Zwiastun

Oto zwiastun opowiadania "Love??" http://www.youtube.com/watch?v=Eak2RV7yGz0
Zamówiony na stronie http://zwiastuny-na-blogi.blogspot.com/

niedziela, 17 marca 2013

Pięćdziesiąt Dwa

*Z perspektywy Sophie*
Już jutro Wigilia. Dzisiaj ostatnie przygotowania do rodzinnej kolacji. Miałam zamiar przyjść do domu chłopców nieco później, bo chciałam się wyspać. Niestety moje plany zostały pokrzyżowane przez pukanie do drzwi mojego pokoju. Leniwie wstałam przecierając oczy.
- Proszę. - powiedziałam na znak, że można wejść. W progu stanęła moja mama z telefonem w ręku.
- Jakaś kobieta do ciebie dzwoni. - powiedziała podając mi telefon
- Halo - powiedziałam jednocześnie ziewając.
- Gdzie ty jesteś Sophie?! Miałaś z samego rana przyjechać z tiramisu! Co ty sobie żarty stroisz?! - zaczęła się na mnie wydzierać Maura
- Już dobrze dobrze, zaraz przyjadę - powiedziałam leniwie
- Teraz to mnie możesz w nos pocałować. Zaraz podjedzie tam Liam i weźmie to co ty powinnaś przywieść.
- OKey, to znaczy, że mogę wrócić do spania?
- Tak - powiedziała rozłączając się. Przekazałam mamie, że Liam przyjedzie po to cholerne tiramisu i żeby mu je dała. Ja w tym czasie wróciłam do snu. Niestety nie bardzo mogłam oddać się w objęcia morfeusza. Postanowiłam posłuchać muzyki. Po pewnym czasie usnęłam, i dosłownie minutę później obudziłam się. Nie mogłam już usnąć. Postanowiłam wzięć zimny prysznic i przemyśleć w co się ubiorę na jutrzejsze spotkanie rodzinne.
*Z perspektywy Marry*
Aktualnie jestem w drodze do domu chłopców. Napadało trochę śniegu. W wiadomościach ukazała się informacja, że autobusy nie kursują, więc musiałam iść przez pół Londynu na piechotę. Przed wejściem do domu chłopców zobaczyłam Harolda odśnieżającego chodnik. Postanowiłam wrzucić go w śnieg. Po cichutku, jakby było to możliwe na tym śniegu, podeszłam do niego. Gdy już miałam go popychać poślizgnęłam się i upadłam. W trakcie upadku złapałam Hazze za ramię i chłopak upadł razem ze mną. Teraz ten grubas leżał na mnie. Po jakimś czasie przekręcił się do mnie przodem.nasze nosy się stykały. Prawie nasze usta złączyły się w pocałunku, ale zachciało mi się kichać. Po pewnym czasie nie wytrzymałam  i kichnęłam. Twarz Hazzy była pokryta moją śliną. Nie mogłam się powstrzymać od  śmiechu. NIgdy nie zapomnę wyrazu twarzy Harolda. 
- Przepraszam - parsknęłam śmiechem, przez co twarz Harrego dostała jeszcze większą dawkę śliny. Niestety matka Harrego wyszła i zaczęła się na nas drzeć. Głupia wiedźma zrzuciła winę na mnie, a jej kochanego synka usprawiedliwiła pod każdym możliwym względem. Takie jak one to się na stosie palić powinno. Wszyscy w domu byli bardzo zajęci. Przede wszystkim wszystkie matki zajmowały się czymś w kuchni. Nawet Meg znowu zawitała i starała się pomóc jak najlepiej umiała. Oczywiście jak zawsze matka Tomlinsona biegała za nią i starała się przekonać dziewczynę do tego iż jej syn jest wspaniałym człowiekiem. Jestem pod wrażeniem cierpliwości dziewczyny. Po założeniu czegoś suchego poszłam robić polewę na ciasta. Dzisiejszy dzień minął mi tylko na tej czynności.
*Z perspektywy Megan*
Cały dzisiajszy dzień spędziłam na pomaganiu przy przygotowaniach do Wigili. Standardowo matka Louisa cały czas gadała ze mną o tym, że jej syn mnie kocha. Jej zachowanie było bardzo toksyczne. Nawet jego siostry dały sobie spokój. Ta kobieta mnie przerażała. Teraz miałam znacznie ważniejszy problem. Otóż starałam się znaleźć deskę do prasowania, która oddzielała mnie od Lou w nocy. Pewnie Tomlinson gdzieś schował. Niech ja go tylko dorwę. Nie pozostało mi nic innego jak pójść się umyć i pomyśleć nad kolejną rzeczą, która będzie dzielić mnie od Lou. W łazience zrobiłam sobie długi i ciepły prysznic. Przebrałam się i poszłam do sypialni. Louisa jeszcze tam nie było więc mogłam douczyć się paru rzeczy na egzaminy. Ślęczałam nad książką dobrą godzinę a tego idioty nie ma. Pewnie poszedł wyrwać jakąś dziunie i pobawić się z nią w klubie. W końcu był wolny. Ja przynajmniej miałam czas na powtórzenie całego materiału. Po pewnym czasie ktoś szturchnął mnie w ramię. Podniosłam głowę aby zobaczyć kto to był. Zobaczyłam siedzącego przede mną Louisa. Nawet nie zauważyłam kiedy wszedł do pokoju.
- Kiedy przyszedłeś? - Zapytałam
- Ze dwie godziny temu.
- Która jest?
- Parę minut po 22.
- Chyba czas już spać. - Powiedziałam odkładając książkę. Położyłam się na boku. Zaraz obok mnie znalazł się Tomlinson. Patrzyliśmy się na siebie. W całym pokoju panowała cisza. Nie śmieliśmy jej przerwać. W pewnym momencie naszła mnie ochota na...
________________________
Liczę na komentarze. PRZYPOMINAM O KONKURSIE

piątek, 8 marca 2013

Piećdziesiąt jeden

*Z perspektywy Megan*
Do świąt zostało parę dni. pewnie już rodzina chłopców zjechała się. Jestem tylko ciekawa jak oni sie tam pomieszczą. Ludu było pełno. Mam nadzieję, że znajdą jakieś rozwiązanie. Po godzinie 11 zwlekłam się z łóżka z zamiarem ogarnięcia się i zaczęcia nauki. Moje plany pokrzyżował mi cholerny dzwonek do drzwi. W różowych kapciach świnkach i niebieskiej piżamie, składających się z szortów i koszulki na ramiączkach, poszłam otworzyć. Kto mógł się do mnie dobijać. Przecież nikogo nie zapraszałam. Przeklnęłam pare razy pod nosem i ze sztucznym uśmiechem otworzyłam drzwi. STała przed nimi trójka znajomych chłopców. Przyjrzałam się dokładniej i stwierdziłam, że to Harry Louis i Nialler. 
- Czego, chcecie??- zapytałam, dopiero teraz zauważając walizki w ich rękach.
- Bo jest taka, sprawa. - powiedział Harry i wszedł bezz jakiegokolwiek pozwolenia, za nim poszła pozostała dwójka. Rozsiedli się w salonie nie zdejmując nawet butów. Uświnili  mi cały dywan. Myślałam, że ich zabiję. Ślady błota rozciągały się po niemal całym salonie.
- Słucham? - zapytałam wyczekująco
- Jak możesz się domyślać już goście przyjechali i nie mamy gdzie spać. Sophie i Marry wyprowadziły się do swoich rodziców. Dziewczyny kazały nam tutaj zamieszkać. - powiedział Niall
- Dobra, możecie tu zostać, ale któryś z was będzie musiał spać ze mną...- powiedziałam - i to na pewno nie będzie Tomlinson - dokończyłam
- I tutaj jest problem....- powiedział Harry
- Jaki??
- Dziewczyny zabroniły nam spać z tobą i zostaje ci Louis - powiedział Niall z Harrym chórem.
- Louis śpisz na kanapie - zmierzyłam Lou groźnie wzrokiem i poszłam do łazienki. Szybko wzięłam prysznic. W czasie mycia zębów usłyszałam huk dochodzący z salonu. Szybko pobiegłam tam. To co zobaczyłam przekraczało wszelkie granice. Kanapa, na której miał spać Louis była cała rozwalona. Cała poczerwieniałam ze złości. 
- W tej chwili macie wynieść tą kanapę! - wrzasnęłam
- Mogę cię o coś zapytać? - powedział Tomlinson
-  Mów
- Czy rozwalenie tej kanapy oznacza, że będziemy dzielić razem łóżko??
- NIestety tak. - powiedziałam wracając do łazienki. dokończyłam mycie zębów i poszłam się uczyć. Wieczorem gdy wszyscy układali się do snu, ja już umyta i przebrana poszłam szukać deski do prasowania. Pewnie zastanawiacie się "Poco mi ta deska?". Wiedzcie, że na pewno o tej porze nie będę prasować. Wzięłam deskę pod pachę i poszłam do pokoju, w którym był Lou.
- Po co ci ta deska - zapytał widząc mnie w progu pokoju
- ZObaczysz - powiedziałam z nutką tajemniczości. Położyłam się obok niego. Następnie deskę do prasowania położyłam między nami. - Trzymaj ją. - rozkazałam - Ta deska jest granicą między moją częścią łóżka a twoją - powiedziałam po czym smacznie poszłam spać. 
*Z perspektywy Marry*
"Matka Harrego - Anne - smażyła się na wielkiej patelni. Ja tańczyłam uradowana przyglądając się kobiecie, która co trochę obdarzała mnie złowrogim spojrzeniem. Co jakiś czas biegłam podtrzymać palenisko, na którym patelnia była zawieszona..."
Obudziłam się z uśmiechem na twarzy. MIałam wspaniały sen. O tym jak mama Haazzy smażyła się na ogromnej patelni. Szczerze nienawidziłam tej kobiety. Zresztą ona też mnie nie lubiła. Cały czas gadała, że Harry może mieć lepszą dziewczynę ode mnie. Kobieta cały czas szukała okazji na wytknięcie mi błędów. Z resztą po co zaprzątam swoje myśli tą kobietą. Szybko wstałam i ogarnęłam się. Następnie wzięłam torbę i wyszłam z domu. Szybkim krokiem poszłam na przystanek autobusowy. Czekałam jakieś 2 min  na autobus, który zatrzymywał się niedaleko domu chłopców. Po 30 min byłam w domu chłopców. Czekała tam na mnie Sophie, która pomagała pani Maurze, był tam Niller z Harrym Louisem i Liam, którzy nic nie robili, była tam Sue, która usilnie starała się udekorować babeczki świąteczne, i co najważniejsze była tam Megan. Mama Louisa cały czas starała się przekonać ją do tego, że jej syn jest idealny, natomiast siostry Lou zagadywały ją. Dziewczyna nie mogła skupić się na robieniu ciasta, za które się wzięła. Nagle podszedł do mnie Harry.
- Cześć kochanie. - powiedział dając mi buziaka. - Uprosiłem moją matkę, aby poszła z tobą po zastawę świąteczną.
- Pogięło cię??!! - wrzasnęłam 
- Nie, wiem, że w ten sposób się lepiej poznacie. - powiedział po czym uciekł. Nagle zza rogu wyloniła się ta wiedźma. Jestem na nią skazana.
- Znam świetny sklep z naczyniami, tam kupimy zastawę świąteczną. - powiedziała wyniośle, po czym ubrała sie i wyszła z domu. POwolnym krokiem poszłam za nią Parę minut później jechałyśmy w samochodzie kobiety. W sklepie było pełno pięknych zastaw i nie wiedziałam, która mi się podoba. PO pewnym czasie zobaczyłam śliczną białą skromną zastawę. POkazałam ją Annie lecz kobieta popatrzyła się na mnie jak na idiotkę.
 - Ta zastawa nie pasuje...
- Niby czemuu??
- BO nie ma na niej świątecznych wzorów...
- Ale będziemy jej używać częściej niż tylko na święta...
- Idziemy dalej - zarządziła. Po pewnym czasie kobieta zatrzymała się i zaczęła gapić się na obrzydliwą fioletową zastawę z wieloma beznadziejnym i niepasującymi do siebie ozdobami..
- Nie ma mowy - powiedziałam
- Bierzemy tą  i koniec
- Nie. 
- Ładniejszej tutaj nie ma.
- Może będziemy działać wspólnie to coś znajdziemy? - zapytałam, a ta wiedźma choć  nie chętnie zgodziła się na tę propozycję. Raz wybrałyśmy idealną zastawę...
*Z perspektywy Sophie*
PO dotarciu do domu chłopców Maura od razu zaangażowała mnie do rozkładania stolika. Wszystkie elementy mieliśmy rozłożone na podłodze. Teraz trzeba było tylko przeczytać instrukcję. Krok po kroku składałyśmy mebel.
- W którą stronę trzeba zakręcić tą śrubkę, aby do końca dokręcić ostatnią nogę. - zapytałam kobiety, która trzymała instrukcję.
- W prawo - opowiedziała z uśmiechem
- Jak to w prawo, przecież się nie da
- Jakk to się nie da...musi się dać
- NO to sprawdź sama...- ja i kobieta razem próbowałyśmy kręcić w prawą stronę, ale się nie dało.
- A może ten kto projektował ten stół kazał kręcić w prawo a tak naprawdę trzeba, kręcić w lewo?
- Możliwe Sophiee. - i znowu zaczęłyśmy kręcić, tylko tym razem w drugą stronę. Nawet to nie pomogło. W końcu zaczęłyśmy klnąć na cały dom i pluć się, że takie rzeczy powinni robić mężczyźni. Po pewnym czasie przyszedł do nas Nialler.
- Odsuńcie się, prawdziwy mężczyzna się tym zajmie - powiedział i zaczął coś kręcić. Wydawał się, że wszystko był złożone, ale niestety stolik w ostatnie chwili runął...
- NIall młocie po co się za to brałeś - krzyknęłam
- Może powinien pomóc prawdziwy prawdziwy mężczyzna. - zaśmiał się rehabilitant Sue, który pojawił się znikąd. Podszedł przeczytał instrukcję i złożył wszystko jak powinno być.
- Ja też bym tak zrobił. - powedział Niall
- Tak z pewnością - prychnęłam. - dziękuję za pomoc. - odezwałam się do Michaela
- Możesz mi podziękować na randce..- zbliżył się do mnie. Na szczęście do akcji wkroczył Niall. Zwinnie wślizgnął się między nas.
- Mam nadzieję, że nie będziesz kazał mi się powtarzać. - powiedział mierząc go wzrokiem.
- Nie nie musisz, ja już sobie pójdę. - powiedział puszczając oczko w moją stronę...