Zwiastun

Oto zwiastun opowiadania "Love??" http://www.youtube.com/watch?v=Eak2RV7yGz0
Zamówiony na stronie http://zwiastuny-na-blogi.blogspot.com/

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 22

*Z perspektywy Gemmy*
Dzisiejszy dzień od samego rana nie zapowiadał się najlepiej. Po pierwsze brzydka pogoda, po drugie kłótnia z mamą i po trzecie spóźniłam się na autobus. Teraz przemoknięta i spóźniona wbiegłam do szkoły. Spotkałam się ze spojrzeniami sprzątaczek. Te stare dewoty na pewno narobią pełno plotek na ten temat. Ja już się na nich dobrze poznałam. Raz puściły po szkole plotkę, że Grace kręciła z jakimś typem, przez co dziewczyna miała zorganizowane piekło przez dziewczyny z jego klasy. Wszystko oczywiście okazało się nie prawdą.
- Przepraszam za spóźnienie! - wbiegłam do klasy.
- Co się stało? - zapytał nauczyciel polskiego, spoglądając na mnie ze swoich krzaczastych brwi.
- Spóźniłam się na autobus i musiałam iść na piechotę w ten deszcz. - powiedziałam spinając mokre włosy. 
- Idź przebierz mundurek na strój od w-f'u. Masz spóźnienie. - powiedział starszy mężczyzna. Ja szybko wyszłam z klasy i ruszyłam do swojej szafki. Wyciągnęłam swój strój poszłam w stronę łazienki.
- Co się łazi po szkole w czasie lekcji. - zaczepił mnie Harry.
- Mogę spytać cię o to samo. - na chwilę zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Potem ruszyłam w wyznaczonym kierunku.
- Nie chce mi się siedzie na lekcji. 
- Interesujące. - chłopak szybko mnie dogonił. 
- Co tam u ciebie??
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. 
- Niby dlaczego niee? Ponoć jesteśmy przyjaciółmi.
- Nie wiem, może ty się założyłeś o to, że będziemy przyjaciółmi. 
- Nadal się o to złościsz? Przecież to nawet się ciebie nie tyczyło.
- I co z tego. Harry, tu chodzi o sam fakt, że zrobiłeś coś takiego.
- Nie matkuj mi.
- Ktoś w końcu musi przetłumaczyć ci parę kwestii.
- I to akurat musisz być ty?
- Skoro nikt inny do ciebie nie dociera...
- Nienawidzę takich jak ty. - syknął przez zęby.
- Jakich?
- Takich, które zawsze się wtrącają w nie swoje sprawy.
- Ah, tak? Cóż to się nie będę wtrącać. - warknęłam i weszłam do łazienki. Szybko się przebrałam i wróciłam do klasy. 
*Z perspektywy Grace*
Dzisiejszy dzień powinien być dla mnie bardzo ważny. W końcu urodziny cioci. Miałam iść tam i przedstawić całej rodzinie mojego chłopaka. Jednak on nie może. Tyle przegrać. Teraz nie mam z kim iść, a ciotka na pewno będzie wypytywać się o mojego "narzeczonego". Kuzyni nie dadzą mi spokoju, ponieważ po raz kolejny przyjdę sama. Z samego rana strasznie zniechęciłam się do tej imprezy. Niestety jak moi rodzice każą coś zrobić
, to to ma być zrobione. 
- Grace! - zawołała mnie Jess. 
- Słucham?
- Proszę oddaj to Tommo. - dała mi złożoną w kosteczkę koszulkę.
- Czemu ty mu tego nie dasz?
- Nie maa mowy. Ty widziałaś co on wczoraj robił? Zdobył gola to darł się na całe boisko, że jest dla mnie ten gol. Odebrał komuś piłkę, krzyczał, że to dzięki mnie. Jeszcze trochę, a stwierdziłby, że każde kopnięcie piłki przez niego jest przeze mnie. Chłopaki z drużyny Tommo dziwnie się na mnie patrzą i jak nigdy zachciało im się spędzać z nim każdą przerwę.
- Nie wierzę.
- W co nie wierzysz??
- Jessica jest skrępowana jego obecnością. 
- Nie jestem!
- To w takim razie sama oddasz mu koszulkę.
- Nie.
- Czyli jesteś...
- Dobra dobra. Skoro tak uważasz. Tylko proszę zanieś mu to. Nie chcę kolejnej jego koszulki w moim domu. Tata zaczyna sugerować mi, że to mój chłopak jest.
- Daj to. - powiedziałam i wyrwałam dziewczynie koszulkę. Poczochrałam ją po włosach i ruszyłam w poszukiwaniu tego młotka. Nie trudno było go znaleźć. Siedział niedaleko sali gimnastycznej. Podeszłam do niego, wcześniej przepychając się przez drużynę piłkarzy.
- Jess oddaje. - powiedziałam podając mu jego koszulkę. 
- Ale to jest dla niej. Prezentów się nie oddaje.
- Powiedziała, że nie potrzebuje dwóch takich samych koszulek w domu. 
- Jak to nie? Jedna powinna wisieć na ścianie, a w drugiej powinna chodzić. 
- Powiedz to jej, a nie mi. - westchnęłam i pomału się wycofałam. 
 Po lekcjach szybkie ogarnięcie się i szybkie wyruszenie na imprezę. Jak zawsze nudna paplanina przy obiedzie. Głupie uwagi na temat tego, że sama przyszłam. Stara gadka ciotki i właściwie tyle.

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 21

*Z perspektywy Jess*
Dzisiaj w szkole były organizowane zawody piłki nożnej. Oczywiście zostałam wplątana w pomoc przy zaprowadzeniu drużyn z innych szkół do odpowiednich szatni. Zostałam zwolniona z lekcji.
- Jessica! - zwołał mnie nauczyciel w-f'u.
- Słucham? - podeszłam do wysokiego, chudego mężczyzny, ze skromny owłosieniem głowy.
- Weź sobie kogoś do pomocy z zawodników. Nie dasz rady sama tego ogarnąć. Idź poprosić kogoś.
- Tak jest. - powiedziałam i ruszyłam do szatni naszej drużyny. Zapukałam kilka razy. - Ubrani wszyscy? - Cisza. Nikt się nie odezwał. - Jest tam ktoś w ogóle?? - usłyszałam cichy rechot. No tak. Sobie żarty ze mnie robią. Dobra. Nie potrzebuję ich pomocy. Odeszłam od drzwi i poszłam czekać na pierwszą drużynę. Po drodze zaczepiłam złą Gemmę.
- Co jest? Od rana jesteś wściekła. - powiedziałam.
- Gdybyś wiedziała co Harry wyprawia.
- Zamieniam się w słuch.
- W skrócie: założył się o to, że prześpi się z jakąś laską. - Harry  takie rzeczy wyprawia. To się w głowie nie mieści.
- Jessica. Znalazłaś kogoś do pomocy? - znowu nauczyciel w-f'u.
- W sumie to Gemma z chęcią pomogłaby mi. Tylko trzeba ją zwolnić z lekcji. - szybko urobiłam nauczyciela i w ten oto sposób wciągnęła w to moją przyjaciółkę. Teraz we dwie czekałyśmy przed bramą szkoły, jako komitet powitalny. Pierwsze przybyło męskie liceum. Standardowa regułka powitalna i idziemy do szatni. Oczywiście, jak zawsze Tommo musiał mnie zobaczyć i się przypałętał.
- Co ty  tutaj robisz z naszą konkurencją? - zatrzymał mnie i tym samym całą drużynę z męskiego liceum.
- Prawdopodobnie wykonuję swoje obowiązki. Nie mam czasu na rozmowy z tobą.
- Mam jedno pytanie.
- Słucham. Byle szybko - każdy się nam uważnie przyglądał.
- Masz przy sobie koszulkę, którą ci podarowałem.
- Tak. I mam przy sobie spadochron, surowice na jad węża i zestaw krawiecki. - ominęłam go i zaprowadziłam naszych gości do odpowiedniej szatni.
*Z perspektywy Grace*
Dzisiaj były te całe zawody, tak więc postanowiłam urwać się z lekcji i poszłam na boisko. Musiałam wspierać mojego chłopaka. Na dodatek muszę go poprosić o ważną dla mnie rzecz. Siedziałam samotnie na miejscach dla kibiców. Obserwowałam trening dokładnie obserwują mojego blondaska. Niedługo później dołączyły do mnie Jess i Gemma. Nie widziałam ich od rana. Mogę się założyć, że zostały wkręcone w pomoc przy zawodach. 
- Ci piłkarze przystojni są. - oczy Jess zaświeciły się. 
- Niewątpliwie tak jest, szczególnie ten blondy w koszulce z numerem 9. - zachichotałam.
- Który? - Jess prawie spadła ze swojego miejsca, byle zobaczyć, który to. 
- No ten. - wskazałam palcem.
- Wyjdź. To przecież Niall jest! Ja już myślałam, że ty kogoś wyhaczyłaś dla mnie,a tu dupa. 
- Kto, kogo wyhaczył i dla kogo.
- Jess myślała, że wyhaczyłam jakiegoś przystojniaka - uśmiechnęłam się.
- Nie trzeba nikogo szukać, skoro jestem tutaj JA. - powiedział i stanął dumnie przed nosem Jess. - Czyż nie jestem wspaniały?
- Tommo śmierdzisz potem idź stąd. - powiedziała Jess. 
- Mam dla ciebie prezent. Poczekaj chwile. - powiedział nie przejmując się słowami dziewczyny. Parę minut później chłopak wrócił do nas. - Trzymaj. Masz w tym siedzieć cały czas. - rzucił Jess małe zawiniątko. Dziewczyna otworzyła je i wyjęła koszulkę z nazwiskiem Lou. Dziewczyna uśmiechnęła się i natychmiast ją założyła. Ja w tym czasie uciekłam do Nialla, który czekał na mnie na boisku. Podbiegłam do niego. 
- Muszę ci coś powiedzieć Właściwie o coś poprosić. Pójdziesz ze mną na urodziny cioci, w piątek o 16??
- Nie mogę. Mam pracę dorywczą. 
- Rozumiem. 
- Horan mamy zbiórkę! - krzyknął ich trener. 
- Muszę iść.
- Trzymam kciuki. Powodzenia!