*Z perspektywy Megan*
Do świąt zostało parę dni. pewnie już rodzina chłopców zjechała się. Jestem tylko ciekawa jak oni sie tam pomieszczą. Ludu było pełno. Mam nadzieję, że znajdą jakieś rozwiązanie. Po godzinie 11 zwlekłam się z łóżka z zamiarem ogarnięcia się i zaczęcia nauki. Moje plany pokrzyżował mi cholerny dzwonek do drzwi. W różowych kapciach świnkach i niebieskiej piżamie, składających się z szortów i koszulki na ramiączkach, poszłam otworzyć. Kto mógł się do mnie dobijać. Przecież nikogo nie zapraszałam. Przeklnęłam pare razy pod nosem i ze sztucznym uśmiechem otworzyłam drzwi. STała przed nimi trójka znajomych chłopców. Przyjrzałam się dokładniej i stwierdziłam, że to Harry Louis i Nialler.
- Czego, chcecie??- zapytałam, dopiero teraz zauważając walizki w ich rękach.
- Bo jest taka, sprawa. - powiedział Harry i wszedł bezz jakiegokolwiek pozwolenia, za nim poszła pozostała dwójka. Rozsiedli się w salonie nie zdejmując nawet butów. Uświnili mi cały dywan. Myślałam, że ich zabiję. Ślady błota rozciągały się po niemal całym salonie.
- Słucham? - zapytałam wyczekująco
- Jak możesz się domyślać już goście przyjechali i nie mamy gdzie spać. Sophie i Marry wyprowadziły się do swoich rodziców. Dziewczyny kazały nam tutaj zamieszkać. - powiedział Niall
- Dobra, możecie tu zostać, ale któryś z was będzie musiał spać ze mną...- powiedziałam - i to na pewno nie będzie Tomlinson - dokończyłam
- I tutaj jest problem....- powiedział Harry
- Jaki??
- Dziewczyny zabroniły nam spać z tobą i zostaje ci Louis - powiedział Niall z Harrym chórem.
- Louis śpisz na kanapie - zmierzyłam Lou groźnie wzrokiem i poszłam do łazienki. Szybko wzięłam prysznic. W czasie mycia zębów usłyszałam huk dochodzący z salonu. Szybko pobiegłam tam. To co zobaczyłam przekraczało wszelkie granice. Kanapa, na której miał spać Louis była cała rozwalona. Cała poczerwieniałam ze złości.
- W tej chwili macie wynieść tą kanapę! - wrzasnęłam
- Mogę cię o coś zapytać? - powedział Tomlinson
- Mów
- Czy rozwalenie tej kanapy oznacza, że będziemy dzielić razem łóżko??
- NIestety tak. - powiedziałam wracając do łazienki. dokończyłam mycie zębów i poszłam się uczyć. Wieczorem gdy wszyscy układali się do snu, ja już umyta i przebrana poszłam szukać deski do prasowania. Pewnie zastanawiacie się "Poco mi ta deska?". Wiedzcie, że na pewno o tej porze nie będę prasować. Wzięłam deskę pod pachę i poszłam do pokoju, w którym był Lou.
- Po co ci ta deska - zapytał widząc mnie w progu pokoju
- ZObaczysz - powiedziałam z nutką tajemniczości. Położyłam się obok niego. Następnie deskę do prasowania położyłam między nami. - Trzymaj ją. - rozkazałam - Ta deska jest granicą między moją częścią łóżka a twoją - powiedziałam po czym smacznie poszłam spać.
*Z perspektywy Marry*
"Matka Harrego - Anne - smażyła się na wielkiej patelni. Ja tańczyłam uradowana przyglądając się kobiecie, która co trochę obdarzała mnie złowrogim spojrzeniem. Co jakiś czas biegłam podtrzymać palenisko, na którym patelnia była zawieszona..."
Obudziłam się z uśmiechem na twarzy. MIałam wspaniały sen. O tym jak mama Haazzy smażyła się na ogromnej patelni. Szczerze nienawidziłam tej kobiety. Zresztą ona też mnie nie lubiła. Cały czas gadała, że Harry może mieć lepszą dziewczynę ode mnie. Kobieta cały czas szukała okazji na wytknięcie mi błędów. Z resztą po co zaprzątam swoje myśli tą kobietą. Szybko wstałam i ogarnęłam się. Następnie wzięłam torbę i wyszłam z domu. Szybkim krokiem poszłam na przystanek autobusowy. Czekałam jakieś 2 min na autobus, który zatrzymywał się niedaleko domu chłopców. Po 30 min byłam w domu chłopców. Czekała tam na mnie Sophie, która pomagała pani Maurze, był tam Niller z Harrym Louisem i Liam, którzy nic nie robili, była tam Sue, która usilnie starała się udekorować babeczki świąteczne, i co najważniejsze była tam Megan. Mama Louisa cały czas starała się przekonać ją do tego, że jej syn jest idealny, natomiast siostry Lou zagadywały ją. Dziewczyna nie mogła skupić się na robieniu ciasta, za które się wzięła. Nagle podszedł do mnie Harry.
- Cześć kochanie. - powiedział dając mi buziaka. - Uprosiłem moją matkę, aby poszła z tobą po zastawę świąteczną.
- Pogięło cię??!! - wrzasnęłam
- Nie, wiem, że w ten sposób się lepiej poznacie. - powiedział po czym uciekł. Nagle zza rogu wyloniła się ta wiedźma. Jestem na nią skazana.
- Znam świetny sklep z naczyniami, tam kupimy zastawę świąteczną. - powiedziała wyniośle, po czym ubrała sie i wyszła z domu. POwolnym krokiem poszłam za nią Parę minut później jechałyśmy w samochodzie kobiety. W sklepie było pełno pięknych zastaw i nie wiedziałam, która mi się podoba. PO pewnym czasie zobaczyłam śliczną białą skromną zastawę. POkazałam ją Annie lecz kobieta popatrzyła się na mnie jak na idiotkę.
- Ta zastawa nie pasuje...
- Niby czemuu??
- BO nie ma na niej świątecznych wzorów...
- BO nie ma na niej świątecznych wzorów...
- Ale będziemy jej używać częściej niż tylko na święta...
- Idziemy dalej - zarządziła. Po pewnym czasie kobieta zatrzymała się i zaczęła gapić się na obrzydliwą fioletową zastawę z wieloma beznadziejnym i niepasującymi do siebie ozdobami..
- Nie ma mowy - powiedziałam
- Bierzemy tą i koniec
- Nie.
- Ładniejszej tutaj nie ma.
- Może będziemy działać wspólnie to coś znajdziemy? - zapytałam, a ta wiedźma choć nie chętnie zgodziła się na tę propozycję. Raz wybrałyśmy idealną zastawę...
*Z perspektywy Sophie*
PO dotarciu do domu chłopców Maura od razu zaangażowała mnie do rozkładania stolika. Wszystkie elementy mieliśmy rozłożone na podłodze. Teraz trzeba było tylko przeczytać instrukcję. Krok po kroku składałyśmy mebel.
- W którą stronę trzeba zakręcić tą śrubkę, aby do końca dokręcić ostatnią nogę. - zapytałam kobiety, która trzymała instrukcję.
- W prawo - opowiedziała z uśmiechem
- Jak to w prawo, przecież się nie da
- Jakk to się nie da...musi się dać
- NO to sprawdź sama...- ja i kobieta razem próbowałyśmy kręcić w prawą stronę, ale się nie dało.
- A może ten kto projektował ten stół kazał kręcić w prawo a tak naprawdę trzeba, kręcić w lewo?
- Możliwe Sophiee. - i znowu zaczęłyśmy kręcić, tylko tym razem w drugą stronę. Nawet to nie pomogło. W końcu zaczęłyśmy klnąć na cały dom i pluć się, że takie rzeczy powinni robić mężczyźni. Po pewnym czasie przyszedł do nas Nialler.
- Odsuńcie się, prawdziwy mężczyzna się tym zajmie - powiedział i zaczął coś kręcić. Wydawał się, że wszystko był złożone, ale niestety stolik w ostatnie chwili runął...
- NIall młocie po co się za to brałeś - krzyknęłam
- Może powinien pomóc prawdziwy prawdziwy mężczyzna. - zaśmiał się rehabilitant Sue, który pojawił się znikąd. Podszedł przeczytał instrukcję i złożył wszystko jak powinno być.
- Ja też bym tak zrobił. - powedział Niall
- Tak z pewnością - prychnęłam. - dziękuję za pomoc. - odezwałam się do Michaela
- Możesz mi podziękować na randce..- zbliżył się do mnie. Na szczęście do akcji wkroczył Niall. Zwinnie wślizgnął się między nas.
- Mam nadzieję, że nie będziesz kazał mi się powtarzać. - powiedział mierząc go wzrokiem.
- Nie nie musisz, ja już sobie pójdę. - powiedział puszczając oczko w moją stronę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz