Zwiastun

Oto zwiastun opowiadania "Love??" http://www.youtube.com/watch?v=Eak2RV7yGz0
Zamówiony na stronie http://zwiastuny-na-blogi.blogspot.com/

czwartek, 10 lipca 2014

Rozdział 25

*Z perspektywy Gemmy*
Tegoroczne półfinały były naszymi najgorszymi. Nie dość, że przegrałyśmy prawie wszystkie mecze to na dodatek zostaliśmy wygwizdani przez kibiców. Totalna porażka. A wszystko dlatego, że trener wypuścił na boisko nowy, nieprzetestowany skład. Na dodatek nie było osoby, która mogłaby się wykłócić o to. żeby tego nie robił. Tak Jess nie było. Nieważne. Właśnie teraz byłam przed budynkiem szkoły. Zaraz miała rozpocząć się nasz coroczny obóz treningowy. Siedziałam na ogromnej walizce, a zaraz obok mnie stała moja mama. Ta kobieta jak zawsze miała w zwyczaju mnie żegnać przed dłuższymi wyjazdami. Raz było nawet tak, że prawie spóźniłam się na wycieczkę do Polski. Powoli zaczęli zbierać się inni uczniowie. Nie każdemu towarzyszył rodzic, jednak szokującym było to, że niektórzy pojawili się. Tymczasem podjechał nieznany mi grat. tak, delfinowa Multipla  zaparkowała pod naszą szkołą. Nie widziałam kto tam jest jednak dokładnie słyszałam odgłosy kłótni.
- Po co mnie podwoziłeś! Powiedziałam, że tata mnie zawiezie!! - z samochodu wyskoczyła Jess. Nie mogłam powstrzymać śmiechu. Moja walizka zaczęła się ruszać i przechyliłam się do upadku, gdyby nie czyjeś ramiona, pewnie teraz gryzłabym beton.
- Uważaj co robisz. - usłyszałam głos Hazzy. Chłopak szybko mnie postawił na ziemi. - Twój lowelas przyszedł się pożegnać.- chłopak szybko odszedł zostawiając mnie samą z Georgem.
- Muszę ci coś ważnego powiedzieć. - powiedział tonem poważnym. Ja odruchowo wyprostowałam się i zamieniłam się w tzw słuch. - Wyjeżdżam. Powinniśmy ze sobą zerwać. - Co? Przecież nasz związek mógłby przetrwać jakąkolwiek odległość. - Jadę za granicę do Holandii.Tam rozpocznę studia i zostanę. Wybacz.
- Ale czemu.. - powiedziałam ze łzami w oczach, jednak on nie mógł tego usłyszeć, był za daleko.
*Z perspektywy Jess*
Ten idiota jak się na coś uprze to nie da się mu przetłumaczyć. wczoraj wieczorem stwierdził, że  przyjedzie po mnie. Chciał żebyśmy pojechali razem na zbiórkę. Jeszcze na dodatek powiedział o tym mojemu tacie i ten jak zwykle zgodził się na to. właśnie teraz po raz kolejny kłócę się z Lou. A to wszystko dlatego, ze nie chciał mi powiedzieć, że przegraliśmy mecz! Mi oczywiście nerwy puściły, bo wypadałoby o czymś takim powiedzieć, ale on tego nie zrobił! Na dodatek jego matka słyszała to wszystko i radośnie sobie chichotała pod nosem. Ta cała rodzina jest jakaś dziwna. W końcu podjechaliśmy pod szkołę.
- Po co mnie podwoziłeś! Powiedziałam, że tata mnie zawiezie!! - warknęłam wyskakując z auta. Mama chłopaka otworzyła ten gigantyczny bagażnik i w końcu mogłam wyciągnąć torbę. Szarpała się z nią z dobrą minutę, aż w końcu użyłam zbyt dużo siły i upadłam na beton wraz z tą torbą. 
- Uważaj co robisz złotko. - powiedziała matka Tomlinsona. To przecież jej wina,  mogła kupić samochód z normalnym bagażnikiem!
- Ty mała sierotko. - Lou podniósł minie i moją torbę. Prychnęłam pod nosem i szybko oddaliłam się od nich. Z daleka zobaczyłam cichutko płaczącą Gemmę. Od razu pomyślałam, że to przez tego obiboka Hazzę. W sekundę wypatrzyłam go w tłumie uczniów. Jednak chłopak przemieszczał się w stronę szkoły. Poszłam za nim. Za salą gimnastyczna zbierali się wszyscy palacze, tam właśnie udał się loczek. Dogoniłam go szybko.
- Co jej zrobiłeś? - zapytałam pozornie zachowując spokój. 
- Komu?
- A jak myślisz? Gemmie. 
- Co jej jest? - chłopak od razu a mnie poważniej spojrzał. 
- Płacze. 
- To pewnie George. Dorwę go później. - syknął i wrócił się z powrotem przed szkołę. Ja zrobiłam tak samo. Lada moment podjechały autokary.

Rozdział 24

*Z perspektywy Grace*
W szkole nigdzie nie mogłam znaleźć Nialla. Nabiegałam się za nim przez większość przerw, jednak nigdzie go nie było. No po prostu rozpłynął się w powietrzu. Nie wiem może zorganizował coś jak Jedyny Pierścień i nagle stał się niewidzialny. Muszę skończyć czytać książki przed snem, bo wymyślam absurdalne teorie. Nagle zobaczyłam jego blond włoski w tłumie ludzi ze szkoły. Jakoś zdołałam się do niego przepchnąć i zasłoniłam mu oczy. Chłopak najwidoczniej nie był zachwycony moim widokiem. Jego mina bardzo mnie zabolała. Wyglądał jakby chciał powiedzieć "nie chcę cię znać" czy coś takiego.
- Porozmawiajmy na osobności. - w odpowiedzi sztywno pokiwałam głową twierdząco. Poszłam z nim za szkołę.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać? 
- Zerwijmy.
- Słucham? Chyba się przesłyszałam. - mój głos zadrżał.
- Nie przesłyszałaś się. Zerwijmy.
- Ale dlaczego? Przecież nasz związek był idealny!
- Nie. Nie był idealny. Właśnie dlatego ja nie chcę być już twoim chłopakiem.  - powiedział i odszedł szybko odszedł. Ja stałam i patrzyłam się w miejsce, w którym niedawno stał chłopak moich marzeń. Wybiegłam ze łzami w oczach ze szkoły. Pierwszy raz uciekłam z zajęć. 
*Z perspektywy Gemmy*
Na długiej przerwie potrzebowałam pomocy Grace. Oczywiście jej nigdzie nie było. Naprawdę chciałam uniknąć takiej sytuacji, ale musiałam skorzystać z jedynego środka kontaktu z nią. Nie! Jeszcze tego nie zrobię. Kolejna rundka po szkole i dziewczyna na pewno się znajdzie. Tak! To dobry plan. Chociaż...nie, nie robię tak. Za dużo z tym roboty. Mam jakieś parę groszy na koncie. Króciutki sygnał i czekam na jej oddzwonienie. Kontakty, później grupy, później "Idioci", o jest. Klikamy zieloną słuchawkę i jest jeden sygnał! Dobra rozłączam się.
- Gdzie ty jesteś!- wykrzyknęłam gdy Grace do mnie oddzwoniła.
- On ze mną zerwał. - wypłakała mi do słuchawki. - Nie wrócę tam.
- Nogi z dupy powyrywam - warknęłam rozłączając się. Od razu dorwałam Jess, która siedziała z Tommo. Opowiedziałam im co się stało.
- Na pewno musiał mieć jakiś powód. - powiedział Lou.
- Jaki niby? Taki zakochany był a teraz co? Olewa laskę? Znudziła mu się? Znam wielu dupków, ale Niall to przeszedł samego siebie. - Jess powoli się denerwowała, jeżeli można to tak nazwać.
- Nie obrażaj go. - powiedział Tomlinson z wyrzutem.
- Solidarność plemników się w tobie odezwała? - syknęła i odeszła. Współczuje Louisowi. Jess ma bardzo zmienny humor i każdą zmianę nastroju z dobrego na zły właśnie na nim musi wyładować. W każdym razie pognałam za nią. Dziewczyna intensywnie się za kimś rozglądała.
- NIALL!! - warknęła gdy znalazła swój cel. Chłopak aż podskoczył.
- Cześć dziewczyny.
- Nie denerwuj mnie tym swoim "cześć dziewczyny". Powiedz mi kiedy ty ostatnio pytałeś się o radę swojego "rozumu". - powiedziała  przez zęby.
- To było jakoś przed chwilą, gdy wybierałem kanapkę na stołówce.
- Ah tak? Może ci nastawić te twoje szare komórki, aby na pełnych obrotach cały czas pracowały, co?
- Ale o co ci chodzi?
- Chodzi mi o to, że moja najlepsza przyjaciółka,  właśnie w tej chwili, wylewa morze łez przez ciebie.
- Życie. - chłopak nagle stał się nadzwyczaj obojętny. Jess wzięła to za odzew bezczelności, której nienawidziła. Zamachnęła się i przywaliła chłopakowi w twarz. - Za co?!
- Za jajco. - warknęła i podeszła, żeby poprawić. W odpowiednim momencie pojawił się Lou, który zabrał dziewczynę jak najdalej od blondyna.
- Lepiej z nią pójdę. - powiedział i przerzucił sobie ją przez ramię. Dziewczyna na odchodne obrzuciła wszystkich mężczyzn wieloma obelgami i to chyba nawet w paru językach. Z dezaprobatą popatrzyłam na Nialla i bez słowa odeszłam.

Rozdział 23

*Z perspektywy Jess*
Przeziębiłam się. Genialnie. Siedzę w domu zamiast zdobywać punkty na zawodach. No po prostu geniusz. Na szczęście to tylko początki i jak szybko się wykuruję to jeszcze zdążę na finały, jeżeli do nich dotrzemy. Jak na razie to pozostało mi leżeć w łóżku z ciepłą herbatką pod ręką. Rodziców w domu nie było. Siedziałam z kotem na kolanach przed telefonem. Przeglądałam facebook'a i parę innych stron internetowych. W internetach jak zawsze nie ma nic do roboty. Koło godziny trzynastej zadzwonił dzwonek do drzwi. Chcąc, nie chcąc musiałam pójść i otworzyć. Znając życie to listonosz z pocztą do nas, albo sąsiadki. Tej kobiety wiecznie nie ma w domu.
- Gdzie podpisać? - zapytałam wyciągając rękę po przesyłkę.
- Nigdzie. - podniosłam wzrok.
- Co ty tu robisz? Nie powinieneś być w szkole. - powiedziałam z przerwami na kaszel.
- Może mnie wpuścisz? Jest przeciąg. - powiedział na siłę wpychając się do środka. Szybko zamknął drzwi i zdjął ubranie. Zaprowadził mnie do salonu i posadził na kanapie. Potem zniknął na chwilę i pojawił się z kocem.
- Pozwoliłem sobie zajrzeć do twojego pokoju. - powiedział okrywając mnie. - Zaraz zrobię ci herbaty i opowiem jak było na zawodach. Ledwo przeszłyście do półfinałów. Nagrałem kilka meczy. Co jeszcze... Zorganizowałem ci lekcje. Wiesz jak przy tym musiałem się namęczyć? Poza tym z powrotem przyniosłem ci koszulkę ode mnie. Zaraz ją przyczepię do twojej ściany.
- Co ty tu robisz?
- Nie cieszysz się z mojego widoku?
- Nie o to chodzi. Kończysz dzisiaj po 15.
- Znasz mój plan?
- Oczywiście. Muszę wiedzieć, którą część szkoły muszę omijać!
- Unikasz mnie?
- I tak mi to nie wychodzi. - westchnęłam. - To co z tą herbatą? Możesz mi zrobić malinową z cytrynką. I w lodówce mam sałatkę. Nałożysz mi?? I sobie też, jak chcesz.
- Znowu mnie wykorzystujesz...
- Przepraszam.
- ...ale dla ciebie wszystko. - uśmiechnął się i pognał do kuchni. Ja w tym czasie obejrzałam filmiki z meczu.
*Z perspektywy Nialla*
Zostałem zmuszony do śledzenia Gemmy, przez zazdrosnych Liama i Malika. Chłopaki dowiedzieli się o tym, że Gemma ma chłopaka i właśnie w ten sposób teraz wylądowałem w krzakach. Malik szybko mnie tam wepchnął gdy Gemma się odwróciła. Najgorsze jest to, że mam uczulenie na pyłki, których tam akurat było pełno. Zacząłem zanosić się od kichania, a chłopaki chcieli mnie zabić. 
- Panowie to jakieś wasze nowe hobby. Siedzenie w krzakach? - Gemma stanęła nad nami rozbawiona.
- Tak. To znaczy nieee. Bo my sprawdzaliśmy czy Niall naprawdę ma uczulenie na pyłki i okazało się, że ma. - wyjąkał Liam.
- Fascynujące. Przepraszam, ale się śpieszę. - powiedziała.
- A gdzie idziesz jeśli można wiedzieć. - chłopaki szybko zostawili mnie i pobiegli za dziewczyną. Po jakimś czasie wygramoliłem się z tych chaszczy. Usiadłem na ławce zwracając na siebie uwagę starszych pań dokarmiających gołębie. 
- Przepraszam. - powiedziałem do nich. - Czy mają panie chusteczkę? - jedna z kobiet podała mi kilka. Szybko się wysmarkałem i rozłożyłem się na ławce. Żałosny ja z kawałkami gałęzi we włosach. Bluza pobrudzona. Po jakimś czasie usłyszałem znajomy chichot. Zacząłem się rozglądać. Od razu rozpoznałem ją. Niestety nie była sama. Szła z jakimś chłopakiem. Najwidoczniej dobrze się bawili. Spotykała się z kimś innym? Najwidoczniej tak. W końcu taka dziewczyna jak ona mogła chodzić z  kim  chciała. Po co jej taki ja? Po co jej taki żałosny ja? Z liśćmi i gałęziami na głowie? Taki ja, który jest cały ubrudzony w ziemi? Taki ja, który przez dłuższy okres czasu nie potrafił wyznać jej swoich uczuć i spadł do poziomu przewodniczącego jej fanklubu, którym już oczywiście nie jestem. Aż żałość człowieka ujmuje gdy się na mnie spojrzy. A tamten chłopak? Na pewno wyższy ode mnie. Znając życie też mądrzejszy i bardziej wysportowany. Ba! On może nawet lepiej grać ode mnie na gitarze. Na pewno to on więcej ją nauczy. Ale najgorsze jest to, że poczułem ukłucie w sercu. Jakby coś mi je rozerwało. Poczułem, że powinienem z nią zerwać. 

sobota, 22 lutego 2014

Rozdział 22

*Z perspektywy Gemmy*
Dzisiejszy dzień od samego rana nie zapowiadał się najlepiej. Po pierwsze brzydka pogoda, po drugie kłótnia z mamą i po trzecie spóźniłam się na autobus. Teraz przemoknięta i spóźniona wbiegłam do szkoły. Spotkałam się ze spojrzeniami sprzątaczek. Te stare dewoty na pewno narobią pełno plotek na ten temat. Ja już się na nich dobrze poznałam. Raz puściły po szkole plotkę, że Grace kręciła z jakimś typem, przez co dziewczyna miała zorganizowane piekło przez dziewczyny z jego klasy. Wszystko oczywiście okazało się nie prawdą.
- Przepraszam za spóźnienie! - wbiegłam do klasy.
- Co się stało? - zapytał nauczyciel polskiego, spoglądając na mnie ze swoich krzaczastych brwi.
- Spóźniłam się na autobus i musiałam iść na piechotę w ten deszcz. - powiedziałam spinając mokre włosy. 
- Idź przebierz mundurek na strój od w-f'u. Masz spóźnienie. - powiedział starszy mężczyzna. Ja szybko wyszłam z klasy i ruszyłam do swojej szafki. Wyciągnęłam swój strój poszłam w stronę łazienki.
- Co się łazi po szkole w czasie lekcji. - zaczepił mnie Harry.
- Mogę spytać cię o to samo. - na chwilę zatrzymałam się i spojrzałam na niego. Potem ruszyłam w wyznaczonym kierunku.
- Nie chce mi się siedzie na lekcji. 
- Interesujące. - chłopak szybko mnie dogonił. 
- Co tam u ciebie??
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać. 
- Niby dlaczego niee? Ponoć jesteśmy przyjaciółmi.
- Nie wiem, może ty się założyłeś o to, że będziemy przyjaciółmi. 
- Nadal się o to złościsz? Przecież to nawet się ciebie nie tyczyło.
- I co z tego. Harry, tu chodzi o sam fakt, że zrobiłeś coś takiego.
- Nie matkuj mi.
- Ktoś w końcu musi przetłumaczyć ci parę kwestii.
- I to akurat musisz być ty?
- Skoro nikt inny do ciebie nie dociera...
- Nienawidzę takich jak ty. - syknął przez zęby.
- Jakich?
- Takich, które zawsze się wtrącają w nie swoje sprawy.
- Ah, tak? Cóż to się nie będę wtrącać. - warknęłam i weszłam do łazienki. Szybko się przebrałam i wróciłam do klasy. 
*Z perspektywy Grace*
Dzisiejszy dzień powinien być dla mnie bardzo ważny. W końcu urodziny cioci. Miałam iść tam i przedstawić całej rodzinie mojego chłopaka. Jednak on nie może. Tyle przegrać. Teraz nie mam z kim iść, a ciotka na pewno będzie wypytywać się o mojego "narzeczonego". Kuzyni nie dadzą mi spokoju, ponieważ po raz kolejny przyjdę sama. Z samego rana strasznie zniechęciłam się do tej imprezy. Niestety jak moi rodzice każą coś zrobić
, to to ma być zrobione. 
- Grace! - zawołała mnie Jess. 
- Słucham?
- Proszę oddaj to Tommo. - dała mi złożoną w kosteczkę koszulkę.
- Czemu ty mu tego nie dasz?
- Nie maa mowy. Ty widziałaś co on wczoraj robił? Zdobył gola to darł się na całe boisko, że jest dla mnie ten gol. Odebrał komuś piłkę, krzyczał, że to dzięki mnie. Jeszcze trochę, a stwierdziłby, że każde kopnięcie piłki przez niego jest przeze mnie. Chłopaki z drużyny Tommo dziwnie się na mnie patrzą i jak nigdy zachciało im się spędzać z nim każdą przerwę.
- Nie wierzę.
- W co nie wierzysz??
- Jessica jest skrępowana jego obecnością. 
- Nie jestem!
- To w takim razie sama oddasz mu koszulkę.
- Nie.
- Czyli jesteś...
- Dobra dobra. Skoro tak uważasz. Tylko proszę zanieś mu to. Nie chcę kolejnej jego koszulki w moim domu. Tata zaczyna sugerować mi, że to mój chłopak jest.
- Daj to. - powiedziałam i wyrwałam dziewczynie koszulkę. Poczochrałam ją po włosach i ruszyłam w poszukiwaniu tego młotka. Nie trudno było go znaleźć. Siedział niedaleko sali gimnastycznej. Podeszłam do niego, wcześniej przepychając się przez drużynę piłkarzy.
- Jess oddaje. - powiedziałam podając mu jego koszulkę. 
- Ale to jest dla niej. Prezentów się nie oddaje.
- Powiedziała, że nie potrzebuje dwóch takich samych koszulek w domu. 
- Jak to nie? Jedna powinna wisieć na ścianie, a w drugiej powinna chodzić. 
- Powiedz to jej, a nie mi. - westchnęłam i pomału się wycofałam. 
 Po lekcjach szybkie ogarnięcie się i szybkie wyruszenie na imprezę. Jak zawsze nudna paplanina przy obiedzie. Głupie uwagi na temat tego, że sama przyszłam. Stara gadka ciotki i właściwie tyle.

sobota, 15 lutego 2014

Rozdział 21

*Z perspektywy Jess*
Dzisiaj w szkole były organizowane zawody piłki nożnej. Oczywiście zostałam wplątana w pomoc przy zaprowadzeniu drużyn z innych szkół do odpowiednich szatni. Zostałam zwolniona z lekcji.
- Jessica! - zwołał mnie nauczyciel w-f'u.
- Słucham? - podeszłam do wysokiego, chudego mężczyzny, ze skromny owłosieniem głowy.
- Weź sobie kogoś do pomocy z zawodników. Nie dasz rady sama tego ogarnąć. Idź poprosić kogoś.
- Tak jest. - powiedziałam i ruszyłam do szatni naszej drużyny. Zapukałam kilka razy. - Ubrani wszyscy? - Cisza. Nikt się nie odezwał. - Jest tam ktoś w ogóle?? - usłyszałam cichy rechot. No tak. Sobie żarty ze mnie robią. Dobra. Nie potrzebuję ich pomocy. Odeszłam od drzwi i poszłam czekać na pierwszą drużynę. Po drodze zaczepiłam złą Gemmę.
- Co jest? Od rana jesteś wściekła. - powiedziałam.
- Gdybyś wiedziała co Harry wyprawia.
- Zamieniam się w słuch.
- W skrócie: założył się o to, że prześpi się z jakąś laską. - Harry  takie rzeczy wyprawia. To się w głowie nie mieści.
- Jessica. Znalazłaś kogoś do pomocy? - znowu nauczyciel w-f'u.
- W sumie to Gemma z chęcią pomogłaby mi. Tylko trzeba ją zwolnić z lekcji. - szybko urobiłam nauczyciela i w ten oto sposób wciągnęła w to moją przyjaciółkę. Teraz we dwie czekałyśmy przed bramą szkoły, jako komitet powitalny. Pierwsze przybyło męskie liceum. Standardowa regułka powitalna i idziemy do szatni. Oczywiście, jak zawsze Tommo musiał mnie zobaczyć i się przypałętał.
- Co ty  tutaj robisz z naszą konkurencją? - zatrzymał mnie i tym samym całą drużynę z męskiego liceum.
- Prawdopodobnie wykonuję swoje obowiązki. Nie mam czasu na rozmowy z tobą.
- Mam jedno pytanie.
- Słucham. Byle szybko - każdy się nam uważnie przyglądał.
- Masz przy sobie koszulkę, którą ci podarowałem.
- Tak. I mam przy sobie spadochron, surowice na jad węża i zestaw krawiecki. - ominęłam go i zaprowadziłam naszych gości do odpowiedniej szatni.
*Z perspektywy Grace*
Dzisiaj były te całe zawody, tak więc postanowiłam urwać się z lekcji i poszłam na boisko. Musiałam wspierać mojego chłopaka. Na dodatek muszę go poprosić o ważną dla mnie rzecz. Siedziałam samotnie na miejscach dla kibiców. Obserwowałam trening dokładnie obserwują mojego blondaska. Niedługo później dołączyły do mnie Jess i Gemma. Nie widziałam ich od rana. Mogę się założyć, że zostały wkręcone w pomoc przy zawodach. 
- Ci piłkarze przystojni są. - oczy Jess zaświeciły się. 
- Niewątpliwie tak jest, szczególnie ten blondy w koszulce z numerem 9. - zachichotałam.
- Który? - Jess prawie spadła ze swojego miejsca, byle zobaczyć, który to. 
- No ten. - wskazałam palcem.
- Wyjdź. To przecież Niall jest! Ja już myślałam, że ty kogoś wyhaczyłaś dla mnie,a tu dupa. 
- Kto, kogo wyhaczył i dla kogo.
- Jess myślała, że wyhaczyłam jakiegoś przystojniaka - uśmiechnęłam się.
- Nie trzeba nikogo szukać, skoro jestem tutaj JA. - powiedział i stanął dumnie przed nosem Jess. - Czyż nie jestem wspaniały?
- Tommo śmierdzisz potem idź stąd. - powiedziała Jess. 
- Mam dla ciebie prezent. Poczekaj chwile. - powiedział nie przejmując się słowami dziewczyny. Parę minut później chłopak wrócił do nas. - Trzymaj. Masz w tym siedzieć cały czas. - rzucił Jess małe zawiniątko. Dziewczyna otworzyła je i wyjęła koszulkę z nazwiskiem Lou. Dziewczyna uśmiechnęła się i natychmiast ją założyła. Ja w tym czasie uciekłam do Nialla, który czekał na mnie na boisku. Podbiegłam do niego. 
- Muszę ci coś powiedzieć Właściwie o coś poprosić. Pójdziesz ze mną na urodziny cioci, w piątek o 16??
- Nie mogę. Mam pracę dorywczą. 
- Rozumiem. 
- Horan mamy zbiórkę! - krzyknął ich trener. 
- Muszę iść.
- Trzymam kciuki. Powodzenia!

piątek, 24 stycznia 2014

Informacja

Postanawiam zawiesić blog. 

Powód jest prosty: brak pomysłu i weny twórczej. 
Jeżeli mam dodać jakiś rozdział to dodam, ale rozdziały do końca tego opowiadania i zakańczam swoją karierę na bloggerze. 

Jeżeli macie jakieś obiekcje to piszcie.  

piątek, 17 stycznia 2014

Rozdział 19

*Z perspektywy Jess*
Jakiś tydzień temu wróciliśmy do Londynu. Tomlinson nadal udaje greka i nie wie co się stało na wycieczce. Chodzi mi oczywiście o ten pocałunek. Ja to jeszcze od niego wyciągnę. Ale teraz mam ważniejsze rzeczy na głowie. Zaczyna się sezon. Wiosenne mecze i tak dalej to prawdziwe utrapienie. Czasami zastanawiam się co ja robię w tej szkole sportowej. Mniejsza... Teraz morduję się na kolejnym treningu. Nasz trener nie daje nam spokoju. Jego postanowienie na nowy sezon to pewnie "wygramy, ale najpierw ciężki trening". Teraz robimy jakieś podania. Mnie już ręce odpadają. A to nie koniec! Potem rzuty a następnie krótki mecz. Mam ochotę wybiec z tej sali gimnastycznej. Poza tym zbiera się pełno gapiów. Na dodatek wśród nich jest Louis. Dokładnie widzę, że on mnie obserwuje. Sadysta jeden, lubi patrzeć jak cierpię. Z resztą nie ważne. Skupmy się na grze. 
Po ponad godzinie gry, nie mam ochoty patrzeć się na piłkę. Teraz piłka to dla mnie jest jakiś szatański rekwizyt do wykańczania ludzi.Ogarnięta wypełzłam z szatni. Za zakrętem zauważyłam dziewczyny z innego liceum. Na przeszpiegi przyszły, czy jak? Podeszłam do nich.
- A panie czego tutaj szukają. - zironizowałam.
- Emmm....my tego noo... No powiedz coś Alice. - niska blondynka szturchnęła brunetkę.
- Nie wiesz, gdzie może są treningi drużyny piłki nożnej? Ponoć zaraz mają się zacząć, a chciałyśmy popatrzeć.Na dodatek się zgubiłyśmy.
- Macie do treningu jakieś 5 minut. Noga zazwyczaj jest na dworze. Właśnie wychodzę to was zaprowadzę.
- Dziękujemy. - powiedziały ucieszone. Wywróciłam oczami i ruszyłam w stronę wyjścia na boiska. Dziewczyny podekscytowane zaczęły pierdzielić coś o przystojniakach z mojej szkoły.
- To tutaj. - powiedziałam, ale one nie słuchały. Pisnęły z dziwnego podniecenia i poczerwieniały na twarzy. - Co jest?
- T-tam s-stoi T-tomlinson. - pisnęła blondynka.
- No tak i co z tego?
- Ciekawe czy da nam ręcznik. - całkowicie mnie ignorowały i jarały się nim między sobą.
- Louis! Masz tu swoje pierwsze fanki! - krzyknęłam machając do niego. On w podskokach przybiegł.
- Nie wierze, jednak należysz do mojego fanklubu? - zapytał się mnie.
- Ty masz fanklub? Myślałam, że to dwie pierwsze Tomlinsonator.
- Nie. To ty byłaś pierwszą Tomlinsonator.
- Taaak. Masz rację. Bo każda chce być fanką takiego przygłupa jak ty. Poza tym one zbierają twój pot do kolekcji. Daj im swój ręcznik po meczu. - wskazałam na dziewczyny, które przyglądały mu się z podziwem. Wystarczył tylko jeden uśmiech do nich, a już było słychać piski na pół boiska. Ja wycofałam się i szybko ruszyłam w stronę wyjścia.
- Przyjadę po ciebie jutro! - krzyknął za mną.
- Nie dzięki! Dam sobie rade sama!
- I tak będę po ciebie. - uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam do domu.
*Z perspektywy Gemmy*
Straciłam kontakt z Harrym! Loczek, najwidoczniej, znalazł sobie innych znajomych. Zaczął zadawać się z tymi podejrzanymi typami z wycieczki. Odkąd zaczął z nimi przebywać stał się strasznie chamski, arogancki i nieznośny. Najgorsze jest to, że nie chce ze mną rozmawiać! Potrzebuje jego pomocy, on mnie zlewa. Zawsze mogłam się mu wyżalić, a teraz nic! Odkąd się pojawił miałam w nim większe wsparcie niż w dziewczynach. Teraz takim wsparciem dla mnie jest George. Poza tym on chyba mi się podoba. Ba! On na pewno mi się podoba. Tylko czy ja mu się podobam? Nie wiem. Na wycieczce niby wszystko było fajnie, ale teraz traktuje mnie tak zwyczajnie. Wydaje mi się, że jestem dla niego bardziej jak przyjaciółka, niż dziewczyna, która może mu się podobać. No nic, nie ważne. Dzisiaj postaram się go jakoś podejść i dowiedzieć się czy mu się podobam. Teraz tylko czekać do końca zajęć. 
Właśnie zadzwonił ostatni dzwonek. Idąc w stronę schodów, natknęłam się na Hazze. Chłopak był wyraźnie zdenerwowany. Spojrzał na mnie jakbym była jego wrogiem. "Ściągnął" mnie z bara i  ruszył ku wyjściu ze szkoły. Zdziwiona jego zachowaniem, pognałam na górę.
- Cześć, cześć. - uśmiechnęłam się radośnie.
- Witam, witam. - te nasze podwójne powitania. 
- Mogę z tobą porozmawiać?
- Możesz, możesz.
- Po pierwsze skończ.
- Sorry zapędziłem się z tym powtarzaniem. 
- Podoba mi się chłopak. Jest z innej szkoły i widzę się z nim codziennie, ale krótko. Jak mam się dowiedzieć czy mu się podobam?
- Podobasz mi się i to strasznie! - wykrzyknął... hej hej hej? Co?
- Skąd wiesz, że o ciebie chodzi. 
- Nie wiem. Intuicja kazała mi to powiedzieć. - przytulił się do  mnie. 
- To dobrze, że intuicji posłuchałeś. - wyszeptałam wtulając głowę w jego tors.
_________________________________
Rozdział pisany w bólach braku weny itd. 
Mógłby być lepszy, ale na dziś dzień nie wymyślę nic innego. 

CZYTASZ=KOMENTUJESZ