mam do ciebie prośbę. Mógłbyś czasami przechwycić te bukiety i wyrzucać tak żeby Harry się nie zorientował??
- No spoko tylko od kiedy dostajesz te kwiaty?
- Od wczorajszego dnia ... ale ja wiem od kogo one są. Musimy poobserwować w jakich godzinach te kwiaty  przychodzą.
- Okey a teraz ja je wyrzucę a ty idź do salonu jakby nigdy nic.
- Spoko – jak mi kazał tak zrobiłam. Włączyłam telewizor. Akurat leciał mój ukochany serial o ciążach.
*Z perspektywy Sophie*
Ubrana w to zlazłam na dół gdzie byli już wszyscy. Czekali tylko na mnie. Meg ubrana w to stała obok Tomlinsona. Chyba już wszystko było z nią okey. Sue wtulona w Liama miała na sobie to. Wszyscy spacerkiem ruszyliśmy w stronę Nandos. Nasza droga do głównie wygłupy i bieganie oraz skakanie po sobie.
- Louuuu , skarbieeee – zaczęła Meg. Była strasznie uprzejma. Mówiła to takim milutkim głosikiem. Coś od niego chciała
- Przejdźmy do konkretów Meg. Czego chcesz??- od razu ją przejrzał.
- Nóżki mnie bolą – powiedziała siadając na betonie. – Ja dalej nie idę.
- Dobrze wezmę cię na plecy. – dziewczyna gwałtownie wstała i wskoczyła Lou na plecy. Ja spojrzałam się na Horana.
- Na mnie nie licz – gdy to powiedział usiadłam na środku chodnika – ja nie dam rady cię unieść ty dla mnie zaciężna jesteś. – i właśnie w tym momencie on pożałował swoich słów. Zaczęłam za nim biegać i bić go w plecy.       
- Jak to jest jak dziewczyna bije swojego chłopaka gdy ten nie chce jej dźwigać na plechach. – zaczął wydzierać się.
- Bardzo przyjemnie – odpowiedziałam i nagle się zatrzymałam. Wpadł mi do głowy pewien „szatański pomysł”. Podbiegłam do Zayna i wskoczyłam mu na plecy – teraz możemy iść
- Ej ty naprawdę jesteś ciężka – powiedział Zayn udając przemęczenie
- A chcesz w łeb ??
- Nie nie – powiedział szybko i ruszył. W pewnym momencie ktoś złapał mnie i zdjął z Zayna.
- Nie pozwolę żeby ktoś inny niósł moją dziewczynę – powiedział Horan,. Kazał mi wskoczyć mu na plecy.  Ja tylko pomyślałam sobie że wygrałam.
*Z perspektywy Sue*
W końcu dotarliśmy do Nandos. Jakaś masakra. Komu się zachciało spacerku?? MI po prostu nogi odpadały. Zasiedliśmy do stolika. Niall i Harry poszli złożyć zamówienie. W pewnym momencie Marry schowała się pod stołem.
- Marry ja wiem , że pod stołem jest chłodniej ale wyłaź po siare robisz – powiedziała przez zęby Meg. Jej ton głosu był bardzo zabawny.
- Dz-iew-czy-ny Da-vid tu je-st – zaczęła się w bardzo komiczny sposób jąkać
- Aha rozumiem – powiedziała Meg wstając od stolika podeszła do jakiejś starszej babki zabierając jej kapelusz i płaszcz – pani płaszcz mi jest bardzo potrzebny. Widzi pani tamtego chłopaka moja koleżanka musi się przed nim schować. Pani kapelusz idealnie schowa jej włosy a płaszcz ubranie. Oddamy pani ten sprzęt gdy tylko ten chłopak wyjdzie.
- Dobrze dziecinko – powiedziała zdziwiona. Megan szczęśliwa podeszła do nas i kazała założy to co przyniosła Marry. Dziewczyna wyraźnie niezadowolona założyła wszystko.  David siedział cały czas i patrzył się na nasz stolik. Pewnie czekał aż Marry wejdzie. Megan jak zawsze miała coś do powiedzenia osobie patrzącej się w miejsce gdzie ona siedzi. Wzięła chusteczkę i nabazgroliła tam coś. Potem udając że idzie wyrzucić coś położyła przy jego stoliku tą kartkę i szybko wróciła. Chłopak gdy przeczytał co tam jest napisane szybko odwrócił wzrok w inną stronę.
- Meg co ty tam napisałaś – zapytałam
- „Co się tak patrzysz jak ciele na malowane wrota” – powiedziała z dumnym wyrazem twarzy. Właśnie wtedy przybyli chłopcy z jedzeniem. Wytłumaczyliśmy im całą sytuację. Po godzinie zaczęliśmy się zbierać. David nadal siedział na tym samym miejscu. Czasami spojrzał się naszą stronę. Zabraliśmy wszystkie swoje rzeczy i wyszliśmy z Nandos.
*Z perspektywy Megan*
Po wyjściu kazałam zdjąć cały kamuflaż Marry i wróciłam się do budynku.  Tam oddałam wszystko starszej pani dziękując  jej. Potem czekała nas tylko droga do domu. Tym razem zadzwoniliśmy po taxi. W domu wzięłam długą kąpiel. Oczywiście Tomlinson wbił się wtedy do łazienki pod pretekstem golenia się. Ja się pytam co on miał zamiar golić?? On po prostu władował się do mnie do wanny. Potem razem wyszliśmy z łazienki i poszli szliśmy spać.

niedziela, 19 sierpnia 2012

Piętnaście

*Z perspektywy Sophie*
W pewnym momencie Louis wpadł na Eleanor!
- Co taki przystojniak robi tutaj? I to jeszcze bez dziewczyny? Takie miejsca są na spotkania ze znajomymi lub dziewczyną a nie na samotny spacer. - powiedziała - jak chcesz to możesz się przyłączyć do mnie. Też jestem tutaj sama - powiedziała słodko się uśmiechając
- Nie dzięki właśnie gonię moją dziewczynę - powiedział
- Pokłóciliście się? - powiedziała z odrobiną kpiny w głosie
- Nie bawimy się w berka. Muszę ją złapać - powiedział pełen entuzjazmu i pobiegł dalej. Ta stała i patrzyła się na Tomlinsona , który sprawnie przeskoczył krzaki i bardzo szybko dogonił Megan. Potem wziął ją na ręce i pobiegł do oczka wodnego o dość sporych rozmiarach. Szybko wbiegł do niego. Wrzucił swoją dziewczynę do wody a potem dał nura i uciekł przed Meg. Nagle zaczęło padać. Pogoda gwałtownie się zmieniła.
- Horan spadamy do domu - krzyknęłam
- Ale dlaczego? -zapytał
- Pewnie dlatego , że padać zaczyna.- powiedziałam
- ołłł . Uwaga wszyscy spadamy do domu! - zaczął się drzeć. - Sophie dzwoni po taksówkę wszyscy zbieramy tyłki i idziemy w stronę ulicy!! Zaraz taxi podjedzie !!
*W taksówce*
- To pod jaki adres jedziemy?? - zapytał taksówkarz
- Najpierw pod centrum handlowe a potem pod <jakiś tam adres , nie mam pomysłu xD>
- Okey - odpowiedział. Całą drogę siedzieliśmy w ciszy.
- Ja i Liam idziemy do sklepu po coś na wieczór coś ktoś chce?? - powiedział Horan gdy dojechaliśmy na miejsce. Nagle Megan zaczęła kichać jak opętana. Zaraz po niej Lou zaczął to robić.
- Skarbie weź kup coś na rosół coś czuję że oni się przeziębili - poprosiłam - a my jedziemy dalej później wezwiecie taryfę.
*Z perspektywy Nialla*
W sklepie pierwsze co robiliśmy to poszliśmy kupić włoszczyznę i jakieś owoce. Potem dopiero skupiliśmy się na zakupach na cotygodniowy seans filmowy. Do koszyka wpakowaliśmy parę paczek chipsów , żelków i innych smakołyków. Potem poszliśmy do kasy i  tam spotkaliśmy kilka fanek. Standardowo krótka rozmowa zdjęcie i autograf. Po 19 byliśmy w domu. Sophie zabrała nam zakupy i zaczęła pichcić coś w kuchni. Po jakimś czasie wyszła z dwoma miskami pysznego rosołu. Pewnie poszła zanieść go Meg i Lou. Tak to już jest kiedy pływasz w jeziorze w deszcz. Przeziębili się i muszą siedzieć w łóżku. W sumie to nie powinno im to przeszkadzać. 
- No to co włączamy jakiś film. Proponuję jakąś komedię najlepiej romantyczną. - powiedziałem. Wszyscy przystali na moją propozycję.
*Z perspektywy Marry*
Było już dobrze po 12. W tej chwili oglądaliśmy jakiś tam film fantazy. Nie bardzo mnie interesował za to Meg i Sophie były nim zafascynowane. Po pewnym czasie ktoś zapukał do drzwi. Poszłam otworzyć. Przed drzwiami stał bukiet róż zaadresowany do mnie.Nie było napisane od kogo ale mogłam się tylko domyślać. Szybko wyrzuciłam te kwiaty.
- Kotku kto to był?? - zapytał Harold
- Ktoś sobie żarty robi...