Zwiastun

Oto zwiastun opowiadania "Love??" http://www.youtube.com/watch?v=Eak2RV7yGz0
Zamówiony na stronie http://zwiastuny-na-blogi.blogspot.com/

piątek, 16 sierpnia 2013

Rozdział 13

*Z perspektywy Grace*
Do wycieczki zostało niewiele czasu. Wszystko było już zorganizowane. Teraz trzeba było zebrać grupę uczniów. Co najwięcej 10 osób z naszego liceum. Dyrektor zażyczył sobie, żeby w tej wycieczce brały udział dwa inne licea. Teraz siedziałam na środku głównego holu i czekałam, aż ktoś łaskawie przyjdzie się zapisać. Na razie były zapełnione dwa miejsca. Zapisałam się ja i Nialler.
- Kim jestem? - ktoś podszedł do mnie od tyłu i zasłonił oczy.
- Niall?
- Bingo!
- Co ty tu robisz?
- Pomyślałem, że musisz być strasznie głodna, skoro siedzisz tutaj cały czas. Więc postanowiłem przynieść ci jakieś jedzenie ze stołówki. - chłopak podał mi mały pakunek. Otworzyłam go i uśmiechnęłam się. Horan naprawdę o mnie dbał. Dokładnie wiedział co lubię jeść, a czego nie.
- Dziękuję. Niall, nakarmisz mnie? - wypaliłam nagle. Chłopak zrobił się czerwony na twarzy. Sama nie mogłam uwierzyć w to co przed chwilą powiedziałam. - S-spokojnie t-tylko żartowałam. - spuściłam wzrok. Chłopak nagle wyrwał mi mój pakunek. Wyjął z niego plastikowe pudełeczko i widelec. Otworzył pojemnik i naprał trochę sałatki na sztuciec. Przyłożył mi go do ust.
- Smacznego. - powiedział. Szybko zjadłam to co było na widelcu.
- Nie musisz mnie karmić...
- Ale mi to nie przeszkadza.
- Mogę zrobić to sama.
- Spokojnie, ja chcę cię nakarmić.
- Ale to jest... trochę... jakby to powiedzieć... - nie wiedziałam jakiego słowa użyć.
- Jest to z pewnością krępujące i zawstydzające... ale skoro oboje się lubimy to chyba nie jest w karmieniu ciebie nic złego, nie?
- Ja też nie widzę w tym problemu. - zaśmiałam się. Nialler skończył karmienie mnie, on poszedł się przejść, a ja wróciłam do czekania, aż ktoś przybędzie i zapisze się na wycieczkę.
*Z perspektywy Jess*
Właśnie dotarłam do szkoły. Kolejny dzień Tomlinson przywiózł mnie do niej. Aktualnie wszystkie lekcje się skończyły. Lou czekał na mnie na korytarzu. 
- To możemy iść? - zapytałam.
- Jest bardzo ważna rzecz, którą musimy zrobić.
- Mianowicie?
- Idziemy się zapisać na tą całą wycieczkę do Polski. 
- Ja mam tam pojechać? Z tobą? 
- Tak. 
- I co może w samolocie będziemy siedzieć obok siebie?
- Dokładnie tak.
- Oczywiście i co dalej, wspólny pokój? - wycedziłam przez zęby.
- Mi się ta opcja podoba. 
- Zapomnij. 
- O patrz, tam jest Grace. To ona przyjmuje zapisy. - uśmiechnął się. - Hej Gracee! - dziewczyna się odwróciła. Lou gestem pokazał jej, żeby podeszła. 
- Co chcecie?
- Ja nic nie chcę. - powiedziałam. 
- Zapisz mnie i Jess na tą wycieczkę do Polski.
- Naprawdę chcecie jechać? - dziewczyna jest naprawdę szczęśliwa. Już miałam się sprzeciwić, ale Tommo zatkał mi ręką usta.
- Tak chcemy. Kto jeszcze jedzie?
- Aktualnie to wy, ja, Horan i Gemma. Staramy się namówić jeszcze Zayna, Hazze i Liama.
- Aha, to my już pójdziemy. - powiedział Louis. Wyszłam z chłopakiem ze szkoły. Cały czas byłam wściekła na niego. Znacznie się od niego oddaliłam. Postanowiłam sama wrócić do domu.
- Gdzie panienka się wybiera? - usłyszałam głos tego idioty.
- Do domu. - odpowiedziałam.
- Ale nie tam zostawiłem skuter. - wskazał palcem stronę, w którą szłam.
- Co ty nie powiesz? Wolę wrócić na piechotę. 
- Jess, nie każ mi użyć siły. - chłopak podszedł do mnie. Ja odruchowo zaczęłam się cofać i potknęłam się. Upadłam na ziemię. Chłopak od razu podniósł mnie i wziął na ręce. - Wszystko w porządku?
- Tak. Mogę iść sama.
- Ale wtedy uciekniesz i nie odwiozę cię do domu. - powiedział. Poszedł ze mną w stronę skutera. Posadził mnie na nim po czym założył mi kask na głowę. Sam po chwili usiadł i ruszył. 
*Z perspektywy Gemmy*
Teraz, przez Harrego i jego błotną maseczkę, jestem chora. To zwykłe przeziębienie. Jednak muszę siedzieć w domu i modlić się, żeby szybko wyzdrowieć.  W końcu za jakieś 15 dni jest ta cała wycieczka do Polski, na którą Grace mnie zapisała. Teraz grzałam się na kanapie z gorącym kubkiem z knora. Czekałam na mamę, która za jakiś czas powinna wrócić z pracy.
- Chyba powinnam sobie zmierzyć temperaturę. - wymamrotałam. Powoli wstałam, podeszłam do szafki i wzięłam termometr do ręki. Wróciłam na miejsce .  Szybko otuliłam się kocem. Po pewnym czasie sprawdziłam temperaturę. - prawie 38 stopni. Zabiję Hazze. - w tym momencie ktoś zapukał do drzwi. - kogo tu do mnie niesie? - poczłapałam otworzyć. O wilku mowa. Przed drzwiami stał sam Styles. 
- Jak się czujesz? - zapytał. 
- Źle.
- Przepraszam, to przeze mnie. 
- Co się stało to się nie odstanie. Wejdź. - powiedziałam i wpuściłam chłopaka do domu. Gdy zdjął buty, zaprosiłam go gestem ręki do salonu. Tam dość długo gadaliśmy. Harry zrobił mi nawet obiad. Tak na marginesie to całkiem niezły z niego kucharz. Moja rodzina, jak na razie nie raczyła zjawić się w domu. Harry postanowił siedzieć ze mną dopóki oni nie przyjdą. Po godzinie siedzenia i oglądania TV, ktoś zapukał do drzwi.
- Czyży to byli moi rodzice? - powiedziałam i chciałam otworzyć drzwi.
- Ja otworze. - chłopak szybko wstanął i pobiegł na korytarz. - Gemma, kolega do ciebie. - powiedział wchodząc do salonu z Georgem.
- Cześć. - powiedziałam lekko zdziwiona. - Skąd wiesz gdzie mieszkam?
- Od twoich znajomych w szkole się dowiedziałem. Poza tym bardzo się martwiłem, gdy nie przyszłaś mi pomóc. Masz tutaj masz kwiaty.
- Dziękuje, Harry wstawisz je do wazonu? - zapytałam chłopaka. On tylko potwierdził skinieniem głowy.
- Ja muszę już iść, ale na pewno jeszcze cię odwiedzę. Nie musisz mnie odprowadzać. Odpoczywaj. 
- Cześć. - pożegnałam się z chłopakiem. Teraz wróciłam do rozmowy z Harrym i czekania na powrót rodziców.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz