*Z perspektywy Marry*
Do Świąt został równy tydzień. Dzisiaj mieliśmy zamiar ogarnąć podwórko, a następnie je przystroić. Wszyscy z samego rana zebraliśmy się z łopatami do odśnieżania podwórka. Cały chodnik prowadzący do drzwi frontowych był zasypany śniegiem. Wszyscy wzięliśmy się za odśnieżanie. Jedynie Sue siedziała w oknie i spoglądała na nasze zmagania. Sama bardzo chciała pomóc ale nie mogła. Jedynie mogła nam pomóc rozplątać światełka które zawiesimy na drzewach i krzewach naszego ogrodu. Poza tym chłopcy muszą jeszcze rozwiesić takie lampki na dachu i rozstawić renifera na dworze. Na razie zajęliśmy się odśnieżaniem. Mi to szło niestety opornie. Musiałam chociaż odśnieżyć kawałek tego chodnika.
- Harry to obiboku, pracuj mi tutaj! - krzyknęłam do Hazzy, który olewał robotę. Cały czas stał opierając się o łopatę i patrząc się jak wylewamy z siebie siódme poty
- Nie chce mi się, nie mam siły...
- Coś czuję, że chcesz spać z dobermanem sąsiada, - spojrzałam na niego groźnie.
- Już się biorę do pracy słonko. - po tych słowach zaczął bardzo szybko ruszać łopatą. Wykonał za nas całą robotę. Potem poszliśmy się użerać ze światełkami. Każde rozplątane światełka rozkładaliśmy na roślinności znajdującej się przed domem. Resztę lampek chłopcy rozwiesili na dachu. Potem rozłożyli renifera. Po wykonanej robocie poszliśmy do domu na obiad, który zrobiła nam w między czasie Sue.
*Z perspektywy Sue*
Teraz mieliśmy dzwonić to rodzin chłopców, aby ich zaprosić na wielkie wspólne święta. Na pierwszym miejscu była mama Liama pani Karen. Liam szybko na telefonie wykręcił numer do swojej mamy i włączył głośnik. Wszyscy w ciszy czekali aż pani Karen odbierze. PO trzech sygnałach odebrała.
- Słucham? - usłyszeliśmy miły głos kobiety.
- Cześć mamoo. - powiedział Liam
- Hej synku, jak życie mija. Już za tydzień na Święta tu do nas przyjeżdżasz, tak??
- Właściwie to dzwonimy wszyscy tutaj do ciebie w tej sprawie. Postanowiliśmy zorganizować jedną wielką Wigilię u nas w domu. Oczywiście jak chcesz możesz nam pomóc w przygotowaniach. - powiedział chłopak cały zestresowany na jednym oddechu. - zapraszamy także rodziny reszty chłopaków i ich dziewczyn.
- Jak reszta matek się zgodzi i jak przyjadą to ja też... - powiedziała
- Dziękujemy. - wykrzyknęliśmy wszystkich, a pani Karen zaczęła się śmiać, pożegnała się z nami i się rozłączyła.
Czas na kolejną mamę. Panią Anne , mamę Stylesa.
- Halo? - powiedział Harry gdy jego matka odebrała
- Hej Harry, Słonko nie masz już problemów z pęcherzem, gdy ostatnio rozmawialiśmy bardzo cię bolał pęcherz, pamiętasz? - powiedziała zatroskanym tonem kobieta natomiast ja , zarówno jak i reszta parsknęła śmiechem.
- Mamo pogrążasz mnie. - sykną czerwony ze wstydu Loczek.
- A więc co chcieliście. - powiedziała kobieta, która zauważyła, że jest na głośniku. Harry powiedział jej to samo co Liam. Kobieta bez zastanowienia się zgodziła a potem pożegnała i rozłączyła.
*Z perspektywy Sophie*
Teraz mieliśmy dzwonić do mamy Niallera.
- Cholerne ciasteczka, znowu je przypaliłam. - krzyczała pani Maura.
- Emmmm...mamo??
- Cześć synu, znowu poparzyłam sobie palce piekąc te ciasteczka czekoladowe...- czasami posykiwała z bólu
- Mamo chciałbym ci przekazać dwie rzeczy. Po pierwsze jesteś na głośniku. Po drugie razem z moimi kolegami organizujemy wspólne Święta i chcemy was zaprosić na świętowanie z nami i rodzinami chłopcó i dziewczyn. - powiedział
- Oczywiście, że się zgadzam. Tylko jak my się tam pomieścimy?
- Damy radę. Teraz niestety muszę kończyć...
- Rozumiem, pa synku - powiedziała pani Maura i się rozłączyła.
Czas na mamę Tomlinsona - Jay
- Hallo - powiedziała pani Jay odbierając telefon
- Hej mamo, chciałbym cię zaprosić na wspólną Wigilię i Święta u nas w domu w Londynie, będą rodziny reszty moich przyjaciół, z którymi mieszkam i uwierz mi na pewni się pomieścimy. - powiedział.
- No dobrze widzę, że wszystko powiedziałeś co najważniejsze. Znając życie przyjedziemy, na razie muszę kończyć bo jestem na zakupach i muszę płacić.
- Cześć. - powiedzieliśmy wszyscy razem, a mama Tomlinsona zachichotała i się rozłączyła.
Ze względu na to, że Zayn jest muzułmaninem i nie obchodzi Świąt on pojedzie po prostu do rodziny w odwiedziny.
*Z perspektywy Meg*
Znowu od samego rana uczyłam się. Przerobiłam już większość materiału. Od nauk oderwał mnie telefon od Marry.
- Siema, jak życie. - powiedziała Marry gdy odebrałam od niej telefon.
- Wszystko dobrze. - odpowiedziałam, wstając aby rozprostować kości.
- Jesteś teraz na głośniku i wszyscy teraz cię słyszymy a ty słyszysz nas. - powiedział Harry
- A więc, chcieliśmy cię zaprosić...-powiedział Niall
- Na wspólne świętowanie Świtą...-Liam
- Chcemy aby twoja rodzina też przyszła...- powiedziała Sophie
- Bardzo chcemy żebyś przyszła...- usłyszałam głos Lou
- Nie wiem czy to jest dobry pomysł.-powiedziałam
- Ale nasze rodziny też będą...- powiedziała Marry.
- Jeszcze się nad tym zastanowię. - powiedziała rozłączając się
Rozdział czadowy, tylko szkoda ze taki krótki ^^ Czy sytuacja między Meg i Loui się kiedyś polepszy ??? :D Nie mogę się doczekać 51 *.*
OdpowiedzUsuńspokojnie sytuacja między nimi się polepszy. rozdział krótki dlatego, że koleżanki wymusiły na mnie napisanie go, a weny nie miałam xD
UsuńZostałaś nominowana do THE VERSATILE BLOGGER :)
OdpowiedzUsuńWięcej informacji tutaj----->
http://waytothedreamscometrue.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger.html