*Z perspektywy Marry*
Następnego
dnia wstałam dość wcześnie. Postanowiłam zrobić wszystkim na śniadanie
„Zwariowane tosty Meg”. Megan wymyśliła te tosty więc ona nadała im taką nazwę.
Wyjęłam z lodówki ser , szynkę , kiełbaski , parówki , pomidory. Potem wzięłam
chleb tostowy i zaczęłam zabawę. Nakładałam wszystkich składników po trochu
potem wkładałam do tostera i czekałam. Po wykonaniu odpowiedniej porcji dla nas
wszystkich zaczęłam nakładać je na talerze. Potem zaczęłam wołać wszystkich na
śniadanie. Po zjedzeniu ja i Sue postanowiłyśmy zrobić lemoniadę. Z jej
zdolnościami kulinarnymi robiliśmy ją prawie 2 godziny. Gdy skończyliśmy nie
było czasu nawet jej spróbować. Od razu poleciałyśmy ogarniać się. Wszyscy
wychodziliśmy na obiadek do Nandos. Szybko ubrałam się w to spięłam włosy w
koczka w nieładzie i zeszłam na dół. Usiadłam w kuchni i rozmawiałam z Harrym.
Nagle z za rogu wyłonił się Tomlinson.
-
Marry ktoś zosta...- ja jak oparzona wstałam z krzesełka i pobiegłam w stronę
Lou. Zatkałam mu buzię ręką i wyprowadziłam siłą z kuchni.
-
Harry nie może się o nich dowiedzieć rozumiesz??- syknęłam przez zęby Louis
tylko kiwną twierdząco głową.
-
Ale czemuu??
-
Ja wiem od kogo są te kwiatki i ja muszę tą sprawę sama załatwić. Mam do ciebie
prośbę. Mógłbyś czasami przechwycić te bukiety i wyrzucać tak żeby Harry się
nie zorientował??
-
No spoko tylko od kiedy dostajesz te kwiaty?
-
Od wczorajszego dnia ... ale ja wiem od kogo one są. Musimy poobserwować w
jakich godzinach te kwiaty przychodzą.
-
Okey a teraz ja je wyrzucę a ty idź do salonu jakby nigdy nic.
-
Spoko – jak mi kazał tak zrobiłam. Włączyłam telewizor. Akurat leciał mój
ukochany serial o ciążach.
*Z perspektywy Sophie*
Ubrana
w to zlazłam na dół gdzie byli już wszyscy. Czekali tylko na mnie. Meg ubrana w
to stała obok Tomlinsona. Chyba już wszystko było z nią okey. Sue wtulona w
Liama miała na sobie to. Wszyscy spacerkiem ruszyliśmy w stronę Nandos. Nasza
droga do głównie wygłupy i bieganie oraz skakanie po sobie.
-
Louuuu , skarbieeee – zaczęła Meg. Była strasznie uprzejma. Mówiła to takim
milutkim głosikiem. Coś od niego chciała
-
Przejdźmy do konkretów Meg. Czego chcesz??- od razu ją przejrzał.
-
Nóżki mnie bolą – powiedziała siadając na betonie. – Ja dalej nie idę.
-
Dobrze wezmę cię na plecy. – dziewczyna gwałtownie wstała i wskoczyła Lou na
plecy. Ja spojrzałam się na Horana.
- Na mnie nie licz – gdy to powiedział usiadłam na środku
chodnika – ja nie dam rady cię unieść ty dla mnie zaciężna jesteś. – i właśnie
w tym momencie on pożałował swoich słów. Zaczęłam za nim biegać i bić go w
plecy.
- Jak to jest jak dziewczyna bije swojego chłopaka gdy ten
nie chce jej dźwigać na plechach. – zaczął wydzierać się.
- Bardzo przyjemnie – odpowiedziałam i nagle się
zatrzymałam. Wpadł mi do głowy pewien „szatański pomysł”. Podbiegłam do Zayna i
wskoczyłam mu na plecy – teraz możemy iść
- Ej ty naprawdę jesteś ciężka –
powiedział Zayn udając przemęczenie
- A chcesz w łeb ??
- Nie nie – powiedział szybko i ruszył. W pewnym momencie
ktoś złapał mnie i zdjął z Zayna.
- Nie pozwolę żeby ktoś inny niósł moją dziewczynę –
powiedział Horan,. Kazał mi wskoczyć mu na plecy. Ja tylko pomyślałam sobie że wygrałam.
*Z perspektywy Sue*
W końcu dotarliśmy do Nandos.
Jakaś masakra. Komu się zachciało spacerku?? MI po prostu nogi odpadały.
Zasiedliśmy do stolika. Niall i Harry poszli złożyć zamówienie. W pewnym
momencie Marry schowała się pod stołem.
- Marry ja wiem , że pod stołem
jest chłodniej ale wyłaź po siare robisz – powiedziała przez zęby Meg. Jej ton
głosu był bardzo zabawny.
-
Dz-iew-czy-ny Da-vid tu je-st – zaczęła się w bardzo komiczny sposób jąkać
- Aha rozumiem – powiedziała Meg
wstając od stolika podeszła do jakiejś starszej babki zabierając jej kapelusz i
płaszcz – pani płaszcz mi jest bardzo potrzebny. Widzi pani tamtego chłopaka
moja koleżanka musi się przed nim schować. Pani kapelusz idealnie schowa jej
włosy a płaszcz ubranie. Oddamy pani ten sprzęt gdy tylko ten chłopak wyjdzie.
- Dobrze dziecinko – powiedziała
zdziwiona. Megan szczęśliwa podeszła do nas i kazała założy to co przyniosła
Marry. Dziewczyna wyraźnie niezadowolona założyła wszystko. David siedział cały czas i patrzył się na
nasz stolik. Pewnie czekał aż Marry wejdzie. Megan jak zawsze miała coś do
powiedzenia osobie patrzącej się w miejsce gdzie ona siedzi. Wzięła chusteczkę
i nabazgroliła tam coś. Potem udając że idzie wyrzucić coś położyła przy jego
stoliku tą kartkę i szybko wróciła. Chłopak gdy przeczytał co tam jest napisane
szybko odwrócił wzrok w inną stronę.
- Meg co ty
tam napisałaś – zapytałam
- „Co się tak patrzysz jak ciele
na malowane wrota” – powiedziała z dumnym wyrazem twarzy. Właśnie wtedy
przybyli chłopcy z jedzeniem. Wytłumaczyliśmy im całą sytuację. Po godzinie
zaczęliśmy się zbierać. David nadal siedział na tym samym miejscu. Czasami
spojrzał się naszą stronę. Zabraliśmy wszystkie swoje rzeczy i wyszliśmy z
Nandos.
*Z perspektywy Megan*
Po wyjściu kazałam zdjąć cały kamuflaż Marry i wróciłam się
do budynku. Tam oddałam wszystko starszej
pani dziękując jej. Potem czekała nas
tylko droga do domu. Tym razem zadzwoniliśmy po taxi. W domu wzięłam długą
kąpiel. Oczywiście Tomlinson wbił się wtedy do łazienki pod pretekstem golenia
się. Ja się pytam co on miał zamiar golić?? On po prostu władował się do mnie do
wanny. Potem razem wyszliśmy z łazienki i poszli szliśmy spać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz