*Z perspektywy Sue*
Dzień
nie zapowiadał się ciekawie. Cały czas padał deszcz. Na dodatek Harry się źle
czół. Marry co jakiś czas latała do niego z tabletkami od bólu głowy. Z tego co
mi było wiadomo to strasznie wymiotował w nocy. Czuję że Harold zatruł się
czymś. Reszta siedziała przed telewizorem oglądając maraton „Wstydliwe
choroby”. Co jakiś czas sprawdzałam czy nadal pada deszcz. Do wieczora pogoda
się nie zmieniała. W końcu co Liam wymyślił , że idziemy na imprezę. Wszyscy
zaczęli przygotowania , oprócz Marry. Ona uważała , ze musi zostac z Harrym. On
stanowczo protestował uważał , ze jego dziewczyna nie musi się nim cały czas
zajmować. Kazał jej tam iść po groźbą nie odzywania się przez miesiąc.
Dziewczyna w końcu się ugięła.
*Z perspektywy Meg*
Wszystkie
byłyśmy gotowe. Ja byłam ubrana w to , Marry w to , Sue w to , a Sophie w to.
Po godzinie 20:00 wyszliśmy z domu. Na imprezie było trochę nudno. Fakt
natańczyłam się z Tomlinsonem za wszystkie czasy , ale nadal mam zakaz picia ,
a zaraz zrobiłabym jakiś konkurs picia , chociaż osoba , która miała szansę ze
mną wygrać w tym konkursie leżała teraz w domu i bolała ją głowa oraz cały czas
wymiotował. W końcu ubłagałam Tomlinsona na jeden kieliszek , a za tym
rozpoczęłam walkę na picie z Horanem. Chłopak ma słabą głowę bo odleciał przy 5
kuflu piwa. W końcu nadszedł ten czas kiedy ledwo co stałam na nogach...
*Z perspektywy Hazzy*
W
końcu wszyscy poszli się bawić. Ja siedziałem sam w domu oglądając telewizję.
Nic ciekawego nie leciało. Oglądałem jakiś durny program o surykatkach. W
pewnym momencie ktoś zadzwonił do drzwi. Poszedłem otworzyc. W drzwiach stały
kwiaty zaadresowane do Marry!! Łzy stanęły mi w oczach. Od kogo one były? Czy
mnie zdradza? Co zrobiłem nie tak , że znalazła sobie jakiegoś cichego
wielbiciela? Te pytania krążyły po mojej głowie. Postanowiłem iść spać.
Musiałem zastanowić się nad przyszłością naszego związku. Przede wszystkim
musiałem z nią to wszystko wyjaśnić.
*Z perspektywy Marry*
Na imprezie było całkiem ciekawie. Ja siedziałam przy barze i patrzyłam jak Megan tworzy kolejne konkursy na picie. W końcu jakaś laska podeszła do niej.
- Teraz ja się z tobą zmierzę. - powiedziała ledwo stojąc. Masz ci los wyglądała na to , że laska est taka sama jak Meg. Na dodatek Megan się zgodziła. Mogę powiedzieć , że szły łeb w łeb. Nie wierzę , że mają takie końskie zdrowie do takiej ilości picia. Horan po 5 kuflach padł a Meg pije i pije i jeszcze potrafi ustać na nogach , ale po tej konkurencji już niestety nie ustoi za długo. Nadszedł czas powrotu do domu. Ledwo wlazłam do pokoju. Położyłam się na łóżku i odleciałam.