*Z perspektywy Jess*
Zastanawiałam się czemu on to zrobił? Nie miał jakiegoś konkretnego powodu do pocałowania mnie? Muszę w to wierzyć. Moje rozmyślania przerwało szturchnięcie przez kogoś w ramię. Obejrzałam się i zobaczyłam urażoną minę Tomlinsona.
- Czego chcesz? - zapytałam.
- Nie słuchasz mnie. Pytałem się czy nie jesteś zmęczona wędrówką. - pewnie jesteście ciekawi gdzie ja tak wędruję. Otóż nauczyciele wymyśli nam wędrówkę na Morskie Oko. Mamy przejść jakieś 4 kilometry w jedną stronę i później wrócić.
- Przeszłam niecałe 50 metrów, zaraz omdleję z wycieńczenia. - prychnęłam z ironią. Po jakimś czasie stwierdziłam, że warto jest się go trochę o wczorajszy wieczór. Tylko jak mam to zrobić by ktoś tak inteligentny jak on zrozumiał o co mi chodzi.
- Lou? - zaczęłam przyklejając się do jego ramienia. Zawsze tak robiłam gdy chciałam się czegoś dowiedzieć.
- Czego chcesz? - wow od razu domyślił się o co mi chodzi.
- Wiesz zastanawiam się czy wczoraj nie przechodziłeś przez przypadek obok mojego łóżka, mojej głowy moich ust ? - ostatnie słowo wyraźnie zaakcentowałam.
- Jess, ty nie mądra dziewczyno. Jak mógłbym przechodzić koło twoich ust? - czy ten idiota się nie domyślił o co mi chodzi? Jak głupim trzeba być żeby nie wiedzieć o co mi chodzi? Szybko przyśpieszyłam kroku wyprzedzając chłopaka. Boże a jak on... A jak on nie pamięta wczorajszego wieczoru. Szubko się zatrzymałam i odwróciłam się do niego.
- Co? - spojrzał na mnie pytająco.
- Czy ty pamiętasz co zrobiłeś wieczorem, czy te trzy piwa całkiem przyćmiły ci mózg?
- Z wczorajszego wieczoru nic nie pamiętam. - odetchnęłam z ulgą. - Co ja tak właściwie zrobiłem?
- Dopóki sobie nie przypomnisz nie powiem ci. A teraz odwróć się do mnie plecami. - chłopak posłusznie wykonał moje polecenie. Jaki on usłuchany dzisiaj. Szybko wskoczyłam mu na plecy.
- Co ty robisz? - warknął.
- Siedzę na twoich plecach.
- Jeszcze przed chwilą miałaś pełno siły. - mruknął pod nosem.
- Przed chwilą byłam zmęczona, ale nie wiedziałam na czym stoję więc teraz mogę być niesiona przez ciebie.
- Jesteś niemożliwa.
*Z perspektywy Gemmy*
Harry to wstrętny dupek. Mimo, że powinnam iść razem z nim na Morskie Oko to on mnie zostawił dla jakiś podejrzanych typów z innej szkoły. Szłam sama. Dziewczyny mi gdzieś zniknęły a ja jak ostatnia ofiara szłam samotnie. Jeszcze trochę a jakaś nauczycielka się przypałęta, żeby ze mną pogadać. Wtedy to by już była porażka. Ostatnia ofiara losu bez przyjaciół to Gemma. Jak zawsze forever alone.
- Co się stało, Gemma? - z jednej strony objął mnie ramieniem George, a z drugiej typ, który podrywa Jess.
- Nie wieszajcie się na mnie.
- To tak mówisz do swoich wybawicieli? - powiedział koleś, który pomógł mi również z walizką na lotnisku. Spojrzałam na nich pytająco.
- Nasza nauczycielka od matmy, chciała podejść do ciebie. - jeszcze trochę a moje przypuszczenia spełniły by się.
- Dziękuję wam chłopaki po prostu was kocham. - powiedziałam.
- Właściwie to ten tutaj przyszedł tutaj dla ciebie, a ja miałem nadzieje na spotkanie Jessica'i. - kolega pomocnik dostał po kostkach od George'a.
- Dlaczego mówisz "Jessica", skoro wszyscy mówią do niej "Jess"? W ogóle to jak masz na imię kolego?
- Ona mi tak kazała. Jestem Ashton, miło mi. - podał mi rękę, a ja ją uścisnęłam.
- Gemma. - uśmiechnęłam się.
- Tak wiem, ten tutaj cały czas o tobie nawija. - kolejny kopniak o George'a, którego twarz była czerwona.
- Dobra to idziemy razem. - złapałam obydwóch pod ramię i ruszyłam prosto. - A tak na marginesie Ashton nie masz szans u Jess.
- Dlaczego?
- Spójrz tam. - wskazałam palcem na Jess niesioną przez Tomlinsona.
- A więc kości zostały rzucone*. - powiedział uroczystym tonem.
- Ashton zlituj się. Przestań cytować Juliusza Cezara. - w głosie Georga było słychać załamanie.
- Widzę, że masz dużo wspólnego z Jess. - uśmiechnęłam się do chłopaka.
*Z perspektywy Grace*
W końcu wracaliśmy z Morskiego Oka. Myślałam, że nie dam rady wejść tam, ale jednak się udało. Teraz razem z Niallerem schodziłam na dół.
- Grace, nie dam rady wrócić. - zaczął mi płakać za uchem.
- To się stocz. - wymamrotałam. Byłam strasznie zmęczona.
- Hej, ciekawe czy tutaj są lisy?
- Na pewno.
- Zagrajmy w grę, ja powiem jakie zwierze robi, a ty wydasz dźwięki jaki robi.
- Nie jesteśmy w przedszkolu. - jego pomysł był absurdalny. Za dużo czasu przebywa z Louisem.
- Pies robi...
- ...
- No weź ja wiem, że wiesz co robi pies.
- ...
- Powiedz to dla mnie.
-...
- To jeszcze raz. Pies robi...
- Hau. - zmiękłam.
- Kot robi...
- Meow.
- A właściwie to jakie dźwięki wydaje lis.
- Co mówi lis? To ciekawe pytanie.
- Chyba nigdy się nie dowiemy.
- A może to jest coś w stylu "
Ring-ding-ding-ding-dingeringeding". - zaczęłam śpiewać.
- Albo "Hatee-hatee-hatee-ho" - w tym momencie oboje zaczęliśmy śpiewać.