*Z perspektywy Grace*
Od dyskoteki minęło trochę czasu. Ostatnio grzebiąc w internecie natknęłam się na bardzo ciekawą informację. Dzisiaj o 16 rozpoczynał się festyn. Koniecznie chciałam na niego pójść. Po wszystkich zajęciach postanowiłam namówić dziewczyny do pójścia.
Po lekcjach
- Dziewczyny, mam do was sprawę. - zaczęłam
- Jaką? - zapytała Gemma
- Dzisiaj jest tak fajny festyn...
- Nie idziemy... - przerwała mi Jess
- Ale czemu?
- Po co mamy tam iść. Pewnie będzie pełno bazarków z zabawkami i jedzeniem. - odpowiedziała Jess.
- Na dodatek zero ciekawych atrakcji. - dodała Gemma
- No proszę. Zgódźcie się. - zaczęłam błagać
- Na co mamy się zgodzić. - znikąd pojawił się Louis. Chłopak objął ramieniem Jess.
- Po pierwsze nie twoja sprawa i po drugie zabieraj tą rękę. - warknęła dziewczyna.
- Spokojnie, spokojnie tylko nie gryź. - Tomlinson zaśmiał się nerwowo po czym odsunął się od dziewczyny.
- Błagam chodźmy na ten festyn.
- No dobra, ale idziemy tam góra na godzinę. - powiedziała Gemma
- Nie musiałam was długo błagać. - powiedziałam po czym wszyscy mieliśmy spotkać się przed szkołą o 15:30.
W domu szybko się ogarnęłam. Wzięłam prysznic i przebrałam się w to. Potem szybko wyszłam z domu. Jeszcze trochę i się spóźnię. Szybkim krokiem zmierzałam w stronę szkoły. Gdy dotarłam na miejsce wszyscy na mnie czekali. Gemma była ubrana tak a Jess tak.
- No w końcu jesteś. - powiedziała Jess
- Przepraszam trochę się spóźniłam. - dopiero teraz zorientowałam się, że jest więcej osób. - A oni skąd się tu wzięli.
- Louis nam powiedział. - odezwał się Nialler.
- Super. To idziemy. - powiedziałam i ruszyłam w stronę miejsca gdzie zaraz miał rozpocząć się festyn.
Na festynie było dość sporo ciekawych atrakcji. Najciekawszą była randka w ciemno. Oczywiście ja z dziewczynami stwierdziłyśmy, że musimy z tego skorzystać. Randki w ciemno miały odbywać się w specjalnym namiocie. W nim były oddzielone miejsca ponumerowane od jeden do dziesięciu. Zasady były proste. Każda dziewczyna losowała numerek miejsca, w którym ktoś na nią czekał. Wylosowałam numerek 7 skierowałam się do odpowiedniego miejsca. Na wejściu zostałam przywitana nieśmiałym pocałunkiem w dłoń.
- Witaj, Mademoiselle.
- Hej. - powiedziałam lekko speszona jego zachowaniem.
- Pozwolisz, że się przedstawię. Jestem Justin. Do twoich usług, Mademoiselle.
- Ja jestem Grace.
- Cóż za wspaniałe imię, śliczne imię dla ślicznej dziewczyny. - chłopak usiadł razem ze mną na kanapie.
- Opowiesz mi coś o sobie? - po tym pytaniu chłopak opowiedział mi prawie cały swój życiorys.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, Mademoiselle.
- Co już tak szybko?
- Wybacz Mademoiselle, ale jeszcze inne klientki czekają. - zdziwiona wyszłam z namiotu zastanawiając się po co ja kasę wydałam.
Po lekcjach
- Dziewczyny, mam do was sprawę. - zaczęłam
- Jaką? - zapytała Gemma
- Dzisiaj jest tak fajny festyn...
- Nie idziemy... - przerwała mi Jess
- Ale czemu?
- Po co mamy tam iść. Pewnie będzie pełno bazarków z zabawkami i jedzeniem. - odpowiedziała Jess.
- Na dodatek zero ciekawych atrakcji. - dodała Gemma
- No proszę. Zgódźcie się. - zaczęłam błagać
- Na co mamy się zgodzić. - znikąd pojawił się Louis. Chłopak objął ramieniem Jess.
- Po pierwsze nie twoja sprawa i po drugie zabieraj tą rękę. - warknęła dziewczyna.
- Spokojnie, spokojnie tylko nie gryź. - Tomlinson zaśmiał się nerwowo po czym odsunął się od dziewczyny.
- Błagam chodźmy na ten festyn.
- No dobra, ale idziemy tam góra na godzinę. - powiedziała Gemma
- Nie musiałam was długo błagać. - powiedziałam po czym wszyscy mieliśmy spotkać się przed szkołą o 15:30.
W domu szybko się ogarnęłam. Wzięłam prysznic i przebrałam się w to. Potem szybko wyszłam z domu. Jeszcze trochę i się spóźnię. Szybkim krokiem zmierzałam w stronę szkoły. Gdy dotarłam na miejsce wszyscy na mnie czekali. Gemma była ubrana tak a Jess tak.
- No w końcu jesteś. - powiedziała Jess
- Przepraszam trochę się spóźniłam. - dopiero teraz zorientowałam się, że jest więcej osób. - A oni skąd się tu wzięli.
- Louis nam powiedział. - odezwał się Nialler.
- Super. To idziemy. - powiedziałam i ruszyłam w stronę miejsca gdzie zaraz miał rozpocząć się festyn.
Na festynie było dość sporo ciekawych atrakcji. Najciekawszą była randka w ciemno. Oczywiście ja z dziewczynami stwierdziłyśmy, że musimy z tego skorzystać. Randki w ciemno miały odbywać się w specjalnym namiocie. W nim były oddzielone miejsca ponumerowane od jeden do dziesięciu. Zasady były proste. Każda dziewczyna losowała numerek miejsca, w którym ktoś na nią czekał. Wylosowałam numerek 7 skierowałam się do odpowiedniego miejsca. Na wejściu zostałam przywitana nieśmiałym pocałunkiem w dłoń.
- Witaj, Mademoiselle.
- Hej. - powiedziałam lekko speszona jego zachowaniem.
- Pozwolisz, że się przedstawię. Jestem Justin. Do twoich usług, Mademoiselle.
- Ja jestem Grace.
- Cóż za wspaniałe imię, śliczne imię dla ślicznej dziewczyny. - chłopak usiadł razem ze mną na kanapie.
- Opowiesz mi coś o sobie? - po tym pytaniu chłopak opowiedział mi prawie cały swój życiorys.
- Mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy, Mademoiselle.
- Co już tak szybko?
- Wybacz Mademoiselle, ale jeszcze inne klientki czekają. - zdziwiona wyszłam z namiotu zastanawiając się po co ja kasę wydałam.
*Z perspektywy Jess*
Teraz z dziewczynami zmierzałyśmy do namiotu, w którym były organizowane randki w ciemno.
- Jess, ja się pytam, gdzie ty idziesz? - zapytał zbulwersowany Louis.
- Idę na randkę w ciemno.
- Nie pozwalam się na to.
- Tak na pewno cię posłucham. - powiedziałam i poszłam losować numerek. Wylosowałam numer 3.
- Cześć. - powiedziałam wchodząc do oddzielonego miejsca.
- Witaj. - usłyszałam męski głos. - proszę usiądź. - powiedział po czym pomógł usiąść mi przy stole, który się tam znajdował. - Jestem Ashton.
- Ja jestem Jessica, ale mów mi Jess.
- Zrozumiałem. - nieznajomy uśmiechnął się.
- A więc ile ty masz lat?
- 18.
- Czyli jeszcze do liceum chodzisz. Mogę spytać: do jakiego liceum chodzisz?
- Chodzę do męskiego liceum, które organizuje ten fetsyn.
- Mam rozumieć, że siedzisz tutaj cały dzień flirtując z laskami, które koniecznie chcą iść na randkę w ciemno i które myślą, że po tym jednym spotkaniu wyjdzie z tego wielka miłość?
- Tak... poza tym, czy sama nie jesteś taką laską?
- Nie. To, że tu siedzę jest przymusem koleżanki, tak na prawdę nie miałam ochoty tu przychodzić.
- Oh rozumiem. A teraz ty do jakiego liceum chodzisz...
- Liceum sportowe.
- To teraz z innej beczki pytanie. Czy miałaś kiedyś chłopaka?
- Co to za pytanie? - podniosłam brew do góry.
- No odpowiedz.
- No miałam i co w związku z tym?
- To znaczy, że jesteś już po pierwszym pocalunku.
- Co cię to obchodzi?
- Wiesz chciałbym ci skraść ci pierwszy pocałunek bo jesteś strasznie słodka. - uśmiechnął się.
- No to spóźniłeś się. - wywróciłam oczami.
- Nic nie szkodzi. Możemy udawać, że to twój pierwszy pocałunek. - chłopak gwałtownie przybliżył się do mnie. Nawet nie zauważyłam kiedy mnie pocałował. Była w szoku nie mogłam nic zrobić. - Twoje usta mają słodki smak...
- Ty... draniu - starałam się opanować swój gniew. Gwałtownie wstałam i skierowałam się do wyjścia.
- Gdzie idziesz?
- Radzę ci lepiej się nie odzywaj, bo jak nie to moja mała piąstka wyląduje między twoimi oczami. - warknęłam po czym wyszłam.
*Z perspektywy Gemmy*
Ja wylosowałam numer 10. Poszłam do wyznaczonego miejsca i przeżyłam szok. Było tam pełno rozmaitych kwiatów. Na środku tego, że tak powiem "ogrodu", siedział bardzo przystojny chłopak.
- Hej - powiedziałam podchodząc.
- Cześć, jestem George.
- Jestem Gemma.
- Nie musisz mi się przedstawiasz. Po paru minutach sobie pójdziesz, jak reszta tych dziewczyn, które szukają tutaj pocieszenia.
- Nie szukam tutaj pocieszenia.
- To niby czego?
- Przyszłam się tutaj zabawić i poznać nowych ludzi. - uśmiechnęłam się promiennie.
- Jakoś nie chce mi się w to wierzyć.
- Niby czemu nie chcesz w to wierzyć?
- Bo zawsze dziewczyny, które tu przychodzą tak mówią.
- Udowodnię ci, że tak nie jest.
- Jeżeli ci się to uda to czekam.
- Może zmieńmy temat...
- To o czym chcesz rozmawiać.
- To miejsce ma fajny klimat. Jest taki romantyczny. Sam wpadłeś na pomysł takiej dużej ilości kwiatów w jednym miejscu?
- Tak.
- Lubisz kwiaty?
- Tal, to takie piękne rośliny. Każda z nich jest unikalna, a na dodatek ona mają swoje uczucia. Jeżeli się postarasz to może odczujesz to co kwiat czuje. Pewnie uważasz, że jestem dziwny.
- Nie czemu?
- Po tych słowach wszystkie dziewczyny zazwyczaj wychodziły.
- Wychodziły bo nie potrafiły, a nawet nie próbowały zrozumieć duszy takiego romantyka jak ty.
- A ty możesz mnie zrozumieć?
- Nie, ale się staram.
- To całkiem miłe słowa.
- Nauczysz mnie, jak można poczuć co czują kwiaty?
- Pe..Pewnie. - powiedział chłopak lekko zawstydzony. Przez resztę naszego wspólnego czasu rozmawiałam z George'm. Ten chłopak był na prawdę miły. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Może kiedyś jeszcze wyjdziemy gdzieś wspólnie.
_______________________________________________________
Liczę na komentarze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz