Zwiastun

Oto zwiastun opowiadania "Love??" http://www.youtube.com/watch?v=Eak2RV7yGz0
Zamówiony na stronie http://zwiastuny-na-blogi.blogspot.com/

środa, 26 grudnia 2012

Trzydzieści Siedem

*Z perspektywy Marry*
Ja, Hazz, Zayn i Niall ruszyliśmy do szpitala. Wzięliśmy drobną przekąskę dla Liama. Chłopak całą noc siedział u Sue. Zdążyliśmy tylko podjechać pod szpital, a tam tłum fanek z jakimiś plakatami. Moja pierwsza myśl brzmiała "jak one mogą przesiadywać pod szpitalem, kiedy Liam przeżywa taką tragedię, to się nawet w głowie nie mieści". Jednak okazało się, że są one tutaj z powodu Sue. Na ich plakatach znajdowały się hasła typu "Sue wracaj do zdrowia". Bardzo mnie  to zdziwiło bo byłam pewna, że czatują tutaj na autografy. Wysiadłam z samochodu i razem  chłopakami ruszyłam w stronę drzwi. Zatrzymało nas pięć fanek.
- Cześć - powiedziała jedna z nich nieśmiało. Była to niska blondynka.
- Hej - odpowiedziałam
- Jesteśmy taką małą delegacją - powiedziała szatynka
- Chciałybyśmy was prosić o udzielenie jakiś informacji o zdrowiu Sue?? - znowu blondynka, reszta dziewczyn stała i patrzyła na mnie.
- Właściwie to jeszcze ja nawet nic konkretnego nie wiem. Zaraz się wszystkiego dowiem i wyjdę wam wszystko przekazać, jeżeli będę mogła.
- Bardzo dziękujemy. Pozdrów Liama! - krzyknęła czarnowłosa dziewczyna. Potem cała nasza paczka poszła na piętro Sue. Chłopaki zmusili Liama do jedzenia, a ja udałam się do lekarza zapytać się o stan zdrowia Sue.
- Dzień dobry - powiedziałam podchodząc do starszego mężczyzny idącego korytarzem.
- Dzień dobry - przystanął i się uśmiechnął do mnie
- Jak z Sue?
- Teraz jest znacznie lepiej niż wcześniej. Lada dzień się powinna obudzić. Jest prawdopodobieństwo, że dzięki rozmowom z bliskimi i miłymi sytuacjami.
- Aha. Nie wiem czy pan wie, ale przed szpitalem koczują fanki zespołu chłopaka Sue. Czy mogę powiedzieć to co teraz pan mi powiedział??
- Tak, to są podstawowe informacje, a więc nie widzę sprzeciwu.
- Dziękuję - powiedziałam wybiegając przed szpital. Podbiegłam do znajomej niskiej blondynki i przekazałam jej wieści.
*Z perspektywy Megan*
Przez całą noc nie mogłam spać. Usnęłam dość późno. Dręczył mnie koszmar. Śniła mi się zdrada Lou. To jest jeden wielki koszmar. Nie dość, że czuję sie upokorzona przez ego palanta, to Michael się pojawił. Obudziłam się koło 14:30. Szybko się umyłam i ubrałam w to. Zeszłam na dół tam siedziała Sophie. Jadła jajecznicę z warzywami. Dosiadłam się do niej. Nałożyłam trochę jedzenia i zaczęłam jeść. 
- Trochę sobie pospałaś - szepnęła
- Tak, cały czas o nim myślałam
- Nie trudno się domyśleć - szepnęła - widzę, że się naszykowałaś na wyjście
- Taaak 
- Okey to wcinaj. Ja zaraz pozmywam. 
- Spoko - powiedziałam kończąc jajecznicę 
*Z perspektywy Sue*
Nagle usłyszałam, że ktoś śpiewa. Na początku nie mogłam wychwycić słów piosenki. Na szczęście Liam powiedział, że fanki śpiewają specjalnie dla mnie.
- Kochani, one koczują tu od godziny 09:00. A ty ich chyba wcześniej nie usłyszałaś. Otóż nawet stworzyły specjalną delegację, aby dowiedzieć się o twoim stanie zdrowia. - po tych słowach spłynęły mi łzy po policzkach. - Słyszysz je - rozpłakał się razem ze mną. Cieszył się jak małe dziecko.
*Z perspektywy Sophie*
- Okey dziewczyny to wychodzimy- powiedziała babcia Beth. - dzisiaj mam zamiar pokazać wam rynek. Tam coś zjemy a następnie pójdziemy na spacer na łonie natury - zaśmiała się. Potem razem wyszłyśmy z domu. Spacerkiem ruszyłyśmy w stronę centrum. Po parunastu minutach marszu byłyśmy na miejscu. Centrum było zwyczajne. Dużo ogromnych, wielopiętrowych budynków. Na samym środku stała fontanna. Gdzieniegdzie były porozstawiane ławki z pamiątkami. Spodziewałam się czegoś lepszego. Totalna żenada. Mam nadzieję, że reszta miasta jest ładniejsza. Trochę połaziłyśmy po sklepach. Ja u jubilera zamówiłam dwie bransoletki z koniczynką, jedna miała mieć wygrawerowane imie "Sophie", a druga "Niall". Bransoletka z moim imieniem była dla Nialla, a z jego imieniem miała być moja. To miał być prezent na zbliżając się rocznicę. Potem babcia Beth zaprosiła nas na obiad do wspaniałej restauracji. Poszłyśmy tam i zasiadłyśmy przy stoliku w kącie. Po paru minutach podszedł do nas kelner. Akurat nim musiał być Michael. Czy on akurat tam musiał pracować. Widok jego twarzy i tego wstrętnego uśmiechu zniszczył mi dzień...
________________________________________________________________________
Tak jakby co obraz Sydney został stworzony w mojej głowie, a więc wiele rzeczy nie jest zgodnych z prawdą xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz