*Z perspektywy Marry*
Wstałam dość wcześnie rano. Jakoś
nie mogłam spać. Nie dość , że Harry całą noc kręcił się i wiercił to co jakiś
czas dostawałam smsy miłosne od nieznanego numeru. Miałam wrażenie , że zaraz
eksploduję ze złości. Zlazłam do salonu i zaległam na kanapie. To był pierwszy
poranek od zdjęcia gipsu. Lekarz powiedział , że normalnie mogę już biegać itd.
Stopniowo każdy się budził ze snu. Najpierw zlazła Megan na dół. Już ubrana. To było dość dziwne. Ona tak wcześnie rano nie wstawała.
- Co się stało ?? – zapytałam
zdziwiona
- A miało się coś stać?
- No nie wiem godzina 06:30 a ty
na nóżkach i to ubrana.
- A bo ja tak od jakiegoś czasu
prowadzę zdrowy tryb życia.
- To gdzie idziesz??
- Na spacer , to skateparku , a
tam sobie pojeżdżę na moim sprzęcie.
- Którym??
- Nie wiem ale chyba na rolkach.
– zastanawiała się chwilę – może poszłabyś ze mną??
- Ale ja nawet nie jestem
naszykowana.
- A ile ci zejdzie?? W tej chwili
do łazienki , ja ci idę naszykować rolki i ubranie.
- Ale ja nawet śniadania nie
jadłam.
- JA też nie. Niedaleko
skateparku jest chińska restauracja można brać jedzonko na wynos. A więc po
drodze kupimy coś sobie do zjedzenia – powiedziała prowadząc mnie do łazienki.
Ja szybko się ubrałam w to.
*Z perspektywy Megan*
Dźwigając rolki ruszyliśmy w stronę
chińskiej restauracji. Tam zamówiłyśmy jedzenie i ruszyłyśmy na skatepark.
Jeździłyśmy tam godzinę. W końcu postanowiłyśmy zjeść. Usiadłyśmy na ławce i
zaczęliśmy wcinać chińszczyznę. Potem chwilowy odpoczynek. Łyk wody z butelki
wziętej z domu. I znowu jazda na całego. W końcu zaległyśmy na ławce.
- Dasz rade jeździć dalej –
zapytałam
- Nie
- To co robimy?? – zaczęłam się
rozglądać
- Ej czy to nie nasi szanowni
koledzy ?? – zapytałam spoglądając w stronę 3 gości którzy jeździli w kółko na
rowerach??
- Taaa to chyba oni
- Ale tacy jacyś niepodobni do
siebie.
- Może – po paru minutach
obserwacji stwierdziłyśmy że to jednak muszą być oni. Zaraz podjechał do nich kolejny chłopak.
Nie widziałam go tu wcześniej. Zaczęli szeptać coś sobie na ucho a potem gapić
się w naszą stronę. W końcu podjechali w naszą stronę i z głupkowatym wyrazem
twarzy zapytali:
- Marry Megan , czy to wy??
- Nie kufa , to nie my. –
powiedziałam robiąc głupią minę.
- A to sorry jakaś pomyłka –
powiedział Max robiąc głupsza minę ode mnie
- A tak
naprawdę to cooo wy tutaj robicie ?? – zapytał Andy
- Nie widać odzyskujemy siły na
dalsza jazdę na rolkach , ale chyba jej nie odzyskamy. – powiedziałam
- A tak w ogóle to może byście
nas przedstawili swojemu nowemu koledze? – powiedziała Marry
- A no tak to jest Zac. –
powiedział Tom
- Miło poznać – Marry uśmiechnęła
się przyjaźnie.
- Nóżki mnie bolą – powiedziałam
udając straszny ból
- Mnie też i jak my teraz wrócimy
do domu – Marry od razu ogarnęła o co mi chodzi,
- Nawet o tym nie myślcie nie
zawieziemy was nigdzie – powiedział Andy. Ja i Marry zrobiłyśmy śliczne oczka.
#Parę minut
później#
Ja jechałam z Andym na jego
rowerze , a Marry z Maxem. Tom i Zac wieźli nasze rolki. W końcu dojechaliśmy
do naszego domu. Zaprosiłyśmy ich do domu. Zac chyba spanikował i wrócił się na
skatepark.
*Z perspektywy Sophie*
Ubrana siedziałam i jadłam
śniadanie. Zastanawiałam się gdzie jest Marry z Meg. W pewnym momencie
usłyszałam znajome krzyki i śmiechy. A potem zza rogu wyłonili się Andy Max i
Tom. Te wariaty jedne. Pamiętam ich dobrze. Do niedawna byliśmy najlepszymi
przyjaciółmi , ale urwał się nasz kontakt. To pewnie przez to , że ich
dziewczyny miały do nas jakieś „ale”.
- Po co przyprowadziłaś tutaj tą hołotę?? – zapytałam pełna radości ale starałam się to ukryć pod poważną miną.
- Też się
cieszymy , że cię widzimy – powiedział Andy
- Czas na zbiorowego Misiaka! –
krzyknęła Meg i wszyscy się przytuliliśmy.
- Zbiorowy Misiak i to beze
mnie!! – oburzył się Tomlinson , który przed chwilą wszedł do kuchni.
- Wybacz
skarbie – powiedziała Meg całując czule Lou w usta
- Od razu lepiej – wyszeptał
chłopak. Nasi chłopcy stali jak wryci. Nie spodziewali się , że każda z nas
znajdzie sobie chłopaka.
- Czy my jeszcze o czymś nie
wiemy – zapytał oburzony Max.
- Faktycznie nie wiecie. –
opowiedziałyśmy im całą historię. Oni słuchali w milczeniu. Potem
przedstawiłyśmy ich chłopcom. Wspólnie spędziliśmy czas.
*Z perspektywy Sue*
Wieczorem zamówiliśmy pizzę. Po
godzinie już była. Poszłam odebrać i zapłacić. Przy odbieraniu dostałam bukiet
dla Marry. Zawołałam ją do siebie.
- Marry
dostałaś kwiaty.- powiedziałam
- Ciszej. Jeżeli dostawałabym
takie kwiaty to możesz się ich pozbywać??
- Tak ale czemu??
- Tylko pamiętaj , żeby Hazzie
nic nie mówić tą sprawę muszę sama załatwić.
- Okey – powiedziała i wyrzuciła
te kwiaty do kosza zrywając karteczkę dla kogo one są. Potem wróciłyśmy do
salonu i razem z resztą pałaszowałyśmy pizzę. Jak zawsze Horanowi było mało i
poszedł zrobić sobie stos kanapek. Wszyscy patrzyli się na niego dziwnie. Potem
wszyscy poszliśmy spać.
Super rozdział zapraszam do siebie :)
OdpowiedzUsuń