Zwiastun

Oto zwiastun opowiadania "Love??" http://www.youtube.com/watch?v=Eak2RV7yGz0
Zamówiony na stronie http://zwiastuny-na-blogi.blogspot.com/

sobota, 12 stycznia 2013

Czterdzieści dwa

*Z perspektywy Megan*
Moja rozmowa z  Lou polegała na tym, że on cały czas płakał, a ja go musiałam słuchać. Powiedziałam mu, żeby się trzymał, miał jak najszybciej naprostować plotki wyssane z palca przez jakiś dziennikarzy i tyle miałam mu do powiedzenia. Po rozłączeniu się zablokowałam jego numer i poszłam spać.
<Koło godziny 10:00 na dworze>
- Hej Bruce, czy one na pewno tu mieszkają?
- Tak na pewno.
- Dobra to je budzimy, Hejj - ktoś zaczął się drzeć 
<W sypialni Meg>
Kto się tak drze. Kiedy miałam śliczny sen ktoś musiał mnie obudzić jak zawsze zresztą. Szybko wstałam założyłam kapcie, szlafrok i wyjrzałam przez okno. Zagotowało się we mnie. Przed domem stał ten cały Bruce. Szybko poszłam do Sophie do pokoju. Obudziłam dziewczynę i obie otworzyłyśmy okno.
- Oooooo księżniczki się już obudziły. - powiedział ten ogr.
- Spadaj stąd, przestań się drzeć i daj nam spać -  powiedziała Sophie
- Możemy robić co chcemy - zdenerwowałam się, wzięłam kapcia i rzuciłam w Bruca. Trafiłam w głowę. - Co to miało być! - krzyknął zdenerwowany.
- Chcesz dostać jeszcze raz?? - rzuciłam drugiego i znowu trafiłam w jego głowę. Dzisiaj miałam wyjątkowego cela.
- Wiesz, że już tych kapci nie odzyskasz. - powiedział
- Aaaaa rozumiem, takie różowe, puszyste kapcie ci się podobają?? - w tym momencie rzucił je z nerwów o ziemię i razem z swoimi kolegami poszedł dalej.
*Z perspektywy Marry*
Dzisiaj siłą  zmusiłam Hazzę do sprzątnięcia w swojej  szafie. Miał tam niesamowity burdel. Ubrania były pomięte, nie ułożone. Cała odzież była wrzucona byle jak na półki, a drzwiczki szafy były  zamknięte na siłę. 
- Harry, przynieś deskę do prasowania. - warknęłam
- Ale po co mi deska do prasowania??
- Pewnie, po to abyś wyprasował swoje koszule, bluzki i resztę pomiętych rzeczy?
- A ty nie możesz tego zrobić?
- Radzę ty w tej chwili w podskokach iść po tą deskę do prasowania, bo jeżeli nie przyniesiesz jej i nie zrobisz tu porządku to w trybie natychmiastowym pakuję się i wyprowadzam się do mamusi. - Hazza w tym momencie podskakując ruszył w kierunku szafy z deską.
- Tak trudno było to przynieść- powiedziałam do Hazzy, który właśnie wszedł to pokoju.
- Teraz zasuwaj po żelazko, które jest w naszej łazience.
- No dobra idę - po paru minutach chłopak, przyniósł cały sprzęt i rozkładał deskę. Po paru godzinnym prasowaniu mogliśmy zacząć układać ciuchy na półkę. Po całej robocie Harry oczywiście musiał wszystko posprzątać. Najpierw odłożył żelazko, a następnie ruszył z deską w stronę schodów. Usłyszałam duży huk, szybko pobiegłam w stronę schodów i tam zobaczyłam...
*Z perspektywy Sophie*
Po akcji z tymi łomami z sąsiedztwa, poszłam spać. Po paru godzinach obudziłam się. Szybko wstałam i wzięłam zimny prysznic. Ubrałam się w to i zeszłam na dół. Wlałam sobie lemoniady i wyszłam na dwór. Pogoda idealna na nic nie robienie. Usiadłam na trawie. Przyjemny wiatr schładzał moje plecy. Nic tylko zostać tu na zawsze. Po pewnym czasie dołączyła do mnie Meg
- Rozmawiałam z babcią i dowiedziałam się, że została zaproszona na romantyczną podróż z jej przyjacielem, za to ja akurat jestem gotowa na powrót. Babcia powiedziała, że wyjeżdża za trzy dni. Sprawdzałam kiedy mamy najbliższy lot do Londynu. Okazało się, że jest on jutro. Zamówiłam już bilety. Dzisiaj jeszcze musimy trochę ogarnąć, ale to wieczorem - powiedziała 
- Spoko.
- Dzisiaj jeszcze chciałam iść na fajną uczelnię. Od zawsze chciałam tu studiować. 
- Możemy iść, ale to chyba nie oznacza, że nas zostawisz??
- Nie, ta szkoła jest w Londynie, ale chce tutaj zaopatrzyć się w ulotkę o szkole.
- Wiesz, że jest ona na ich stronie, bo sprawdzałam??
- Tak?? NO to mamy prawie cały dzień nic nie robienia.
*Z perspektywy Sue*
 Coś się ze mną działo nie tak. Mam cały czas dreszcze. A jeżeli ja zaraz umrę, co się stanie. Lekarze cały czas nade mną czuwają. Wiedzą, że coś jest nie tak. Cała się pocę. Chyba mam gorączkę. Potem słyszałam pisk maszyn. Powoli otworzyłam oczy. Oślepiająca biel pokoju, spowodowała natychmiastowe przymrużenie ich. Po jakimś czasie przyzwyczaiłam się do światła. Następie zwróciłam uwagę na lekarzy stojących nade mną.
- Jak ma pani na imię??
- Sue, to znaczy Susanne, a dlaczego pytacie, przecież na pewno macie moje nazwisko na karcie. - wyszeptałam 
- Tak mamy, ale czy pani pamięta wszystko??
- TA pamiętam.
- A więc co się sało w dzień kiedy straciła pani przytomność.
- hmmm... wtedy bylam na imprezie...wyszłam na dwór, aby się przewietrzyć...chciałam przejść przez ulicę...rozejrzałam się...nic nie jechało...ale nagle zobaczyłam światło i straciłam przytomność...- na twarzach lekarzy widziałam ulgę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz